Lato i wyjazdy wakacyjne przynoszą rozmaite niespodzianki.
Nocowaliśmy gościnnie w pokoju z widokiem na pole i miejscowe ogrody. Noc duszna, okno szeroko otwarte. Położyłam się wcześniej, by poczytać w spokoju, wieczór jasny, w ogrodzie ciche rozmowy...
Czytając, słyszę od czasu do czasu a to stuknięcie, a to szuranie, podejrzane bardzo. Wyskoczyłam z łóżka w poszukiwaniu myszy, bo u sąsiadów obok bywały.
Nic nie znalazłam, żadnych śladów, pomyślałam, że kabelek od telefonu spadł, bo ładowałam albo moja wyobraźnia płata figle...
Gdy wrócił mąż i położył się obok, zgasiliśmy światło i zaczęliśmy oddawać się opiece Morfeusza.
nagle poczułam, jak mąż podskakuje , za chwilę znów macha ręką, pytam co jest, a on na to, że coś dużego po pokoju lata...
Matko boska, nietoperz! Zapaliłam światło i zaczęliśmy szukać intruza. Okazało się, że na stercie ubrań siedział sobie spokojnie konik polny, patrzył na nas i szykował się do startu. Wzięłam koszulkę męża, nakryłam delikatnie owada i przeniosłam ostrożnie do okna balkonowego, przez które wytrzepałam zawartość na zewnątrz.
Odleciał w stronę łanów żyta i tylko żałowałam, że nie zrobiłam mu zdjęcia z tak bliska. Ale przyjrzałam się uważnie - owad sporych rozmiarów, cudownie zielony, z długimi skrzydłami, szkoda że dla nas nie zagrał, a może zbyt wcześnie zapaliliśmy światło?
W każdym razie cieszyłam się, że to konik polny był, a nie nietoperz!
Oj, znam te pieszczoszki! Łatwo wchodzą, ale wyjść nie potrafią Zawsze wprawiało mnie w zdumienie, czego szukają w zamkniętych pomieszczeniach?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, gdy wleciał, światło było zgaszone, więc nie wiem, co go przywabiło...
UsuńJotko, potwierdzam - dobrze, że to nie był nietoperz. W okolicy na wieży kościelnej są zadomowione, ale jeszcze nie zdarzyło się nam by wleciały do domu. Może za daleko mieszkamy.
OdpowiedzUsuńTeż się czasem dziwię jak jakieś ciekawe stworzenie wyląduje w domu, którego być nie powinno. Mamy lato jednak i otwieramy okna, drzwi bo chcemy się schłodzić, więc tacy goście czasem wpadają z wizytą. Serdeczności i zapraszam, jak znajdziesz chwilkę na post o Ogrodach Kapias (od jutra znów będzie maraton klockowy :D).
Serdeczności.
Nam kiedyś wróbel wleciał, wpadł za kanapę i trudno było go wydobyć, a przerażony był bardzo.
UsuńByłam, obejrzałam!
Zdecydowanie lepiej niż nietoperz. Uważam tak szczególnie odkąd mi jeden lekarz naopowiadał o wściekliźnie i że ukąszenia nietoperzy łatwo przeoczyć... Co prawda to był lekarz od medycyny tropikalnej, ale wścieklizna bywa i u nas.
OdpowiedzUsuńJa się latem boję otwierać szeroko okna, jeśli nie ma moskitier. Pamiętam też, jak raz, w Niemczech, zostawiłam uchylone i poszłam sobie na spacer, powlatywało mi tyle różnych owadów, że praktycznie nie spałam. :/
Pamiętam też, jak widząc w hotelowym pokoju biegnące stworzenie, ucieszyłam się, że to mysz, a nie karaluch. :D
Och, o robalach to nawet nie myślę, przeżyłam kiedyś masowy atak robali na obozie wędrownym, spaliśmy przy zapalonym świetle, bo gdy gasło, spadały z sufitu...
UsuńTo pasikonik
OdpowiedzUsuńhttps://e-ogrodek.pl/pasikonik-konik-polny-czy-swierszcz-co-gra-latem-w-ogrodzie/ar/c9-16406183
Prześliczny owad. Czasem i do nas do domu wpada. Inne owady również nas odwiedzają. Biorę wtedy szklankę, nakrywam, podsuwam kartkę papieru i tak wynoszę do ogrodu. Podpowiedział mi ten sposób kuzynka, bo miałam problem z wynoszeniem owadów tak, by ich nie uszkodzić.
Sposób ze szklanką znam, ale ten usiadł na stercie ubrań, więc papieru nie podłożysz, szklanki tez nie było pod ręką...
UsuńI nie zagra... Grają świerszcze. Są szare, barwy wysuszonej ziemi.. Mniejsze od tych.
OdpowiedzUsuńNo fakt, gapa ze mnie...
UsuńNo właśnie, że nie, bo jest podgatunek tego zielonego, co gra. Wprawdzie słabiutko, nie tak jak świerszcze, ale jednak gra. Jest mniejszy od "Filipa". I się zdziwiłam, bo też myślałam, że nie gra:):):):)
UsuńUwielbiam blogowanie, ile człowiek się dowie lub zweryfikuje!
UsuńGdy by to byl nietoperz i trafilo na mnie to bez przesady umarla bym na atak serca!
OdpowiedzUsuńLadny ten pasikonik, oczywiscie ze nalezalo go wypuscic na wolnosc.
Ładny był, zielony jak trawka:-)
UsuńNie lubię takiego towarzystwa w tomu.Kiedys z klatki schodowej dostał się do mieszkania nietoperz, się mocno wystraszyłam, ślubny narzucil na niego ręcznik i wypuścił na balkon ,stworzenie siedząc na fotelu jakoś syczało.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMy łapaliśmy myszy na 3 piętrze, straszne przeżycie...
UsuńA do nas mysz przyszła na 7 piętro, tyle co umyłam świąteczną zastawę a na niej coś ala kminek.W Sylwestra wpadła do klapki.
UsuńNo popatrz, a to akrobatki z tych myszy!
UsuńOch, jak ja nie lubię takich nieproszonych gości... :(
OdpowiedzUsuńJa też nie, zwłaszcza w nocy!
UsuńNa placu u moich rodziców jest sporo nietoperzy :D
OdpowiedzUsuńW naszym mieście tez bywają, przeważnie na wieżach kościelnych...
UsuńJa to najbardziej nie lubię ciem i różnego rodzaju stworzeń motylastych "atakujących" nocą. Nie zasnę jak słyszę podejrzany szelest a że śpimy teraz przy uchylonym oknie to co noc coś wlatuje. Nawet dzisiaj rano ściągałam kurtkę z wieszaka i nagle wyruszyła w moją stronę taka wielka ćma, że prawie miałam zawał. Chyba sobie smacznie spała na mojej kurtce, może sobie uwiła łóżko w kapturze?🙂. Wiem, że ćmy są niegroźne ale czuję do nich niedający się niczym wytłumaczyć wstręt.
OdpowiedzUsuńO tak, ćmy mogą wywoływać niemiłe wrażenia, kiedyś w lesie obsiadły nam cały domek, a że był pomalowany na biało, to każdą wyraźnie było widać.
UsuńMoże pamiętasz /bo pisałam o tym na blogu/ jak dwa lata temu taki zielony Filip usiadł mi na głowie. Był już wieczór i ja sama na działce... no i byłam przekonana że to jakiś mały nietoperz. Nie wiem jak to się stało że nie zaczęłam krzyczeć....:-))
OdpowiedzUsuńStokrotka
Pamiętam, to chyba ze strachu siedziałaś jak trusia...
UsuńCzyżby nietoperze jadły ludzi? Powinnam się bać? ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie, ale kto wie?
Usuńfilipy rzadko mi tu wskakują do domu, przeważnie są wtedy ciche, bezwonne i nawet nasze koty nie przywiązują do nich zbytniej uwagi... koszulka dyżurna jakaś jest pod ręką, ale targetowana na grubsze obiekty: myszy lub jaszczurki, bo koty czasem potrafią przynieść żywe i wtedy jest akcja, żeby im to zabrać i ewakuować na pole...
OdpowiedzUsuńza to z filipami miałem kiedyś kłopot w Grecji mieszkając w namiocie, bo właziły masowo i to było faktycznie upierdliwe...
p.jzns :)
Pod namiotem to i wilgoć niemile widziana, no i mrówki!
UsuńBBM: A to po prostu nadchodzi jesień...
OdpowiedzUsuńNie strasz, dopiero lipiec...
UsuńDo pokoju, w którym nocowało Dzieciątko z koleżankami, wleciał onegdaj nietoperz. Jedna z dziewcząt wrzasnęła: "Dusza czyśćcowa!". Pozostałe zastygły w bezruchu i tylko Dzieciątko zachowało trzeźwość. Wyprowadziła zwierzątko z pokoju na wolność tym samym oknem.
OdpowiedzUsuńZimna krew zawsze się przydaje!
UsuńMy w liceum sprzątaliśmy sobie kempingi na wyjeździe i z każdej szafki wyskakiwały myszy, weź tu spij potem w takich kempingach!
Gacopyz. Gacopyz panie, to mówiom, ze to mysa, ze to tako mysa, co świecke w kościele zjadła i wniebowstąpienia dostompiła. A to nie je mysa ino gacopyz. To je punie nadpsyrodzóne. Nadpsyrodzóne, to głowom na dół śpi! Jakby cłowiek tak kłónia głowom na dół powiesiół, to nie łuśnie. A jak by nawet łusnął to zdechnie. Bo mu krew do głowy pójdzie i żyłka mu w mózgu pynknie. A to je gacopyz, punie to nadpsyrodzóne! Ino mściwe punie, mściwe. To ło tym nawet napisali operetke "Zemsta gacopyza". Punie, to sie we włosy wkrynco. A juz nie daj Punie Boze, jak tako śkarada nad krowom pseleci, łone krowie to cołkiem mleko łodejmo. Straszne Niebios są wyroki! Straszne, straszne są roboki!
Usuń/S.Grześkowiak/...
p.jzns :)
Roboki strasne są, to fakt!
UsuńJezusicku, jakze to cudnie wyłozone o tch gacopyzach 👍😃
UsuńPrawda? buziaki, Aniu!
UsuńNam wskoczył kiedyś na środek sypialni, odbił się i wskoczył za łóżko. I nie siedział tam cicho :) Oj trzeba było się nieźle nagimnastykować w środku nocy, żeby go wydobyć.
OdpowiedzUsuńNasz nie zdążył na szczęście się nigdzie zaszyć...
UsuńWszystko mogłoby rezydować w pokoju, w którym jestem, byle nie.... pająk! Brrrr...
OdpowiedzUsuńMi pająki nie wadzą, za to ćmy i myszy bardzo!
UsuńIleż już w życiu owadów mnie nastraszyło, udając coś większego :D. Czasem te duże maleństwa potrafią sporo hałasu narobić :)
OdpowiedzUsuńJeden komar potrafi zepsuć noc!
UsuńŁatwo przyszło, łatwo poszło. :)
OdpowiedzUsuńRaczej odleciało!
UsuńNa szczęście prócz zamieszania większej szkody nie robi. :)
UsuńLepszy konik polny niż gołąb, który wlazł mi do hotelowego pokoju podczas mojej nieobecności, a wyleźć nie umiał. Obesrał karnisz, na którym siedział, firankę i podłogę 🤣
OdpowiedzUsuńO gołębiach to mi nawet nie mów, mam uraz do końca życia...
UsuńSkoro, one sobie dają radę w tym zatrutym świecie, to może jeszcze i my ludzie trochę pożyjemy?
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję:-)
UsuńLepszy konik polny nić pojawiające się licho wie skąd, mole.
OdpowiedzUsuńO właśnie, fruwał mi jeden, musze sprawdzić szafy!
UsuńDobrze, że to był tylko konik polny :D U mnie zawsze na wieczór lubią sobie do pokoju jakieś owady wlatywać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDlatego my mamy siatki w oknach, ile razy nie spałam z powodu komara lub much...
UsuńJedyne, czego trochę się obawiam, to szerszeń. A jedyne, co bym chyba zabiła (bo inne łapię do słoika i wystawiam na balkon, to kleszcz.
OdpowiedzUsuńPodobno boreliozę roznoszą tez jakieś małe pajączki, kolejny powód do obaw, niestety...
UsuńWitaj, Jotko:
OdpowiedzUsuńKoniki polne to zachwycające stworzonka, choć może na rozsłonecznionej łące wzbudzają jednak więcej pozytywnych uczuć niż w ciemnym pokoju;)
Chyba kiedyś wspominałam o kompletnie niezapowiedzianej wizycie młodziutkiego nietoperza w domu? Nie wiem, czy nietoperz nie był wtedy bardziej przestraszony ode mnie:) Przy tym tak zdezorientowany, że długo nie umiał trafić do otwartego na oścież balkonowego okna:)
Pozdrawiam:)
Coś kojarzę, ten mój tez nie był zachwycony, już szykował się do podróży, ale nie w kierunku okna...
UsuńWpełzł mi do pokoju obrzydliwy ślimor, ten bez skorupki, gruby i długi, straszny był! Bezczelnie wlazł niezaproszony. Nie przewidział, że się już nauczyłam je wyłapywać, bo zżerały mi kwiatki, więc go wyprowadziłam gdy już mi przeszły dreszcze... Jaszczureczka też kiedyś weszła, ale bezpiecznie dla niej MS ją odłowił i wróciła na wolność.
OdpowiedzUsuńDobra z Ciebie dusza, to i zwierzaki lgną:-)
UsuńNajlepsze życzenia imieninowe, Aneczko!
Dziękuję :) 😀😀😀
UsuńU mnie muchy, pająki, komary, ważki, ćmy prosto z ogródka wchodzą i wlatują nieproszone. Najgorsze, że nie dają się wypędzić...
OdpowiedzUsuńOtóż to, wlecą łatwo, wylecieć nie chcą...
UsuńPamiętam, że kiedyś weszłam wieczorem do pokoju babci i nagle łuuup! Coś dużego spadło mi na głowę! Zaczęłam krzyczeć i biegać po pokoju jak poparzona. Okazało się, że wylądował na mnie bardzo duży konik polny, wydawał mi się wielkości dłoni, ale nie wiem czy z tych emocji go nie wylobrzymiłam ;)
OdpowiedzUsuńNie wyolbrzymiłaś, jest naprawdę spory, a wszystko, co dostaje się we włosy odczuwamy strasznie!
UsuńWiem, że pasikonik ma skrzydła, ale zawsze kojarzę go z długimi skokami ;)
OdpowiedzUsuńŁadny jest i duży, ale grają świerszcze, małe dość i raczej brązowe. Ja słyszałam cykady w tropikach, to jest męczące, jakby ktoś wiertarką wiercił po nocy ;)
A właśnie cykady mi wcale nie przeszkadzały, to już bardziej mnie denerwują nasze gołębie, mnóstwo ich na osiedlu, nawet w łazience je słyszę!
UsuńBiorę różne stworzenia w ręce, ufam, że nie zrobią mi krzywdy 🤣 no i kiedyś taki zielony skrzypek uciął mnie swoimi szczypcoszczękami do krwi. On tylko tak niewinnie wygląda, a w rzeczywistości jest krwiożerczy ☝️pozdrawiam serdecznie Maria z PP.
OdpowiedzUsuńTo nawet nie wiedziałam, że one tak gryzą, następnym razem będę uważać!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMiałam w pokoju zarówno nietoperza, jak i konika polnego. Spotkanie z tym drugim było nawet miłe, ale z nietoperzem bujałam się całą noc, po czym natychmiast zamówiłam moskitiery na okna.
Pozdrawiam serdecznie.
Nawet komary potrafią uprzykrzyć skutecznie zasypianie.
UsuńU siebie tez mam moskitiery, ale czasami otwieram okno balkonowe...
Mi ptaki, dzikie, potrafią się do mieszkania przypałętać. Tez sie boje takich dziwnych spotkań. Bo konik polny na łące to czemu nie, ale w chacie to trochę nie bardzo. Ptaszor na dachu, czemu nie, ale już w głównym salonie to .... natura zaczyna nam do domów wchodzić, bo się rozpychamy i zabieramy jej miejsce.
OdpowiedzUsuń:)
Nam kiedyś wróbel wleciał do domu, a pod oknami gołębie i sroki się panoszą, spać nie dają i brudzą bardzo.
UsuńTak ma do siebie słoneczna pogoda, drobnica wszelką się ożywia i nawiedza nas kiedy tylko może. Konika polnego jeszcze można znieść, ale brzęczącemu komara już o wiele trudniej…konik miał szczęście, że trafił na Ciebie..🙂🙂🙂
OdpowiedzUsuńMarek z E.
O, komary to czasem plaga, kiedyś w Borach Tucholskich nie mogliśmy wejść do lasu na jagody, bo komary zjadały nas żywcem...
UsuńKurde, nie zapomnę jak któregoś wieczoru podobny cholernik nas przestraszył. Jeszcze wtedy w PL mieszkaliśmy i to na 4 piętrze w bloku, gdzie raczej ciężko spodziewać się odwiedzin koników polnych. Pewnie po drzewie się przedostał i wbił na chatę. Leżymy se ze Starym w łóżku, cichutko a tu nagle ten dźwięk tuż koło ucha. Coś jakby zwarcie elketryczne na grubym kablu. Zesraliśmy sie prawie ze strachu haha. Świecimy światło a to ten zielony debil siedzi na ścianie zadaowlony i se cyka. Tu często włażą do domu i też czasem cykają, ale na wsi mieszkamy to i nie dziwne. Nietoperze za to latają koło domu. Teraz właśnie jest sezon. Raz mi mało w kask nie przydzwonił, jak jechałam skuterem. Dosłownie w ostatniej chwili skręcił. Mnósto ich jest. Lubię patrzeć jak latają kanciasto.
OdpowiedzUsuńNiby małe, a ile strachu potrafią napędzić, zwłaszcza po ciemku!
UsuńTez nie lubię takich nocnych gości :) Czasem lato przynosi takie niespodziewane gości, jak ten uroczy konik polny. Wyobrażam sobie, że to musiało być trochę zaskakujące i zabawne jednocześnie. Koniki polne są fascynujące swoim zielonym ubarwieniem i długimi skrzydłami. To cudowne, że udało się go wyprosić i pozwolić mu wrócić do swojej naturalnej przestrzeni. To przyjemne spotkanie z przyrodą, które zapewne zostanie w Waszej pamięci na długo. Lato przynosi wiele takich niezapomnianych chwil, a ten konik polny na pewno był jedną z nich :)
OdpowiedzUsuńBałam się, by nie zrobić mu krzywdy, bo w końcu to my stanęliśmy na jego drodze i żałowałam, że nie mogę go trochę poobserwować...
UsuńCałe szczęście, że wyniosłaś go na dwór, onie niestety lubią się schować gdzieś za szafki czy regały, tam grają po nocy, ale potem usychają z braku jedzenia i picia. A trudno się wyskakuje spod szafy...
OdpowiedzUsuńU mnie też się kiedyś taki piękniś zatrzymał, nakarmiłam i wystawiłam na dwór na trawkę. :)))
Na szczęście usiadł na widoku i dało się go złapać:-)
UsuńDo mojego mieszkania niedawno wpadł nietoperz, na którego potem polowała Pusia...
OdpowiedzUsuńO, to miałaś niezłe przedstawienie!
Usuń