Wielu z nas nie lubi szarugi jesiennej. mgły, mżawka, krótki dzień i brak słońca źle wpływają na nasz nastrój i choć rozum mówi, żeby cieszyć się każdą porą roku, to serce przeżywa swoje wzloty i upadki, nastrój siada, wstajemy lewą nogą....
Gdy zauważam u siebie objawy chandry jesiennej , ratuję się czasoumilaczami czyli detalami różnego kalibru, jak to się mówi - na poprawę humoru. Pewnie wielu z Was robi podobnie:-)
Wypady nad jezioro lub do lasu. Horyzont szerszy, niż blokowisko na osiedlu daje odpocząć oczom od betonu i aut na każdym kroku.
Wieczorne spacery po okolicy, wystarczy wyjść na pola, drogę za miastem, by cieszyć się kolorami nieba i zachodami słońca.
Polowanie z aparatem - czy to miejskie zaułki, czy wyprawa w plener, wyszukiwanie ciekawych obiektów zawsze cieszy, a czasami zadziwia.
Poznawanie nowych smaków w miłym towarzystwie...
Robótki ręczne, dla siebie i teraz dla wnuka. Już sam rytuał wybierania, zamawiania włóczek z koleżankami, dzielenie się doświadczeniem dziewiarskim doskonale odwracają uwagę od nieznośnej rzeczywistości.
A na koniec niezawodne demotywatory, memy czy jak je nazywają:-)
Jeśli stosujecie inne jeszcze sposoby na podły jesienny nastrój, napiszcie proszę w komentarzu:-)
Że też ja takiego bezdomnego nie spotkałam na swej drodze. Z chęcią oddałabym mu mój kredyt, już by mi nie musiał niczego dawać...
OdpowiedzUsuńJa niestety tez nie spotkałam, może za mało spacerujemy?
UsuńPewnie nie w tych miejscach co trzeba 😁
UsuńNo nie zdradził ojciec dyrektor, gdzie mamy chodzić ;-)
UsuńDo niego sam przyjechał i mu podarował. Ciekawe czy z dokumentami 😉
UsuńPewnie jeszcze z pełnym bakiem ;-)
UsuńI pewnie dostał odpust zupełny na wieczność i uwierzył...😉
UsuńTak było, w końcu ojciec dyrektor nie kłamie... chyba :-)
UsuńHi hi hi😁 ale się uśmiałam. Buziaki😘
UsuńPoza robótkami ręcznymi i hodowaniem kwiatków doniczkowych, to i ja stosuję w.w. przez Ciebie umilacze życia. A do tego parę innych, jak np. oglądanie filmów, słuchanie muzyki, pisanie swoich tekstów proza albo wierszem, zabawa z psami albo leżenie z kotem słodko mruczącym na piersi. Pewnie by sie jeszcze parę innych znalazło, ale nie pamietam w tej chwili. Życie domowe w listopadzie i kolejnych miesiacach bardzo mi odpowiada ze względu na ubiegłomiesieczne przepracowanie w ogrodzie i na polu. Jedyny minus tego domowego umilania jest taki, że z reguły wtedy kilogramów przybywa, bo i apetyt rosnie i ruchu mniej. Ech! Zawsze cos za cos!:-))
OdpowiedzUsuńAle na wiosnę przy kolejnym nawarstwieniu prac wszelkich wszystko spalisz, a poza tym smakołyki dobrze wpływają na nastrój, a co ważniejsze ?
UsuńCzłowiek szczęśliwy nie liczy kilogramów ani minut:-)
No to nie mam szczęścia do bogatego bezdomnego, a jest tu sporo bezdomnych, dwóch koczuje nawet stosunkowo niedaleko mojego miejsca zamieszkania.Co prawda raz na jakiś czas znikają, bo tu usiłują ich w pewnym sensie udomowić, ale wracają niczym bumerang.Do "czasoumilaczy" to zaliczam czytanie, blogowanie, wszelkie moje "wyczyny" rękodzielnicze, choć ostatnio nieco się w tej materii zaniedbałam.
OdpowiedzUsuńBlogowanie jak najbardziej, smakowe herbatki i zdjęcia wnuka:-)
UsuńPięknie kwitnie ci ten grudnik!
OdpowiedzUsuńPrzygotowuję posta o podobnej treści, będzie w nim mowa jak radzę sobie z listopadem :)
Czekam w takim razie na Twoje sposoby:-)
UsuńMnie, niestety, wszystkie kwiaty padają, tylko w kuchni mogę je miec, ale ona ma ograniczona powierzchnię przecież:) Czytam, oglądam i podjadam ! no i bloguję, rzecz jasna:) Zapowiadają białą zimę, jak się sprawdzi, będzie co robić i co fotografować:)
OdpowiedzUsuńBiała zima jest super, tylko roztopów nie lubię:-)
UsuńRośliny hoduje, ale za dużo miejsca tez nie mam, bo każda ma inne wymagania, w sypialni to jedynie te, które oczyszczają powietrze...
Coraz trudniej znaleźć mi sposób na chandrę.Robótki zarzuciłam, bo ręce bolą w stawach. Czytanie sprawia kłopot, bo wzrok mi się pogorszył, a nie mogę nakłonić syna, by zawiózł mnie do okulisty i optyka, po nowe okulary. Do roślin nie mam za bardzo szczęścia, a i miejsca na nie za mało na parapetach. Tak naprawdę to, ograniczyłam się do czytania blogów i od czasu do czasu do napisania czegoś na własnym. U mnie na wnuka się nie zapowiada, więc i niespodzianki dla nowego członka rodziny odpadają. Niechaj zdrowie Ci dopisuje, żebyś jak najdłużej mogła cieszyć się swoimi umilaczami. Uściski.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Iwonko i mam nadzieję, że jakiś Anioł skruszy serce Twojego syna, by mógł być bardziej pomocnym:-)
UsuńDom i ogrod bardzo mi "umilaja" czas, nawet lubie pracowac na zewnatrz wiec sie nie zale, ale z takich osobistych umilaczy to przedewszystkim ksiazki, filmy i spacery. Najwazniejsze nie byc bezczynnym a takze umiec znalezc to ulubione zajecie i przy nim zostac czego ludzie czesto nie potrafiaja.
OdpowiedzUsuńTy masz duzo tych ulubionych zajec co dobrze bo tworza odmiennosc.
Mam nadzieję, że zapału na wiele rzeczy starczy mi na długo, tym bardziej, że na emeryturze jest sporo czasu dla siebie:-)
UsuńTakie ułaskawiacze jesieni są bardzo, bardzo ważne. Kiedy za oknem zimno i szaro trzeba się pocieszać drobiazgami.
OdpowiedzUsuńMyślę, że się uśmiechniesz jak zobaczysz o czym przed chwilą napisałam u siebie. Widzę u nas pokrewieństwo dusz :). Uściski, pięknej niedzieli.
Byłam, ale miło i znajomo, buziaki!
UsuńTwoje umilacze są mi bliskie.:)
OdpowiedzUsuńGrudnik ślicznie kwitnie, u mnie zbierają się storczyki już 4 raz w tym roku.:)
Oj zgadzam się, umilacze są potrzebne. Najbardziej lubię ( na razie ) krótkie spacery z mężem oraz odwiedziny u Wnusi.:)
A w ogóle cieszy mnie każdy dzień, nawet ten z deszczową pogodą.
Kiedy mam więcej sił, przeglądam garderobę, porządkuję dokumenty, szuflady, szafki etc. Mam z powodu pobytów w szpitalach sporo zaległości.
A kiedy mi się nie chce lub nie mam na to sił, nie pogardzę herbatką, ciepłym kocem i dobrą książką.:)
Pozdrawiam Cię jesiennie.
Masz rację , wiele zależy od naszego zdrowia i nastroju i nic na siłę. Jeśli jest ochota na wycieczkę, jedziemy, a czasem wystarczy film i lampka wina:-)
UsuńZdrówka na coraz dłuższe spacery!
Wypady nad jezioro czy książka są super!
OdpowiedzUsuńByle zdrowie było i możliwości:-)
UsuńJednym z pozytywów Ekwadoru jest fakt, że na równiku dzień trwa dwanaście godzin cały rok. Dzięki temu z chandrą jesienną i krótkim zimowym dniem ma spokój. Co nie znaczy, że nie mamy gorszych dni, wtedy spacer w góry, dobry film albo książka są dobre na takie momenty
OdpowiedzUsuńCzyli większość z nas ma podobne sposoby:-)
UsuńBardzo mi się podoba ten post.
OdpowiedzUsuńJuż nie chciałam na blogu setny raz marudzić na temat listopada i jego wpływu na mnie.
Kocham świeczki, światełka, kocham kwiaty - właśnie zakwitła moja biała grudniówka, czerwona pączkuje. Foty, spacery, czytanie.
Lubię też kolorować bardzo zawiłe mandale i rysować je. Maluję też maki. :)
Oglądam sporo filmów, dzisiaj skończyłam serial "Merlin" na Netflixie.
Ale generalnie najbardziej tęsknię za morzem i spacerami brzegiem morza...
Szum fal i mewy, bajka!
UsuńPomyśl o lampce wina nad morzem i już się robi cieplej!
Byle do wiosny:-)
w sumie lubię jesień szczególnie jak nie jest mokro. Strasznie podobało mi się "szturanie" na szydełku więc zaczęłam - no i mam swój czasoumilacz szczególnie że noga jeszcze się nie zrosła :((
OdpowiedzUsuńTo pochwal się, co tam wysztrykujesz na tym szydle:-)
UsuńOj ta noga, oby całkowicie sprawna była!
Mnie w sumie wystarczą dobre książki. Mają jedną wadę - zbyt szybko się kończą. A w weekendy skoki narciarskie :)
OdpowiedzUsuńAno tak, przyjdzie czytać niektóre od nowa:-)
UsuńChyba wszystkie umilacze wymieniłaś, więc dodam już tylko kota śpiącego na kolanach.;)
OdpowiedzUsuńKota nie mam, a podobno mruczanki działają cuda!
UsuńTaka prawda! :)))
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńO moich sposobach wiesz już chyba wszystko:)
Właściwie są podobne do Twoich, z wyjątkiem może zamiłowania do geometrii.
Czy może jednak Ty także?
Pozdrawiam:)
O nie, geometria nigdy nie była moją mocną stroną, chyba że w poetyckim wydaniu...
UsuńDobrze zauważyłaś Kochana syn nie wie narazie nie mówię dopuki nie podejmę oatatecznej decyzji
OdpowiedzUsuńWiesz dziś podsunął mi Twoj wpis myśl zawsze chcialam miec takiego kwiatja nie wiem grudnik u nas na niego mówią i chyba musze sobie kupic by sie nim zajac by patrzec jak kwitnie jak późno wiec plan mam kupic sobie kwiatuszka
Mój kwitnie już po raz drugi, dosłownie obsypany kwiatami!
UsuńChyba dobrze robisz, to Twoja decyzja w końcu.
Mnie też już zaczyna kwitnąć "grudnik" , kolejne zamówienie na chustę się robi , no i pisanie drugiej części książki trwa - tak że czasem nie wiem "w co ręce włożyć" :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie różne nieprzyjemne spotkania, to szczęście byłoby pełne!
UsuńNie mam czasu na jesienne nudy i wiosenne przesilenia...Ponoć tak jest, jak człek kocha to co robi, a ja jestem bardzo "kochliwa"...;o)
OdpowiedzUsuńNie chodzi o nudę, ale widać należysz do małego procenta osób, na które pogoda nie ma wpływu, zazdroszczę!
UsuńFizycznie ma, psychicznie nie...;o)Zawsze jakoś promyczek się przez chmury przebija...;o)
UsuńPromyczków ci u mnie dostatek, właśnie dzięki miłym drobiazgom:-)
UsuńJoAsiu, mam bardzo podobnie jak Ty :) ..zawsze mam coś do zrobienia, wciąż czasu jest za mało na wszystko ;) ..a dni bywają różne, różniaste, więc aby smutaski odpędzić, najczęściej oglądam filmy, żeby za dużo nie rozmyślać ;)
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam ciepło i serdecznie, życzę wspaniałego tygodnia ♥️
Najważniejsze, to nie dopuścić, by to chandra rządziła nami:-)
UsuńZdrówka i ciepełka!
Moim największym problemem o tej porze roku jest to, że mam mniej energii i czuję się, jakby doba się skróciła... więc i czasu, który można by sobie umilać, jakoś mi brakuje.
OdpowiedzUsuńAle uprawa roślin jest dobra o każdej porze roku! Choć moje zdecydowanie wolą lato, są wtedy ładniejsze, teraz mają mało światła i suche powietrze. A kolczaste dzieci poszły zimować, nie mam ich tak bardzo na widoku jak wcześniej i nie mówię im, jakie są cudowne. :)
To prawda, ja tez funkcjonuję wedle światła dziennego i po prostu czas burej jesieni mogłabym przespać!
UsuńKochana Asiu ostatnio jestem tak zabiegana ze nie mam sily na nic. Maz chory nie moze wychodzic z domu bo mu doktorka w zwolnieniu napisala lezec to lezy wiec ja latam. Dziewczyny czasem cos pomoga ale tez maja duzo zajec, nauki bo i sprawdzianow masa. Ja ostatnio sobie ciekawa stronke znalazlam o etnografii i goralach i wieczorem czytam, cos zanotuje :) Oprocz tego wymyslam wlasne dania z miesa. W sobote wyszedl mi przepyszny gulasz. Szukam czasu zeby znow cos skrobnac na blogu dla Was :) Pozdrawiam Cie najserdeczniej
OdpowiedzUsuńNo właśnie, bo długo nic nie zamieściłaś, ale wiadomo, życie wygrywa z blogiem, nie ma zmiłuj!
UsuńZdrówka dla Was wszystkich!
Czasoumilacze na jesienny listopadowy spleen są niezbędne. :) Choć u mnie czasem przegrywają z tym paskudnym listopadem.
OdpowiedzUsuńWiesz, gdy czytam o tym, co w kraju i widzę najbliższe otoczenie, to listopadowy marazm nie pomaga...
UsuńAsiu stosuję podobne, ale najczęściej spacery z Nikonem. A wiesz, że ostatnio myślę o robótkach ręcznych. Ale jak to się skończy, nie wiem. 🤔🙂.
OdpowiedzUsuńSpróbuj, Tereniu, to doskonałe zajęcie na deszczowe dni!
UsuńCzytając Twój tekst zdałam sobie sprawę, że w zasadzie to ja już nic innego nie robię tylko umilam sobie czas... mało tego ciągle czuję niedosyt i nie ustaję w poszukiwaniu nowych możliwości :) I wcale nie chodzi tu o jakieś spektakularne "czasoumilacze" okazuje się, że umiejętność cieszenia się z małych rzeczy daje mi poczucie szczęścia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA co w tym złego, takie Twoje prawo, kto powiedział,że mamy być tytanami pracy? a doceniać drobiazgi to i sztuka i szczęście!
Usuńzwłaszcza gdy kiedyś było się tytanem pracy... o czym dziś już nikt nie pamięta... a emerytura każdego miesiąca przypomina , że nie było warto :) :) :)
UsuńNiestety, ja tez zdaję sobie z tego sprawę i w ostatnim roku nie zamierzam zbawiać świata!
UsuńU mnie czasoumilacze walczą ze sobą. Wycieczki z fotografią mają u mnie największą przewagę, zawsze je wybiorę a książka demotywuje mnie do innych zajęć w domu.
OdpowiedzUsuńU mnie czytanie konkuruje z wycieczkami, chyba że pogoda decyduje, co wybrać:-)
UsuńJesienia i zimą jako jedyna chyba nie narzekam na pogodę, więc nie mam sposobu na te pory roku. One same w sobie, swoim jestestwem są sposobem na dobry nastrój.
OdpowiedzUsuńTym razem nie mogę ptaszkom niczego wywiesić. Nie mam balkonu ani niczego za oknem, na czym można by coś przyplątać, więc tej zimy nie popatrzę na ptice z fotela. Chociaż czasami sikorki zaglądają do mnie z parapetu.
Pamiętam, że to Twoja pora i nie musisz się wspomagać:-)
UsuńDobra książka, dobra muzyka, rozmowy (w obecnych czasach przez telefon) z kimś kto posłucha i doradzi, oglądanie pism (moze nawet starych) z pięknymi krajobrazami, oglądanie zdjęć i filmów z wakacji.......
OdpowiedzUsuńJa lubię oglądać pisma wnętrzarskie lub programy o modernizacji domów:-)
UsuńOczywiście jeszcze można maliwac obrazy kolorowe, jaskrawe i pełne słońca.... Wszystko dla podniesienia obie nastroju. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMalować nie potrafię, ale podobno dobrze jest kolorować mandale:-)
UsuńJak ja dawno sikorki nie widziałam! Kiedyś były i na moim podwórku. To ważne wiedzieć, co poprawia nam nastrój i mieć coś, czym można się zająć i to sprawia przyjemność.
OdpowiedzUsuńA u nas są, czasem po 4 naraz:-)
UsuńGorzej, gdy poprawianie nastroju bywa kosztowne;-)
A tam gdzieś, za uszami szumy jakieś: drożyzna, covidowa nieporadność rządu, modły o III wojnę światową - to też się dzieje.
OdpowiedzUsuńA w szkołach bałagan, kwarantanny, masakra maseczkowo-przeciągowa!
UsuńDobra książka lub film jest świetnym czasoumilaczem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To prawda, w dodatku zawsze od ręką.
UsuńJaki piękny ten "Grudnik". Mam podobnego, ale zdziczał, bo się nim nie zajmowałem. Na "umilacze" też nie mam czasu, bo nadal pracuję zdalnie.
OdpowiedzUsuńSkoro praca tak Cię absorbuje, to może nie musisz szukać umilaczy?
UsuńNo i nie szukam. 😁
UsuńDodam jeszcze spotkania z przyjaciółkami przy domowym ciastku.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
O tak, to też miły element naszego życia:-)
UsuńMogę ci przybić piątkę :) Wiele rzeczy nam się pokrywa. Dla mnie największym umilaczem jest czytanie - raz romansidło, innym razem fantastyka, jeszcze innym soczysty kryminał :) A jak do tego jest ciepłe kakao to już w ogóle bajka :D
OdpowiedzUsuńNo ba! Połączenie lektury ze smacznym dodatkiem to idealna sytuacja:-)
UsuńMoim podstawowym czasoumilaczem jest tzw. praca i przygotowywanie się do niej, więc odtwarzam lub powtarzam sobie pozycje książkowe i inne, aby przekonać się, że mój umysł nie zasługuje jeszcze na demencję. Jako że nie podróżuję wiele po mieście - co najwyżej do dwóch sklepów - 50 i 150 metrów odległości, umilam sobie czas przygotowywaniem posiłków, także dla piesków (uwaga - przekaż posiadaczom szczekających czworonogów, że najlepszym środkiem na biegunkę, jelita i żołądek jest gotowana, posiekana mieszanina batatów, dyni i mięska z indyka. Żona znalazła receptę na schorzenie Adelki, na które przez 2 miesiące różnej maści weterynarze nie mogli znaleźć skutecznego środka. Dzisiaj nie dość, że dziewczynka zdrowieje, to pożarłaby swój pokarm razem z miseczką, przed czym, rzecz jasna, ją i miseczki bronię... ciekawe, czy na ludzi w/w mieszanina działa... oj, odbiegłem od tematu. Ponieważ nie bardzo wychodzę, przeto, o czym zresztą pisuję, spoglądam na internetowe filmy, a ostatnio uzupełniam kolekcje obrazów (mój konik na biegunach) na "pintereście". Czasoumilaczem bywa też słońce, gdy pojawia się rankiem i budzi mnie promieniami złotymi... a tak w ogóle to ten późnojesienny spleen w moim przypadku wynika z braku dostatecznej ilości słońca, z krótkiego, a dzięki zmianie czasu, tym bardziej krótkiego dnia. Umilam sobie ten mój czas wolny buszując w nocy, pisząc, czytając, patrząc na śpiące piesełki, jakie to warianty słodkiego snu wymyślają; czasami też umilaczem bywa sen, zwłaszcza w sąsiednim pokoju - tamże w pokoju moich kobiet śpi mi się doskonale, zwykle godzinka lub nawet dwie przed wieczorem, choć nie zawsze na sen mam czas... to by było na tyle...
OdpowiedzUsuńJa raczej jestem skowronkiem, więc nocy nie zarywam, ale rozumiem, że nocny spokój i cisza wielu ludziom odpowiadają bardziej, niż zgiełk dnia.
UsuńLeczenie wielu dolegliwości dietą jest znane od dawna, rozgotowaną marchewkę z ryżem często stosowałam sama, w ogóle lecznicze własności pokarmów to ciekawy temat:-)
Staram się dużo spacerować /jeśli nie pada i za bardzo nie wieje/ czytam dużo no i słucham dobrej muzyki...
OdpowiedzUsuńCzyli kulturalnie i rekreacyjnie:-)
Usuńbardzo lubię świece - zaraz się wyciszam :)
OdpowiedzUsuńJa wolę inne światełka, bo świece zapachowe nie zawsze służą mojej głowie...
Usuńa to też prawda - ale zawsze można te bezzapachowe mieć - tradycyjne
UsuńJa również lubie zapalic swiece w jesienny wieczor
OdpowiedzUsuńJak mawia znajoma - chleb z pasztetem, byle przy świecach ;-)
UsuńBardzo przyjemne te czasoumilacze, ale ... opaska i komin rewelacja! I ten kolor! :)
OdpowiedzUsuńPasują mi do kurtki i płaszcza:-)
UsuńPiwo bez alkoholowe potrafi mi poprawić nastrój.
OdpowiedzUsuńNo i gry komputerowe.
Dobre jedzenie..
Niezły zestaw, a podobno bezalkoholowe mają teraz całkiem dobry smak:-)
UsuńCzasoumilacze zawsze "będą w cenie".
OdpowiedzUsuńGdy dzień słoneczny, to trochę mniej potrzebne...
UsuńSpośród takich czynności, które umilają mój czas, to mogłabym wymienić obserwowanie zwierząt, słuchanie muzyki albo podcastów, czytanie książek lub mang, oglądanie filmów lub anime, angażowanie się w proces twórczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie!
Twórczość, jakakolwiek angażuje nas czasami w całości i to jest cudowne!
Usuń