Gdy obserwuję , ile nieszczęść czy trudności życiowych dopada niektórych ludzi, to zastanawiam się czy to zbieg okoliczności czy jakaś inna niewyjaśniona przyczyna.
Ile trzeba mieć samozaparcia, dobrej woli, optymizmu, zdrowia by przetrwać łańcuch złych wydarzeń w naszym życiu?
Nie zawsze mamy to wszystko na własne życzenie, tak się po prostu dzieje, bo nie sami mamy wpływ na to, co nas spotyka.
Życie B. nigdy nie było łatwe, najpierw rozwiedli się jej rodzice i to wcale nie było rozstanie w przyjaźni. Męża trafiła zaradnego, ale im szybciej robił karierę i mnożył majątek, tym bardziej był nieprzyjemny dla żony i wymagający dla dzieci. Nie zostawiła go w zasadzie dla dzieci, obiecywała sobie, że po maturze syna, odejdzie już na pewno. Nie odeszła, bo zachorowała jej teściowa, którą opiekowała się do śmierci starszej pani , a stosunki między nimi zawsze były dobre.
Być może decyzję o odejściu od męża opóźniła także choroba przyjaciółki, rak jelita. Nie dość, że opiekowała się koleżanką, załatwiała leczenie, podtrzymywała na duchu, to jeszcze troszczyła się o jej rodzinę, bo dla dzieci chorej była najmilszą ciocią. Przyjaciółka zmarła, a B. została bez jedynej bratniej duszy...
Nie odeszła także później, bo wesele syna, opieka nad matką, która zaczęła niedomagać... a mąż z wiekiem zrobił się jakby łagodniejszy.
Gdy już wszystko wychodziło na prostą i zaczęła myśleć o sobie, matka B. zachorowała na raka, opieka spadła znowu na nią, bo brat nie mieszkał w Polsce.
Pandemia też nie ułatwiła jej życia, zachorowała sama na covid, ciężko przeszła chorobę, do tej pory odczuwa jej skutki. Gdy odwoziła mamę do szpitala dostała wiadomość o śmierci bratanka. Młody chłopak zmarł nagle na zator płucny, jej ukochany chrześniak...
Po pogrzebie bratanka czekała na powrót mamy ze szpitala, by znów zorganizować opiekę, bo sama pracuje przecież zawodowo, gdy okazało się, że nie może matki odwiedzić nawet, bo leży w izolacji - zarażona covidem. Lekarz doradził załatwienie opieki paliatywnej dla mamy, o ile przeżyje covid, bo słaba bardzo i niezaszczepiona.
Jakby tego było mało, dowiedziała się o problemach zdrowotnych syna, który potrzebuje operacji, ale zabieg odraczany jest w nieskończoność przez restrykcje covidowe.
Gdy rozmawiałam z B. ostatnio, doradziłam wizytę u lekarza, bo wygląda jak zdjęta z krzyża, oczy podkrążone, nie je, nie sypia, wszystko ją drażni, skupienia na pracy zero.
Zadzwoniła do przychodni, pani doktor łaskawie dała 3 dni wolnego i zapisała prochy.
Obawiam się, że w końcu te wszystkie zdarzenia odbiją się na jej zdrowiu, odpukać!
I pomyśleć, że czasami narzekam na fatalną pogodę...
Wyjątkowy splot niepomyślnych zdarzeń. Wytłumaczenia nie ma - a może jest w innym wymiarze? Może B. być typem ofiary, który nie potrafi się zmienić, bo nie wie, że może i przyciąga takie sytuacje. Może też działać prawo karmy tłumaczące podobny ciąg zdarzeń. W każdym razie współczuję bardzo.
OdpowiedzUsuńNo faktem jest, że chyba rzadko zdarzają się takie życiorysy, choć nasze mamy i babcie też nie miały lekko...
UsuńTak już jest z Dobrymi Ludźmi...Widzą za dużo, czują zbyt mocno i "obrywają" z każdej strony...
OdpowiedzUsuńMoże czasami są zbyt dobrzy? Odrobina egoizmu dla własnego dobra...
UsuńPiękna historia wytrzymywania, wytrzymywania, wytrzymywania i liczenia kiedyś na nagrodę. Która nie nadejdzie, bo jesteśmy w stanie poczuć szczęście tylko wtedy, gdy się tego wcześniej nauczyliśmy. Bardzo często za tym ciągłym pomaganiem, przemieszczaniem się, wtykaniem paluszków w nie swój deser jest ogromny strach i potrzeba kontroli. No i ziszcza się jej, tak jak czuje w głębi siebie, świat jest okropny.
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze nawet pytałam - dlaczego akurat ty? no przecież ktoś musi! ale tych ktosiów można by zmobilizować do pomocy...
UsuńJakoś to tam sobie usprawiedliwia. Możliwa z wielu odpowiedzi: bo nigdy nie czułam się kochana, więc spedzam czas narzucając się innym, żeby o tym nie myśleć.
UsuńByć może coś sobie rekompensuje...
UsuńAno właśnie - dlaczego na pewnych ludzi spada tyle nieszczęść a inni przechodzą przez życie leciutko i bezboleśnie? Fatum, kara z grzechy w przeszłym wcieleniu, dziwny splot przypadków...? Nigdy sie tego nie dowiemy, bo to są pytania bez odpowiedzi. pytania zadawane sobie przez ludzi o tysiecy lat. Bo zawsze tak było, jest i będzie, że cierpienie przyciąga cierpienie a pieniądze kolejne pieniądze. Ale niezależnie od tego jak przeżywamy te nasze życia - jedyne jakie mamy - przemijamy, idąc wszyscy ku temu samemu celowi.Tylu było przed nami, tylu będzie po nas. Tacy sie sobie ważni wydając, a tak niewiele w gruncie rzeczy znacząc...
OdpowiedzUsuńTo chyba poeta Twardowski lub Tischner powiedział, że nie zadaje się panu Bogu niektórych pytań...
UsuńPrzemawia do mnie komentarz Moniki. Są ludzie, szczególnie kobiety/!/,które żyją dla innych, własne życie pozostawiając przypadkowi...
OdpowiedzUsuńSmutna historia.
Smutna i końca nie widać!
UsuńJa dość asertywnie podchodzę do takich opowieści. Gdybym chciała, mogłabym też moje życie przedstawić jako pasmo nieszczęść. Serio :) Wybrałabym jak rodzynki same złe wydarzenia i ułożyła w miseczce obok ciastka, z którego je wydłubałam. A ciastko ma jeszcze daktyle, orzeszki, żurawinę. W międzyczasie kobietka miała wybór. Przeżywała różne stany, mniemam, że szczęście również. Poza tym, znajdowała sobie rożne wymówki by nie odejść od przykrego męża, który jej się wcale nie wydarzył, tylko sama go sobie wybrała. Wiesz Jotko, nadmiar empatii czasem jest szkodliwy, mąci nam obraz tego co jest. A każdy sam odpowiada za swoje życie jednak i za swoje wybory też. Zrozumiałam, że muszę się nauczyć współczuć, ale jednocześnie widzieć siłę tych ludzi przechodzących przez trudne lekcje. Nawet jeśli tą siłą jest schemat ofiary ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, jej życie tez miało momenty radosne, ale kumulacja złych w krótkim czasie powoduje, że szybko zapominamy o tych lepszych...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJak widać - wiele...
Najtrudniej, gdy obok nie ma kogoś, kto wspomógłby przyjaznym gestem, ciepłym słowem. Przykre, zwłaszcza kiedy słyszało się przysięgę, że "na dobre i na złe"...
Pozdrawiam:)
Tak, to jest w sumie najsmutniejsze, bo mając oparcie w mężu, byłoby jej lżej.
UsuńWytrzymałość ludzka jest nie do wyobrażenia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...
UsuńEmpatia i asertywność, bardzo trudno znaleźć równowagę pomiędzy jednym a drugim, ale warto tej równowagi szukać, bo od tego zależy jakość naszego życia.
OdpowiedzUsuńAsertywność to trudna sztuka, może czasami nie można inaczej?
Usuńpotworne odkrycie - życie nie wszystkim daje tyle samo radości i trosk. jedni walczą o pojedyncze złotówki, innym los w ręce pcha pełne walizki.
OdpowiedzUsuńmoże to kara, czy nagroda za wcześniejsze osiągnięcia? reinkarnacja nie jest wszak wykluczona.
ileż razy sam sobie, w mrokach nocy i oparach alkoholu zadawałem to pytanie - dlaczego innym przychodzi łatwo to, o co ja musze walczyć do utraty sił? zasłużyli sobie, czy ja zgrzeszyłem?
a potem czytam coś absurdalnego i widzę tekst - nikt nie obiecywał, że będzie równo...
może faktycznie każdy dźwiga tyle, ile jest w stanie, albo tyle, ile trzeba, żeby go złamać?
Bardzo filozoficznie do tego podszedłeś. Niektórzy twierdzą, że to zamysł boski, jakieś ukryte przesłanie, tylko jakie?
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWspółczuję B. Ale... Nie jest to po prostu zwykłe życie? Takie już ono przecież jest... Z chorobami i nieuchronną śmiercią... Każdy raczej ma takie, jeśli w opowieści o nas odrzucimy wszystko, co dobre, szczęśliwe, kolorowe...
Pozdrawiam serdecznie.
Może i tak, wszak nie wiemy, co w zanadrzu kryją ci pozornie szczęśliwi i bogaci...
UsuńPomagając innym w konsekwencji pomogła i sobie - nie rozwiodła się. Czy dobrze zrobiła? Tego nikt nie wie, ale dzieciom na pewno wiele stresu.
OdpowiedzUsuńCzemu tak się dzieje, jak B.? Ludzie cierpiący są często bardziej niż inni uwrażliwieni na ból innych, intuicyjnie go wyczuwają i współodczuwają, czyli bardziej empatyczni.
Myślę, że nie rozwiodła się tez dla korzyści materialnych, przyzwyczajona do pewnego poziomu życia. Reszta to jakby cena za taką decyzję...
UsuńCzasem trudno odróżnić, co jest sednem, a co pretekstem; może masz rację; to Ty ją znasz.
UsuńJotko, wybacz - szybciej myślę, niż piszę i opuszczam niektóre wyrazy, licząc na Twoją domyślność ;) i wyrozumiałość. Komentarze czytam (albo i nie) po ich opublikowaniu, bo są bardziej wyraźne.
Tez mi się to zdarza, zwłaszcza gdy piszę komentarz z pracy , w przerwie na kawę, bo mam tam stary komputer i dziwnie wyświetla pole komentarzy na Wordpressie.
UsuńNaprawdę, nie przejmuj się.
Życie nie jest sprawiedliwe... Niektóre wydarzenia są wynikiem własnych decyzji, ale choroby bliskich nikt sam nie wybiera.
OdpowiedzUsuńOdnosząc się również do niektórych komentarzy, faktycznie te same sploty zdarzeń można przedstawić w różny sposób, ale czasami rzeczywiście na kogoś spada dużo nieszczęść i trudności i tak naprawdę nie ma wytłumaczenia, dlaczego - podczas gdy inni jakoś zawsze spadają na cztery łapy.
W takim zestawieniu sytuacji trudno znaleźć coś optymistycznego, minusy przewyższają plusy...
UsuńKobiety są na ogół silniejsze psychicznie od nas - mężczyzn. I na ogół wytrzymują więcej ciosów - także zadawanych bezrozumnie przez nas. A gdy już dochodzi do ostateczności - wykańczają nas psychicznie ze skutecznością, do której nam daleko..
OdpowiedzUsuńPodobno kobiety w ogóle bywają silniejsze, bardziej wytrzymałe itd.
UsuńAlbo po prostu więcej biorą na siebie i MUSZĄ dać radę...tylko dlaczego muszą?
Od kobiet dużo więcej się wymaga niż od mężczyzn. I może one jakoś podświadomie chcą sprostać tym wymaganiom????
OdpowiedzUsuńKażda opcja jest możliwa. Inna moja znajoma opiekowała się matką sama, choć też miała brata...
UsuńCo cię nie zabije to w końcu i tak doprowadzi do twojej śmierci, parafrazując. Na pewno nie wzmocni. Zabierze nerwy, zdrowie, zmieni, da wiedzę, ale okupione będzie nieziemsko. Takie jest moje zdanie w kwestii nieprzyjemnych zdarzeń losowych, których sama mam całkiem sporo. Nie wiem ile jest w stanie znieść człowiek, ale w końcu nie da rady. Każdy ma swój limit.
OdpowiedzUsuńTo prawda, niektórzy popadają sami w chorobę, załamują się psychicznie lub zostawiają wszystko, a potem szuka ich cała Polska...
UsuńNasze są wybory a z nimi ich konsekwencje... rezygnacja i brak wiary w siebie może człowieka osłabić bardziej niż jakikolwiek uszczerbek fizyczny i często jest przyczynkiem dodatkowej dawki bólu i cierpienia w życiu takiej osoby.
OdpowiedzUsuńTo prawda, te wybory przez lata warunkowały jej życie, może miała za mało odwagi, może źle określiła priorytety...
UsuńTo już odkryć musi ona sama. Inaczej do końca swoich dni będzie męczennicą.
UsuńA może oczekuje podziwu? kto to wie?
UsuńZnałam taką cierpiętnicę, która opiekowała się teściami, rodzicami sąsiadów, którzy prosili, a ona nie potrafiła odmówić, swoim oprawcą, gdy stracił po alkoholu nogi, a kiedy w końcu zmarł, nie umiała żyć bez kłopotów, więc wpadła w depresję i lekomanię. Tak też bywa.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
No tak, taka jej natura widać...
UsuńNiby mądre nasze przysłowie mówi „kowalem swego życia każdy bywa sam” czy „jak sobie pościelisz tak się wyśpisz”…wiele zależy od nas samych. Nie lubię dawać rad, bo nie lubię jak mi je dają…może jednak czas zacząć myśleć o sobie a nie o wszystkich naokoło. To wcale nie egoizm. Każdy z nas od czasu do czasu musie się zresetować.
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania, ale może ona jest od tego uzależniona w jakiś sposób? Sama już nie wiem...
UsuńAno, bywa różnie... współczuję Dziewczynie!
OdpowiedzUsuńJa też jej współczuje, mimo wszystko...
UsuńNiektórzy mają ciężkie życie. Przeważnie jak spadnie nieszczęście, spada następne i następne. Ciężko czeka się na promyk słońca, ale są ludzie jak ta Pani. Silna, nie poddaje się i walczy. Szacunek, podziw... ale
OdpowiedzUsuńNie skromnie napiszę, że też zawsze myślę o innych. O tym, że nie ma kto za mnie przyjść do pracy, że są takie a nie inne problemy. I bach - zakończyło się wszystko szpitalem.
Po awansie na wyższe stanowisko, którego nie chciałam i nie chcę nadal - człowiek stawał na głowie, bo trzeba dać przykład. Nie ważne, że gorączka, nie ważne, że noga spuchnięta, nie ważne że ... i bach - masz babo placek, cały luty na L4. Nie dało się inaczej. Covidek swoje, ale powikłania dają się we znaki, ale już lepiej.
Proszę Jotko, uściśnij tą Panią ode mnie i powiedz że jest niesamowita, ale nich zadba o siebie i o swoje zdrowie.
Uściskałam ja już parę razy, tyle było tych przykrych okazji!
UsuńSama przekonałaś się, że zdrowie najważniejsze, nie ma ludzi niezastąpionych, co widać po odejściu pracowników na emeryturę...lub na druga stronę.
Mam swoje lata i z moich obserwacji, a nawet autopsji, wynika, że ludzie, którzy skupiają się tylko na problemach, ściągają ich na siebie jeszcze więcej. Egoizm w słusznych dawkach jest zawsze wskazany.
OdpowiedzUsuńNo masz rację, tez wiem z autopsji, że czasem trzeba odpuścić, zwłaszcza gdy są tacy, co lubią wykorzystywać....
UsuńJa przed snem patrzę na sufit i dziękuję że jest... Mamy za co dziękować.
OdpowiedzUsuńCzasami brakuje słów by coś podsumować. Czasami sufit jest dobrym schronieniem i ciszą.
Każdy szuka swojej drogi, byle działało...
UsuńZgadzam się, że nie zawsze mamy wpływ na to co nas w życiu spotyka.
OdpowiedzUsuńNa przykład utrata bliskich z dnia na dzień potrafi człowieka totalnie zdołować. Pieniądze bardzo często sprawiają, że człowiek zaczyna nie dostrzegać wartości innych osób, gdyż zapędza się w błędną machinę pomnażania majątku, ale zdarzają się wyjątki, że człowiek się opamięta byle nie za późno. Historia tej kobiety naprawdę jest dosyć smutna, ale dramatów innych ludzi odkąd świat istnieje jest naprawdę pełno. Niektórzy ludzie faktycznie mają całe życie pod górkę, ale najważniejsze to mieć w tej podróży przy sobie ludzi, którzy pomimo wszystko będą nas wspierać niezależnie od sytuacji :) Pozdrawiam.
O tak, ostatnim zdaniem świetnie to podsumowałaś, mieć przy sobie wspierające osoby, to bardzo dużo.
UsuńWydaje mi się, że chyba nie ma człowieka, którego życie jest tylko łatwe i przyjemne. Na pewno na jednych spada dużo więcej trosk i problemów, inny ma znacznie łatwiej, ale dla każdego z nich, to ich problemy są najdotkliwsze. Najważniejsze, to w każdym życiu dostrzegać to co dobre i być za to wdzięcznym. Wtedy naprawdę dużo łatwiej i szczęśliwiej się żyje.
OdpowiedzUsuńZ reguły widzimy tylko to, co na powierzchni, a sprawy mają się zupełnie inaczej...
UsuńKażdy jest kowalem swojego losu - oczywiście jest oklepany standaft, ale jak prawdziwy. Kłopoty, trudności, choroby kto ich nie ma, nie zna. Ja szukam pozytywów w życiu, tych chwil kiedy wszystko jaśnieje i staje się kolorowe.
OdpowiedzUsuńBez tego, życie byłoby nie do zniesienia.
UsuńJoAsiu, każdy ma swoją drogę przez która musi przejść.. to, że nie odeszła od męża jest Jej sprawa.. nikt nie ma prawa osądzać, czy dawać rady, bo nie jest Nią, to jest Jej życie i tylko Ona wie dlaczego podejmuje takie a nie inne decyzje.. nie znoszę ludzi, którzy mówią, że to czy tamto powinna była zrobić itp.. wyjątkiem jest sytuacja, kiedy Kobieta prosi o pomoc..
OdpowiedzUsuń..nie będę się rozpisywała, bo to temat rzeka i każdy ma swoje postrzeganie na życie..
- pozdrawiam najcieplej, życzę zdrówka i pięknych chwil ♥
Ależ nie, nikt jej raczej nie ocenia, ale jeśli ktoś narzeka , to powinien próbować przynajmniej zmienić swoją sytuację na lepszą. Gorzej, gdy ktoś prosi o pomoc, a jej nie dostaje nawet od najbliższych.
UsuńSłoneczko wyszło, więc słonecznie Cię pozdrawiam:-)
..wiem, że nie oceniasz JoAsiu, przepraszam jeśli to źle wyszło, napisałam to ogólnie, bo znam podobne sytuacje ;)
Usuń- moc cudowności życzę ♥
Kochana, bez obaw, rozumiem doskonale, my czasami się dziwimy, a nie wiemy, jak sami byśmy postąpili w jakiejś sytuacji, każdy inaczej reaguje na splot takich okoliczności...
UsuńW takich sytuacjach zawsze przypomina mi się piosenka Maryli Rodowicz "Ja to mam szczęście, że w tym momencie"... itd...
OdpowiedzUsuńNo tak, też pasuje! Szczęście lub dopust boży, każdy dźwiga swój krzyż.
UsuńOd dawna psycholodzy i socjolodzy glowia sie nad zjawiskiem "dlaczego nie odchodzi?". Zwlaszcza iz obecnie jest latwiej niz za krola Cwieczka.
OdpowiedzUsuńNiektóre kobiety nie maja odwagi, brak wiary w siebie ogranicza możliwości...
UsuńNatura tak wyposażyła kobiety że są troskliwe i opiekuńcze. Już małe dziewczynki w przedszkolu tulą lalki, okrywają kocykami by nie zmarzły. Nic w tym złego, byleby tylko umieć oddzielić realną i konieczną pomoc, od nadgorliwości. Nie odchodzą , bo przeraża je nowe życie, też nie wiadomo jakie.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, uzależnienie nawet od kasy męża tez nie pomaga...
UsuńTeż ostatnio miałam takie ponure rozmyślania, dlaczego... Dlaczego ludzi dobrych spotyka tyle nieszczęść? Dlaczego dbający o zdrowie potrafią i tak nagle ciężko zachorować? Dlaczego miłość, to najpiękniejsze uczucie, tak często wystawiane jest na próbę. Bardzo współczuję B. i wszystkim, których dopadły takie poważne problemy zdrowotne w tej historii. Takie czasy nastały, że z każdą chorobą jest coraz trudniej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Przesyłam uściski i dla niej i dla Ciebie.
A na pogodę można trochę ponarzekać, bo takie skoki też źle wpływają na samopoczucie.
Ja także bardzo, czasami nie można pomóc, a serce pęka...
UsuńMoże przekleństwo pokoleniowe? O sile tego czegoś, przekonałam się osobiście.
OdpowiedzUsuńMoże tak, może taka osobowość, może zbieg okoliczności - w sumie każde wytłumaczenie jest możliwe.
UsuńB. miała wybór - za każdym razem podejmowała decyzję o zostaniu, zagryzieniu zębów i pomocy. Czy to było złe? Nie wiem. Może taka jej natura? Może wystarczyłoby te 20 lat temu pogadać, postawić granice i się ich trzymać? To gdybanie... Nigdy nie jest za późno by być szczęśliwym. Nie zawsze trzeba wywracać życie do góry nogami, by się tak czuć. Ale samemu jest ciężko przekierować myśli... terapia pomaga, leki też, ale pomaga też modlitwa, rozmowa i wsłuchanie się w siebie.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest za późno, by być szczęśliwym...to bardzo ważne!
Usuń