Czasami nasze oczekiwania mijają się z realiami, a być może wyobrażenie o jakiejś osobie obrosło legendą, którą pielęgnowaliśmy przez lata z nadzieją na ... właśnie, na co?
Miało to być sympatyczne spotkanie po latach.
Nie widziały się od lat, to znaczy widywały, ale nie miały okazji porozmawiać, a były kiedyś bardzo zżyte, może nawet łączyła je przyjaźń?
Życie szybko pędzi, praca, dzieci, kolejne wyzwania, problemy, które trzeba pokonywać, wielkie plany i równie wielkie rozczarowania, każda z bohaterek opowieści przeżywała po swojemu.
Czasami widywały się z daleka, słyszały o sobie od znajomych, Anna czytała o Ewie w prasie, bo ta stała się osobą rozpoznawalną, a nawet publiczną.
Gdy doszło do spotkania i rozmowy na neutralnym gruncie, obie panie bardzo się ucieszyły, jakby na nowo zaiskrzyło, wróciły wspomnienia wspólnych babskich wieczorów i wypraw.
Ewa następnego dnia zadzwoniła i zaprosiła koleżankę do domu, jak to stwierdziła - na odnowienie starej przyjaźni przy kawie i winku.
Anna wiele sobie obiecywała po tym spotkaniu, wszak dawniej nadawały na tych samych falach i choć obie bardzo różnych temperamentów i ambicji, zawsze miały o czym gadać i spędzały z sobą wiele czasu, nawet gdy każda miała już chłopaka.
Spotkanie zapowiadało się na tym bardziej sympatyczne, że miał to być babski wieczór, obie zadbały o opiekę nad dziećmi, a oglądanie nowego domu koleżanki to zawsze frajda, może posiedzą w ogrodzie?
Dom stał w szeregu, na podjeździe auto męża, a więc jednak nie będzie to babski wieczór...
Anna została przywitana bardzo serdecznie, stół nakryty wspaniale, ale po krótkiej wymianie grzeczności na scenie pojawił się mąż koleżanki.
Elegancki , z teczką usiadł przy stole, częstował, nalewał kawę, podejmował rozmowę.
Po kilkunastu minutach Ewa przeprosiła, że musi wyjść i zostawić koleżankę pod opieką pana domu.
Pan W. zaczął opowiadać o swojej firmie ubezpieczeniowej, napomknął, iż zrobił rozeznanie , z którego wynika, że małżonek Anny pracuje z młodzieżą, którą on by chętnie w swojej firmie ubezpieczył, bo wiadomo, wypadki chodzą po ludziach, a zbiorowe ubezpieczenie będzie korzystniejsze dla obu stron.
Dobry nastrój rozbił się o papiery rozrzucone na stole obok filiżanek z kawą.
Anna zdołała wydukać tylko, że to sprawa na rozmowę obu panów, ona nie wtrąca się do pracy męża, a tym bardziej nie podejmuje za niego podobnych decyzji.
Pożegnała się i wyszła, nikt jej nie zatrzymywał.
W drodze do domu Anna pytała samą siebie, jak mogła być tak naiwna i spodziewać się, że wróci to, co istniało między nimi kiedyś ? Ona jest przecież zwykłą zjadaczką chleba, bez koneksji i pozycji.
Nie ma przecież wpływowym znajomym nic do zaoferowania...
Cóż, zawsze z koleżanką miały inny temperament, a zwłaszcza ambicje...
Przykre. A więc znowu okazuje się, iż biorą górę czyjeś interesy. Tylko na początku są słowa o przyjaźni i bliskosci. Tak na przygotowanie gruntu pod meritum sprawy. Tak dla urobienia ofiary. A meritum to interesy i wykorzystanie kogoś przez kogoś.Wyobrażenia i ideały sobie a twarda rzeczywistosć sobie. Oj, a co gorsza to dotyczy nie tylko takich zwyczajnych, międzyludzkich kontaktów, ale i polityki. Ktoś cos chce ugrać, coś osiągnąc cudzym kosztem i przedstawia siebie jako uosobienie szczerości i życzliwości. A to wilk w owczej skórze.
OdpowiedzUsuńA no właśnie, złudne nadzieje, oczekiwania, potrzeba bliskości, ale okazało się, że z jednej tylko strony.
UsuńPrzykre doświadczenie, ale i takie składają się na nasze życie...
Wbrew pozorom sprawa dość popularna - są pewne odległości, po przekroczeniu których pryska i miłość i przyjaźń. Bo obydwa te uczucia wymagają od nas .... stałej pielęgnacji- częstego spotykania się, stałej wymiany poglądów, swego rodzaju wspólnoty interesów. Gdy tego przez długi czas nie ma, rozleci się każda przyjaźń a i najgorętsza miłość ostygnie. A gdy do tego jeszcze i zabraknie osobistej kultury to kończy się to tak, jak to spotkanie byłych przyjaciółek.
OdpowiedzUsuńOdległość w czasie i przestrzeni bywa wrogiem wielu związków, to tylko w filmach wszystko trwa wiecznie a temperatura uczuć nie stygnie.
UsuńŻycie wszystko weryfikuje... rzekome przyjaźnie z dawnych lat też :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, każda z tych kobiet miała już swoje, jakże odległe światy, a nie wszystko da się powtórzyć.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że prawdziwi przyjaciele nie słodzą, nie ciumkają, nie używają lukrowanych słów. Jeśli ktoś tak zaczyna rozmowę i spotkanie, od razu włącza mi się czerwona lampka.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie każdemu się niestety taka lampka zapala. Przydałby się jakiś czujnik lub wykrywacz prawdziwych intencji...
UsuńNiestety moja długoletnia przyjaźń rozbiła się z hukiem o... fotowoltaikę :) I teraz mam alergię na to słowo :(
OdpowiedzUsuńTeraz wiele osób jest nękanych przez niezbyt uczciwe firmy, co zniechęca do zakładania fotowoltaiki u siebie...
UsuńTrafiło mi się coś podobnego. Podobno bardzo dobra znajoma mojej żony zaprosiła nas na pogawędkę. Okazało się to być spotkaniem promocyjnym garów (na raty, bo cena była taka, że głowa boli).
OdpowiedzUsuńCo innego, gdyby Was o tym uprzedziła, ale rozumiem, że nie?
UsuńBywałam na takich spotkaniach, a sprzedawcy okazywali się bardzo natrętni, mówiąc łagodnie.
No cóż ... ale nie kontaktowały się obie w równym stopniu, więc jest remis.
OdpowiedzUsuńNo niezupełnie, bo intencje spotkania były różne.
UsuńKiedyś do bloku rodziców wprowadziło się małżeństwo i zaprosili wszystkich do siebie, niby na powitanie, po czym okazało się, ze chcą coś sprzedawać czy coś w tym stylu. ;)
OdpowiedzUsuńMnie spotkania po latach zawsze jednak w jakiś sposób stresują, bo to trochę jak z nowym człowiekiem - ale jak dotąd się nie zawiodłam, moze przez to, że niczego wielkiego się nie spodziewam...
Na spotkania klasowe po latach przestałam chodzić, z różnych powodów...
UsuńMy mieliśmy sporo spotkań klasowych nawet tuż po skończeniu liceum, ale szybko straciłam ochotę na przychodzenie - czułam, ze coraz dalej mi do tych ludzi i męczył mnie ten festiwal przechwałek. :) Tskie 10 lat po maturze już mi się bardziej podobało. Spotkanie gimnazjalne też o dziwo było ciekawsze, jeden kolega opowiadał, jak to było w więzieniu... ;)
UsuńZe znajomymi ze studiów też mi się pewnie trochę poglądy rozjechały, ale z nimi bym się chętnie spotkała.
Festiwal przechwałek, to raz. Po drugie zrzutki na to, by panowie mogli się napić. Po trzecie, obgadywanie po kątach mniej lubianych kolegów...
UsuńZ racji tego, że mieszkam za granicą, spotkania po latach odbywam dosyć często, tym bardziej, że sporo znajomych rozjechało się po świecie. Na szczęście zawsze są to miłe chwile, na które czekam z utęsknieniem. W opisanej przez Ciebie sytuacji nawet nie jestem w stanie sobie siebie wyobrazić...
OdpowiedzUsuńA ja na podobne spotkania przestałam chodzić, może zbyt wiele po nich oczekiwałam?
UsuńOpisane wydarzenie dokladnie dotyka fragmentow mojego zycia : nie majac nigdy "najlepszej przyjaciolki" gdy w Polsce jako mloda dziewczyna pracowalam w laboratorium ktore zatrudnialo ok 25 innych mnie podobnych, kazda byla moja bliska kolezanka, dobrze sie nam wspolpracowalo a w przerwach prowadzilysmy ciekawe rozmowy, dzielily zwierzeniami na temat randek, ciuchow itp. Nie spotykalysmy sie poza praca, ale ta bliskosc i wzajemna serdecznosc a takze fakt iz wszystkie mialysmy podobne zycie i "problemy" spowodowaly iz do pracy chodzilysmy chetnie i nie odczuwaly jej ciezaru i przymusu. Wszystko sie zmienilo gdy pomalu po kolei zaczelysmy wychodzic za maz, rodzic dzieci..... Zmienily sie tematy rozmow, troche u niektorych zanikl ciagly dobry nastroj i ochota na zartobliwosc, niechcacy zaczela sie miedzy nami tworzyc jakas zapora i powstal wyrazny podzial. Dorwalo mnie tez co pozwolilo dobrze zobaczyc jak to zmiany zyciowe zmieniaja prioryty w kolezenstwie czy przyjazni - urodzilam bliznieta, nie majac mieszkania przez 3 lata gnietlismy sie u rodzicow - nie zarty byly mi w glowie choc nie bylo wina kolezanek. Dobrze wspominam te beztroskie lata przedmalzenskie chociaz wtedy nie docenialam i nie myslalam ze przyjdzie na nie koniec.
OdpowiedzUsuńWyglada ze podobnie stalo sie w opisanej sytuacji - wczesniejsza przyjazn istniala w innym okresie zycia, pozniej prioryty sie zmienily a kolezanka nawet nie potrafila tego jednego spotkania potraktowac towarzysko i naturalnie biorac tylko pod uwage mozliwosc ubicia interesu.
Masz rację, sytuacja życiowa zmienia wiele w relacjach, gdy wyszłam za mąż, jedna z koleżanek odwiedzała mnie często i długo, nie bacząc, że mam męża i już inaczej spędzam wolny czas, a pracując zawodowo nie w głowie miałam imprezy do rana...
UsuńA wiesz, że mi się kiedyś też zdarzyła podobna sytuacja, tyle że miałam nadzieję na zmianę znajomości z pracy na taką prywatną. Okazało się, że miałam zostać agentką jakiegoś tam produktu, chyba Amway, ale nie pamiętam. :)
OdpowiedzUsuńZorientowałam się, kiedy dostałam od niej przesyłkę z płytą coachingową :) Przykro, ale za to szybko się pożegnałam i kontakt zamarł.
Nas odwiedzili kiedyś znajomi męża, z ich inicjatywy, chciałam ich jak najlepiej ugościć, żonę kolegi znałam z widzenia. Skończyło się na tym, że znajomy chciał nas drogo ubezpieczyć, a gdy odmówiliśmy, szybko się pożegnali...
UsuńTak właśnie zrozumiałam ten wpis, to są bardzo rozczarowujące i żenujące sytuacje, człowiek właściwie nie bardzo wie, co powiedzieć, najchętniej zakończyłby spotkanie w chwili, kiedy się zaczęła dyskusja "na ten właściwy temat" i jeszcze rzucił mocnym słowem, a mimo wszystko się powstrzymuje.
UsuńNajważniejsze, że nie ulegliście.
Często na przykład starsze osoby nie odmawiają takiej "przysługi" w ramach podtrzymania znajomości. A potem mają z tego tylko same problemy.
Uściski!
Nie mówiąc o oszustach, którzy wykorzystują samotność staruszków i naciągają przy herbacie na drogie filtry do wody lub garnki...
UsuńNiestety bywa i tak. Jak to mówią- nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki- może wygasłych przyjaźni też to dotyczy?
OdpowiedzUsuńChyba tak, na zasadzie, co było, minęło...
Usuńaha, czyli przyjacielskie spotkanie okazało się być biznesową wkrętką...
OdpowiedzUsuńno cóż, właściwie to nic złego w dilach między dawnymi kumpelami, ale sposób wykonania faktycznie może niesmaczyć...
...
natomiast kiedyś miałem sytuację, gdy spotkałem dawną koleżankę ze studiów, nawet uważano nas za parę, co akurat nie było prawdą, bo tylko się kumplowaliśmy.... okazało się, że wyszła za mąż i że mieszka niedaleko mnie... zaprosiła mnie do siebie, okay, poszedłem o umówionej porze, nawet butelkę wina kupiłem... poznałem jej chłopa, nawet miły gość, ale zrobił się problem...
nie, nikt nie chciał mi nic sprzedać, ale po piętnastu minutach okazało się, że my w ogóle nie mamy o czym ze sobą gadać, zero wspólnego tematu, jak ludzie z dwóch różnych bajek...
pod jakimś szybko wymyślonym pretekstem ulotniłem się... ale wino się nie zmarnowało, bo nawet nie zdążyłem go wyjąć z kurtki...
p.jzns :)
Takie rozczarowania to chyba samo życie, a jeśli wino zachowałeś, to było co popijać po nieudanym spotkaniu...
Usuńodgrzewane kotlety to nie to samo, co świeżynka. próbowałem wracać do starych zakurzonych przyjaźni - nie udawało się. tylko niesmak zostawał, zamiast pięknych wspomnień. zresztą - podobnie było z odwiedzaniem miejsc z przeszłości - straciły blask bezpowrotnie.
OdpowiedzUsuńDlatego przestałam chodzić na tzw. spotkania po latach, lepiej sobie oszczędzić niektórych emocji.
UsuńBywa... niestety!
OdpowiedzUsuńAle to nawet nie jest kwestia przyjaźni, zażyłości czy znajomości tylko kwestia KULTURY! No, ale jak widać, nie wszyscy ją mają...
Znam podobny przypadek ( inny biznes) :)
Kultura nie zawsze jest przy tych, którzy się za kulturalnych uważają, no cóż, pozory!
UsuńGdyby faktycznie "były kiedyś bardzo zżyte, może nawet łączyła je przyjaźń" to by przy przypadkowych spotkaniach na pewno z sobą chociaż zamieniły kilka słów.
OdpowiedzUsuńSkoro tak się nie stało, to znaczy, ze żadnej na tym nie zależało, ze tego nie potrzebowały.
Tym bardziej, po latach takie reaktywowanie starej znajomości powinno zastanowić.
Ale zazwyczaj ludzi prostolinijnych i uczciwych nie zastanawia, bo oceniają innych według siebie, a sami na taki "szatański" pomysł wykorzystania znajomości nigdy by nie wpadli.
Bardzo trafnie to określiłaś, szkoda, że szczerość uczuć brana jest za naiwność...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNiby to normalne, że priorytety się zmieniają, ale niesmak - tak czy inaczej - pozostaje...
Pozdrawiam:)
Oj tak, niesmak i temat do rozmyślań na długo.
UsuńKlasyczny przykład prymatu biznesu nad... chciałem napisać , ale to było ukartowane, dokładnie przemyślane spotkanie. Kiedyś, kiedyś znaleźliśmy się z żoną w podobnej sytuacji. Był telefon, jakaś ważna sprawa, ale nabraliśmy podejrzeń i wycofaliśmy się po angielsku. Tak się zastanawiam, że w tej akurat sytuacji strona pani Ewy mogłaby przecież uczciwie przedstawić sytuację, że jej celem jest to, co naprawdę było tym celem. Myślę, że wtedy reakcja Anny mogłaby być inna...
OdpowiedzUsuńTo chyba sedno, Anna mogłaby sama podjąć decyzję, czy na takie spotkanie w ogóle ma ochotę...
UsuńMam nadzieje, że to jednak odosobniony przypadek, bo osobiście bardzo lubię takie spotykania po latach i jeszcze takie jak Anna się nie naciąłem. Może to i lepiej, że to wyszło już przy drogim spotkaniu.
OdpowiedzUsuńObyś nie trafił, bo to nic przyjemnego...
UsuńTrochę to dziwaczne... Ale spotkanie po latach zawsze budzi jakąś ciekawość, jakąś niespodziewaną dziwaczność... A tu masz.
OdpowiedzUsuńNie wszystko można przewidzieć...
UsuńNie lubiłam szkoły, raz tylko poszłam na spotkanie, ale to było z okazji 100- lecia Liceum. Potem jeszcze spotkanie klasowe, a później już nic. Inne światy, inny czas i niczego wspólnego. Więcej nie dałam się namówić. Przeszłość po prostu już była, minęła i niech tak zostanie.
OdpowiedzUsuńA teraz Wiosna zaczyna się pokazywać coraz bardziej i nie chce robić z nami interesu, ona JEST 🌞
To ze mną podobnie, po takich spotkaniach zostawał przeważnie niesmak.
UsuńWiosna robi swoje, nie patrząc na nasze troski, choroby i wojny...
Myślę, że z założenia babskie spotkania powinny być babskimi spotkaniami i być może wtedy obie panie miałyby sobie więcej do powiedzenia?
OdpowiedzUsuńA spotkania po latach bywają ryzykowne. Raz tylko byłam na szkolnym zjeździe i na tym poprzestałam a z kolei moja córka wzięła udział w szkolnym spotkaniu po latach i była zachwycona. Nie ma reguły!
Nie ma reguły i każdy inaczej odbiera, oby rozczarowań jak najmniej!
UsuńLudziom czasami zmieniają się priorytety. Znasz osobę, myślisz - jest O.K., zawsze będziemy się znać jak łyse konie. Mija kilka lat, trochę się nie widzieliście, a potem się okazuje, że doświadczenia kompletnie przedefiniowały w tej osobie słowo "relacje".
OdpowiedzUsuńTo prawda, doświadczenia życiowe bywają rozmaite i oddalają od siebie nawet bliskich w rodzinie.
UsuńRozczarowanie... Niestety - pewnie każdy kiedyś przeżył rozczarowanie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że są ludzie, którzy są bardzo interesowni i nie ważne co by się działo - oni zawsze wietrzą w tym interes. Dla nich nie liczy się człowiek ani uczucia. Znam takich.
OdpowiedzUsuńZnam też takich, dla których jak nie "pachniesz" pieniędzmi to jesteś nikim. Przykre, że tylko to się dla nich liczy.
Świetny przykład, czasami w sklepach zdarza się taksowanie klienta, czy w ogóle warto się nim zająć, bo może klient bez kasy...smutne.
UsuńJoAsiu, bardzo to przykre, że ludzie są nieszczerzy, roszczeniowi
OdpowiedzUsuńi nieuczciwi :( ..myślę, że wszystko zależy od charakteru człowieka i jego priorytetów.. niestety okropne jest takie rozczarowanie się kimś kto był przyjacielem..
- pozdrawiam ciepło JoAsiu, życzę moc uroczych chwil <3
AnSo, przykre są sytuacje, gdy człowiek robiący tzw. karierę szuka nowych znajomych, zapominając o dawnych...
UsuńSłoneczka, kochana:-)
No cóż, wszyscy się zmieniamy. A niestety interesy biorą górę nad przyjaźniamy. Przesyłam coś podobnego, ciut inaczej to wyglądało, ale sens całej sprawy był podobny.
OdpowiedzUsuńCzytając komentarze, dochodzę do wniosku, że chyba każdy zaliczył cos takiego...
UsuńTak już jest, zmieniamy się wszyscy. Pod wpływem przebytych doświadczeń, spotkanych ludzi, zmiany poglądów. Czasem te zmiany nie mają wpływu na dawne relacje, a często po prostu po latach, trudno znaleźć wspólny temat, albo jak kiedyś, przyjemność z wzajemnego towarzystwa..
OdpowiedzUsuńMoże tak się po prostu dzieje, a my oczekujemy zbyt wiele...
UsuńLudzie się zmieniają i czasy się zmieniają...więc spotkania po latach często stają się rozczarowaniem...
OdpowiedzUsuń..czyli lepiej nie testować starych znajomości...
UsuńJa rozumiem, że ktoś pracuje w ubezpieczeniach, ale strasznie mnie denerwuje to wciskanie ich komuś, tym bardziej, że uważam, że ubezpieczalnie oszukują.
OdpowiedzUsuńDlatego nie mogłabym w takim resorcie pracować, o nie...
UsuńJakieś to dziwne i smutne...
OdpowiedzUsuńTo prawda, po prostu smutne...
Usuń