Tak, wiem - niedawno byliśmy w Biskupinie, ale czytamy w sieci, że ma być 25 jubileuszowy festyn archeologiczny z wszelkimi atrakcjami, więc jak nie jechać?
Wybraliśmy się dość wcześnie, a i tak ledwo zaparkowaliśmy na parkingu przy restauracji, później to już tylko miejsca w szczerym polu.
Miejscowi przygotowani na zmiany pogody, obok stał ciągnik, bo po deszczu to z pola trzeba wyciągać auta na holu.
Kolejek do kas nie było, organizacja dobra, wolontariusze służyli informacjami wszędzie.
Zaczęliśmy od wypicia kawy z plackiem drożdżowym, przy okazji wspomagając jakieś okoliczne przedszkole.
Co krok jakieś stoiska gastronomiczne, nikt nie wyjedzie głodny, nawet kawiarnia pod chmurką z prawdziwym ekspresem, ciastami i deserami.
Zaopatrzeni w program imprezy odwiedzaliśmy po kolei stanowiska przygotowane przez organizatorów, a tam gospodarze z całej niemal Europy - przydała się znajomość języka angielskiego by zapytać o to i owo.
Indianie na szczęście mówili po polsku, podziwialiśmy piękne stroje i pióropusze, namioty i wyposażenie wykonane z naturalnych materiałów. Jeden z wtajemniczonych opowiadał ciekawostki z życia Indian, pokazał przedmioty codziennego użytku wykonane ze spreparowanych części zwierząt. Ogólne zdziwienie wywołał toporek, którego obuch wykonano z kamienia , a trzonek z wysuszonego prącia bizona, a długiego na ok.40 cm, wyobrażacie sobie?
Do tego stoiska wróciliśmy jeszcze później by obejrzeć rytualne tańce mężczyzn i kobiet w tradycyjnych strojach.
Na polu bitwy przygotowano występy grup rekonstrukcyjnych z różnych epok. Tutaj walki gladiatorów, którzy walczyli z różnym wyposażeniem, różnili się także wzrostem i wagą, przez co ich zmagania były jeszcze ciekawsze.
Walki na polu bitewnym zawsze gromadziły sporo widzów.
Na terenie wczesnosłowiańskiej wioski można było podziwiać niecodzienne rękodzieło - wyroby wełniane z alpaki, tkactwo na miniaturowych krosnach (panie tkały krajki i przepaski), zaplatanie ozdób z nici srebrnej, bardzo ciężkiej, wykonywanie ozdób i narzędzi z drewna i rogu, instrumentów z gliny, wyplatanie lin, pieczenie podpłomyków, wybijanie monet i medali i nie pamiętam co jeszcze...
Na scenie głównej odbywały się prelekcje i występy. My trafiliśmy na występ zespołu litewskiego, który wykorzystywał przeróżne instrumenty i wykonywał piękne pieśni słowiańskie i skandynawskie. Głosy wokalistek po prostu hipnotyzowały publiczność.
W namiocie obok możną było zrobić sobie tatuaż henną roślinną, wzory oczywiście związane z dawnymi kulturami.
W namiocie kultury japońskiej obejrzeliśmy wystawę bonsai, ceremoniał parzenia herbaty, ubierania kimona oraz prezentację zbroi dawnych rycerzy japońskich. Każda zbroja bardzo skomplikowana w budowie i przerażająca w wyrazie, zwłaszcza maski.
Staraliśmy się zajrzeć wszędzie, ciekawe były hełmy gladiatorów, napisałam swoje imię znakami hieroglificznymi w wersji fonetycznej (bardzo skomplikowana sprawa), podejrzałam prace rękodzielnicze z bliska i wypytałam o szczegóły, zwiedziliśmy wystawy w chatach biskupińskich, między innymi wystawę ubiorów i biżuterii od epoki kamiennej do średniowiecza, dzieje odkryć archeologicznych na terenie Biskupina i okolic, warsztat snycerza, bursztynnika, garncarza i wiele innych.
Na koniec pokaz musztry legionistów rzymskich oraz fragment starcia żołnierzy z barbarzyńcami. Niewiasta na zdjęciu wspina się na mur utworzony z tarcz, by pokazać jak zwarty i mocny szyk potrafili utworzyć legioniści w walce.
Kto ma ochotę na podobne doznania, ma szansę do 22 września, bo tak długo trwa festyn archeologiczny.
Na ten rok mam przesyt podobnych imprez zwłaszcza że ma okazje oglądać je od strony kulis.
OdpowiedzUsuńU nas też to chyba ostatni w tym roku...
UsuńZazdroszczę Ci tych wydarzeń, imprez, ciekawych miejsc. Mam wrażenie, że w Szwajcarii nic się nie dzieje. Nawet na dożynki nie można sobie popatrzeć, bo kraj reformowany. ;D ;D Nie no żartuje, za tym ostatnim nie tęsknię, ale przyznam Ci szczerze, że w Polsce byłam przyzwyczajona, że zawsze coś się dzieje. Tu czasami tylko raz na pół roku jakiś cykliczny event, ale ile można to samo oglądać?
OdpowiedzUsuńTakie imprezy jak tu pokazujesz, lubiłam najbardziej. Pieszczotliwie nazywałam je "balami kostiumowymi". Najchętniej chodziłam na pokazy walki średniowiecznej. Gladiatorskich inscenizacji nigdy jeszcze nie widziałam.
Ostatni raz z indiańskim klimatem miałam styczność w Łodzi jakieś 6 lat temu kiedy przyjechali dać koncert. Tańczyli też wtedy. Prawdziwi, wędrowni Indianie. Aż ciarki miałam, piękno to wszystko wyglądało.
Wspaniała przygoda Ci się trafiła. :)
Może poszperaj w sieci, kiedyś wydawało mi się, że u nas nic się nie dzieje, dopóki nie zaczęliśmy szukać i jeździć w różne miejsca:-)
UsuńSzperam, mąż czasem pyta miejscowych o różne wydarzenia. I dostajemy co miesiąc informator, ale to co się tutaj dzieje, nie wzbudza żadnych emocji.
UsuńTo szkoda, widocznie nie Wasze klimaty...
UsuńPrącie bizona? Centymetry ok, ale twardość po wysuszeniu? Czymś wzmocnione? Nie mogę sobie wyobrazić. Ciekawostka...
OdpowiedzUsuńTeż nie wierzyłam, ale facet demonstrował, dobrze wysuszone, elastyczne, ale dość sztywne...
UsuńFajna sprawa z takim festynem. Gdybym miałam możliwość, też bym się przejechała :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto przekonać się samemu.
UsuńW tym roku niestety nie dam rady, ale może w kolejnym , bo bardzo bym chciała z Indianami porozmawiać! Sama tkam na krośnie i bardzo mnie ich rękodzieło fascynuje!
OdpowiedzUsuńTo trudna sztuka i bardzo żmudna, trzeba mieć dobre oczy i sporo cierpliwości.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWalki nie zainteresowałyby mnie, ale niecodzienne rękodzieło - jak najbardziej.
Pozdrawiam serdecznie.
Te walki to takie widowiskowe markowanie, ale podziwiam uczestników za pasje, ćwiczą, sami robią stroje i broń.
UsuńZnaczy co impreza zorganizowana z wielkim rozmachem. Trochę Ci zazdroszczę, zwłaszcza tego rękodzieła i wystawy bonsai.
OdpowiedzUsuńNaprawdę było na bogato, schodziłam nogi, a jeszcze można było popływać statkiem lub łodzią wikingów:-)
UsuńBardzo ciekawy Festyn, lubię takie tematyczne i chetnie chodze jak są u nas :-)
OdpowiedzUsuńTen na pewno był bardzo ciekawy ...
Ciekawy i dobrze zorganizowany, bawili sie i dorośli i dzieci.
UsuńByłam kilka lat temu w Biskupinie, bardzo zachwyciła mnie ta osada😀
OdpowiedzUsuńI ja wczoraj cudnie spędziłam popołudnie w towarzystwie Małgosi poznanej w sanatorium🤗❤️
Miłego dnia życzę oraz całego nowego tygodnia🌞🌻🌸😄
Dziękuję i Tobie życzę miłych spotkań na osłodę czasu leczenia:-)
UsuńChciałabym to zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńPolecam, każdy tam coś znajdzie, nawet popływać po jeziorze można lub pojeździć konno.
UsuńChciałabym <3
UsuńNaprawdę ciekawy festyn. Gdybym miała bliżej to bym się tam wybrała. :)
OdpowiedzUsuńPodobne bywają tu i tam różne miejsca z podobna ofertą...
UsuńPiękne malowane obrazy na ciele...Ale też fajnie że zmywalne ;) Takie miejsca i chwile są ciekawym A może i potrzebnym dodatkiem w życiu. Dobrego dnia :)
OdpowiedzUsuńChyba naprawdę potrzebnym, by odreagować codzienność i spróbować innych aktywności.
UsuńNie jeżdżę na tego typy imprezy, ale chyba zaczynam żałować. Muszę je wpisać w mój kalendarz wydarzeń. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńMyślę, że znalazłabyś natchnienie dla swoich obrazów i spodobałyby Ci sie stoiska związane ze sztuką.
UsuńCały wachlarz kultur - piękny dzień spędziliście :)
OdpowiedzUsuńI w dodatku na świeżym powietrzu, ale trochę od jeziora wiało...
UsuńAle się działo! Jak ja tam byłam było cicho, spokojnie i sennie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za relację, prawie jakbym tam znów zawitała.
Bo na co dzień jest cicho i spokojnie, a festyny to ruch, hałas i muzyka...
UsuńKogo tam nie było. Cały świat się zjechał na tą imprezę.
OdpowiedzUsuńPrawie tak, ale przysmaki to głównie kuchnia polska:-)
UsuńTo chyba wielka impreza musiała być.
OdpowiedzUsuń:) W sumie dziwne nieco, rzeka płytka, nie wiem czy o ciekawym dnie itd. A w morzu niedaleko brzegu jest wrak zatopionego statku, chyba ciekawsze miejsce do nurkowania.
Pozdrawiam!
W końcu jubileusz, to i rozmach wielki:-)
UsuńOd zawsze chcę zobaczyć Biskupin i od zawsze jest mi doń jednakowo daleko i nie po drodze. Co więcej, całkiem niedaleko mam Karpacką Troję, ale tam też nie mogę dotrzeć, bo jest tak chytrze zlokalizowana, że nieposiadający samochodu nie mają jak tam dotrzeć.
OdpowiedzUsuńI to jest poważny problem, też nie jestem pewna czy bez auta dojedziesz do Biskupina, ewentualnie kolejką wąskotorową ze Żnina, ale tylko w sezonie.
UsuńO! Ze Żnina jest Tobołek! To znaczy mąż mojej... (chyba powinnam napisać byłej) przyjaciółki.
UsuńJaki ten świat mały!
UsuńPrzebogata we wrażenia wycieczka! Fajnie, że udokumentowałaś zdjęciowo .
OdpowiedzUsuńNaprawdę wrażeń było mnóstwo!
UsuńOjejku !!! Tyle kultur i tyle atrakcji !? To była na pewno interesująca impreza. Mam nadzieję, że skusiłaś się na tatuaż z henny ? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie skusiłam się, jakoś nie pociągają mnie tatuaże...
UsuńAle się super dzieje w tym Biskupinie!!! Uwielbiam rekonstrukcje bitew. To musi być wspaniałe widowisko!!! Ściskam mocno Jotko 😃
OdpowiedzUsuńNa pewno ciekawe i ku uciesze tłumu:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńWrażeń kulturowych mieliście zatem bez liku:)
Miło czytać i oglądać Twoją relację. Zwłaszcza, że w najbliższym czasie nie przewiduję udziału w podobnych wydarzeniach:)
Pozdrawiam:)
Dzielę się tym, co sama lubię na blogach czyli podróżowaniem bez wyjścia z domu:-)
UsuńWalki nawet efektownie markowane mnie nie pociągają. Natomiast rękodzieło już tak.Moja matka miała takie małe krosno(prawie jak dziecinna zabawka)i skończyła kurs tkactwa. Mnie to pociąga, chociaż na kurs nie miałby mnie kto wozić, a i krosna nie mam, bo nie wiem gdzie można kupić. Wycieczka wspaniała, a ja dziękuję, że dzięki zdjęciom mogłam tam być. Uściski.
OdpowiedzUsuńTkactwo wymaga uważności i cierpliwości, a ja z wiekiem coraz mniej cierpliwa jestem...
UsuńSzczęściara z Ciebie; mnie omijają nawet swojskie, regionalne imprezy.
OdpowiedzUsuńPodobno u nas na festynie [w sobotę] był konkurs [teleturniej] "milionerzy"; sąsiadki zostały "milionerkami", bez mojego kibicowania.
Jak to się kiedyś mówiło; naród pragnie [żąda] chleba i... igrzysk.
Zawsze to powtarzam i naprawdę doceniam:-)
UsuńŚwietna impreza !! ;o) Szkoda, że tak daleko...;o)
OdpowiedzUsuńKażdy gdzieś ma daleko, tak to już bywa...
UsuńTo impreza z rozmachem, tyle kultur... Z pewnością było interesująco pod każdym względem.
OdpowiedzUsuńCiekawie, wesoło i smakowicie:-)
UsuńChyba jednak tylko: ciekawie i smakowicie
UsuńA skąd taka sugestia?
UsuńPogoda coraz słabsza, jednak się nie poddajemy. :) Coś trzeba robić z czasem każdego dnia.
OdpowiedzUsuńCzyli temat alei upamiętniających coś można w różny sposób ,,ugryźć". Ciekawe jak będzie z tymi drzewkami na Waszej alei sław.
Pozdrawiam!
Na razie rosną, zobaczymy czy przetrwają...
UsuńZastanawiam się jak to mozliwe że nigdy nie byłam w Biskupinie.....
OdpowiedzUsuńTo aż niemożliwe...naprawdę!
UsuńAż żałuję, że Biskupin jest taki kawałek drogi ode mnie(zwłaszcza, kiedy nie jest się zmotoryzowanym). Lubię takie imprezy, więc pewnie by mi się spodobało :). Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńNo tak, z dojazdem jest czasem problem.
UsuńEkstra! Fajna sprawa. Jak się coś blisko dzieje, to warto chociaż zajrzeć. A tutaj działo się tyle, że nawet trzeba było wziąć udział, bo aż żal nie uczestniczyć. ;) Drzewka bonsai są urocze. Zakładanie kimona też bym chętnie obejrzała. Ogólnie wszystko bym tam zobaczyła, ale do Biskupina za daleko.
OdpowiedzUsuńDokładnie, żal nie jechać i nie sprawdzi samemu:-)
UsuńW tym roku już nie damy rady się wybrać, ale ma nadzieję, że i w przyszłym roku odbędzie się tak okazały festyn, bo wiem, że junior byłby zachwycony tymi atrakcjami.
OdpowiedzUsuńCo roku we wrześniu, ale w tym roku były tez mniejsze festyny wakacyjne:-)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńJestem, wróciłam z moich wysp szczęśliwych i wydaje mi się, moje wakacje minęły jak jedna chwila, nawet nie zauważyłam kiedy. Trudno jednak tak od razu wtopić się z powrotem w codzienność. Nadal przed oczyma mam piękne widoki, a głowa jest pełna wspomnień. Było tak pięknie...
A do Biskupina także wybrałabym się ponownie i na chwilę wróciła do wspomnień z dzieciństwa.
Pozdrawiam stateczną dojrzałością wrześniowego lata i zapachem kiszonych ogórków, za którymi tęskniłam na urlopie
Wakacje zawsze mijają za szybko, zwłaszcza gdy spędza się w fajnych okolicznościach i miłym towarzystwie...
UsuńLubię takie imprezy. 'Przenoszą' w dawne czasy, pozwalają poznać zwyczaje i kulturę minionych epok...
OdpowiedzUsuńW Biskupinie nie byłam:-( Tak jakoś się składa, że moje ścieżki prowadzą na południe, a on na 'dalekiej północy';-)
Pozdrawiam serdecznie!
Nie zawsze nam po drodze, nie wszędzie udaje się być:-)
UsuńO Indianach zawsze lubiłam czytać, a ich stroje mnie zachwycały.
OdpowiedzUsuńPiękne są, podotykałam tu i tam...
UsuńA ja byłam w Biskupinie raz jeden chyba w szkole średniej.
OdpowiedzUsuńNatomiast potrafię pisać, nie tylko swoje imię, pismem runicznym.
Serdecznie pozdrawiam i cieszę się, że znowu jestem u Ciebie, Jotko, uściski!
A ja się cieszę, że znów się odzywasz, bo każde dłuższe milczenie powoduje niepokój...
UsuńUwielbiałam swego czasu powieści z Dzikiego Zachodu i zawsze byłam po stronie Indian, wszak kocham sie w Winnetou od 4-go roku życia ;)))
OdpowiedzUsuńŚwietną miałaś wyprawę w czasie i w przestrzeni :)))
Pozdrawiam :)))
Która nie kochała się w Winnetou? Ewentualnie w Tecumsehu...
UsuńNiektórym bardziej Old Shatterhand pasował :)
UsuńJeśli chodzi o tą Fantastykę to chyba nie będę prenumerował. Wolę z ,,doskoku" czytać. :)
OdpowiedzUsuńPogoda faktycznie zdradliwa, bo nie wiadomo czego można się spodziewać w ciągu dnia.
Pozdrawiam!
My przestaliśmy prenumerować czasopisma od kiedy niszczały w czasie transportu.
UsuńPiękne wydarzenia jaka różnorodność temu towarzyszyła, piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńAtrakcji było mnóstwo.
UsuńWygląda na świetną imprezę. Lubię takie. Szkoda, że nie mam możliwości się wybrać.
OdpowiedzUsuńZawsze coś nas ogranicza, albo odległość albo brak czasu...
UsuńA jednak Twoja postać najbardziej mi się podoba, choć impra pewnie była nadzwyczajna.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Na pewno była ciekawa, przegląd tematów z 25-lecia...
Usuń