Są ludzie, którzy chyba urodzili się do podróżowania i to nie takiego weekendowego, ale na wielką skalę.
Znajomy młody człowiek zawsze fascynował się tym, co oglądał w czasopismach i programach podróżniczych.
Od małego dojrzewało w nim marzenie, by zobaczyć na własne oczy widziane w National Geographic ciekawostki i cuda natury.
Nie był na tyle naiwny, by nie wiedzieć, że potrzeba na to pieniędzy. Pracował więc od kiedy mógł, studiował zaocznie, by zarobić na podróże. Nie było mu lekko, ale motywacja była silna.
Zaczął od bliskich dystansów - głównie Europa, ale nie były to kierunki pospolite. Jeśli Europa to Islandia z nocowaniem pod namiotem; Węgry, ale na rowerze wokół Balatonu; Hiszpania, ale autostopem...
Poznał dziewczynę, która podzielała jego pasję, z jednym wyjątkiem - bała się latać samolotem.
Znaleźli i na to radę, poradziła się terapeuty, opanowała na tyle lęk, by latać najpierw na krótszych dystansach.
Zamieszkali razem, oszczędzali, przedmiotów zgromadzili mało, mieszkanie wynajmowali. Pracowali praktycznie po to, by móc podróżować. Jedynie telefon musiał być dobry, bo pomocny w nawigacji i kontaktach ze światem.
Każdy wyjazd zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach, zobaczyli mnóstwo krajów, także te najbardziej egzotyczne, podziwiałam zdjęcia, pomysły, odwagę i ciągły głód poznawania innych kultur.
Ostatni pomysł dwojga młodych obieżyświatów to roczny wyjazd na antypody w ramach specjalnego programu dla ludzi do 31 roku życia.
Roczny urlop bezpłatny w pracy, sprzedanie zbędnych przedmiotów, przechowanie reszty u rodziców obojga, spieniężenie auta, bo niepotrzebne, a każdy grosz potrzebny, załatwienie wizy i biletów.
Będą oczywiście pracować w miejscu docelowym, nie dłużej jednak,niż 3 miesiące u jednego pracodawcy.
Głównym celem są dla nich podróże, ale i nowe doświadczenia.
Po roku zdecydują co dalej, cieszą się bardzo, rodzice mniej, bo to tak daleko...
Kibicuję tym planom i czekam na relacje, bo to może być ciekawa opowieść.
Młodość, wolność! Wspaniali ludzie, wspaniała pasja. Potrzebny dobry aparat i notes, by to co widziane, opisać pokazać w książce. Mam też znajomego, który pracuje na ciężarówce, by później jechać...na Grenlandię.
OdpowiedzUsuńGrenlandia podobno odmarza, więc raczej nie zmarznie:-)
UsuńMłodzi ludzie są odważni dziś, nie to co nasze pokolenie kochana.
OdpowiedzUsuńGrunt, to mieć w życiu wyznaczony cel.
Znam ludzi, którzy mnóstwo podróżują, nawet z małymi dziećmi.
Da się😀
Miłego dnia życzę 🌻♥️☕🙋
W sumie my też podróżowaliśmy z synem , gdy skończył 2,5 roku, ale nie tak daleko...
UsuńKiedyś i we mnie kiełkowało takie przeświadczenie, że mogłabym... i pragnęłam długo, że pewnego dnia po prostu wyjdę z domu i długo mnie nie będzie. Z pewnych przyczyn zrozumiała, że to nierealne.
OdpowiedzUsuńSocjalny program? Szkoda, że wcześniej nic o tym nie wiedziałam. ;) Ale może to i lepiej. ;)
Ja chyba w głębi duszy jestem domatorką i lubię wyjeżdżać, ale jeszcze bardziej wracać:-)
UsuńMarzenia trzeba spełniać, jak się chce to wszystkie przeszkody są do pokonania :)
OdpowiedzUsuńZnam takie powiedzenie - marzenia zamieniać w plany, a plany realizować...
UsuńMają możliwości, których nie miało moje pokolenie urodzone w czasie wojny lub po wojnie,żyjące już w PRL. Podróże kształcą, nawet te niedalekie, a te odległe dodatkowo zmieniają spojrzenie na innych ludzi, inne obyczaje, wyrabiają w człowieku tolerancję na odmienność.
OdpowiedzUsuńW stanie wojenny to nawet do innego województwa nie można było jechać. Gdy chciałam odwiedzić narzeczonego w wojsku, musiałam mieć zezwolenie z UM.
UsuńŚwietna sprawa. Yeż kocham podróże, i też w mniej oczywiste miejsca, chociaż ze względu na wiek potrzebuje juz pewnego komfortu. Gdybym była jak oni, pewnie zrobiłabym podobnie. Nie pracuję by miec rzeczy, tylko by coś zobaczyć. Jeszcze niecałe dwa miesiące i tez wyruszę. A młodym bardzo, bardzo kibicuję, i rownie bardzo bardzo rozumiem ich rodziców.
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że gdy chcieliśmy nie można było lub kasy brakowało, teraz to sił coraz mniej...
UsuńW tych czasach łatwiej już podróżować ale też nie jest już tak bezpiecznie. Podróże to chyba każdego marzenie, ja sama bym wszystko sprzedała i udała się w ciągłą podróż :)
OdpowiedzUsuńO właśnie, w dodatku niebezpiecznie bardzo, zwłaszcza w niektórych rejonach świata!
UsuńTeż bardzo lubię podróżować, więc im się nie dziwię. Chociaż ja preferuję krótkie dystanse, gdzie podróż trwa maks. 5 h. Mają ciekawy pomysł na życie i go realizują, tego im nikt nie odbierze, co zobaczą.
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy, determinacja i odwaga, nie wiem czy ja bym tak mogła...
UsuńWłaśnie... ten nieszczęsny samolot :) Taka chęć i pasja spełniania marzeń i odwaga cechuje nie tylko młodych. Podziwiam znajomą - mojego rocznika, która sprzedała dom i pojechała prawie na rok do Tajlandii. Teraz wróciła, by rozkręcić salon masażu tajskiego i dać kilku Tajom pracę i zarobić na dalsze życie, a sama znów tam wraca.
OdpowiedzUsuńW tym wypadku to albo pomoc sił nadprzyrodzonych albo nie wiem co...
UsuńCiekawe podejście do życia, teraz już można realizować takie marzenia, ale kiedyś było z tym gorzej, tylko im pozazdrościć. :-)
OdpowiedzUsuńTo zazdroszczę, ale nie jestem taka odważna,by wszystko stawiać na jedna szalę...
UsuńZnam to o czym napisałaś - podobnie. Taka różnica jest tylko między nami A nimi że my nie planowaliśmy nigdy niczego w najdrobniejszych szczegółach. My stawialiśmy na spontaniczność i wolność i na dobre to wychodziło. To prawda rodzice mniej się cieszyli... ;) Dobrego dnia
OdpowiedzUsuńMłodzi ludzie miewają szalone pomysły, ale czasem trzeba je temperować gdy odpowiada się już za dzieci np.
UsuńLudzie mają różne zainteresowania. Co do podróży to nie bardzo wiem o co chodzi? Jedni uważają, że to tylko wykupienie wycieczki w biurze podróży. Innych pasjonuje dotarcie na miejsce w ramach swoich umiejętności. Niedawno zadziwił mnie człowiek, który bił rekord Guinessa podróżując pociągiem non-stop przez ... ponad 4 lata. Kilka dni temu nasz rodak też ustalił rekord przejeżdżając na jednym 24 godzinnym bilecie kolejowym ponad 800 km. Znajomi wygrali zakład, gdy w ciągu 2 dniowego weekendu odwiedzili wszystkie 6 kontynentów na każdym wysiadając z samolotu. Wycieczki rowerem przez Azję nie są już wyczynem, jest jeszcze jakiś Holender, który przemierza wszystkie kontynenty ... pieszo. Podobnie jest chyba z podróżami morskimi. Ja nie jestem aż takim wyczynowcem, chociaż zwiedzać lubię, a jeszcze bardziej poznawać nowe.
OdpowiedzUsuńBicie rekordów dla nich samych mnie nie pociąga, bo i po co? Wolę zwiedzać powoli a dokładnie i delektować się każdym szczegółem podróży...
UsuńNiektorych ciągnie do podróży i życia "na walizkach" :)
OdpowiedzUsuńChyba trzeba to po prostu lubić i być niespokojnym duchem
UsuńMój tata powiedział, ze jemu jest dobrze na miejscu a góry może zobacyzć w telewizji.... dla mnie to co innego
UsuńWiele rzeczy oglądamy w Tv lub na zdjęciach, ale czasem chciałoby się samemu, na własne oczy...
UsuńPodziwiam takich ludzi, którzy nie boją się takiego życia bez solidnych podstaw i też zazdroszczę! Ale nie tak, żebym bardzo z tego powodu cierpiała - ja wybrałam trochę inne życie i mam coś, czego oni nie mogą mieć żyjąc na walizkach. W kazdym razie gratuluję determinacji!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak im pójdzie i czy zakończą po roku czy podróż przedłużą?
UsuńBardzo ciekawe plany na życie. Można z podróży czerpać też profity, poprzez chociażby blog, kanał na Youtubie i tym podobne sprawy. Jednak mimo wszystko trzeba mieć w sobie pewne cechy charakteru ułatwiające takie decyzje.
OdpowiedzUsuńPodobno ma być jeszcze nieco jesieni ładnej. Ale to nic nie wiadomo na pewno.
No ba. Wspomnienia to ważna sprawa.
Pozdrawiam!
O planach blogowo - filmowych nic nie wiem, popytam...
UsuńJa nie należę do tych żyjących "na walizkach".Podziwiam jednak takie pasje.Chyba jednak należę do domatorów ,bo co to takie krótkie wycieczki w promieniu do 50-60 km. Z 2 razy w roku trochę dłuższe. Ale przyznaję się ,że nie mam "parcia" na wyjazdy za granicę,bo tyle jeszcze u nas miejsc nie widziałam. I niestety to jednak dla mnie wiąże się z pieniędzmi. Pozostanę więc przy podziwianiu a sama wybieram te krótsze "dystanse".Przez książki ,które kocham czytać właściwie czasami bywam i w różnych stronach,ba nawet czasach.
OdpowiedzUsuńGrażynko, to mamy niemal identycznie, choć trochę żal...
UsuńMoże za rok gdzieś polecę, bo muszę prezent weselny wykorzystać:-)
Podziwiam za taki wybór sposobu na życie. Wydaje mi się, że w ostatnich latach dość dużo ludzi decyduje sie na takie podróżowanie, albo po prostu często trafiałam w sieci na takie opowieści.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że im się podróż uda.
Też mam takie wrażenie, że coraz więcej ludzi podróżuje, nawet po Polsce, co widać na szlakach i w miastach:-)
UsuńJa poznałam taką parę prawników, która wynajęła swoje mieszkania i pojechali na rok w świat po Azji. Wydali książkę, pojechali znowu. Urodziło im się dziecko i dalej jeżdżą:) Praca była super, ale coś ich gnało przed siebie. Super przeżycie!
OdpowiedzUsuńZew natury, to podobno wciąga jak narkotyk:-)
UsuńTylko przyklasnąć. Świat jest jeden, jedyny i niepowtarzalny. Co zobaczymy to nasze i tego nikt nam juz nie odbierze.
OdpowiedzUsuńTo prawda, kasę można zarobić, mienie odkupić, a wrażenia to nasz największy majątek:-)
UsuńPodróż życia mojej bratanicy trwała 10 miesięcy zaczynała się w Nowej Zelandii, potem były wulkany Indonezji, na koniec Nepal. Podróżowała sama. W dalszym ciągu gdzieś się szwenda, tylko że są to krótsze wypady.
OdpowiedzUsuńPodziwiam za odwagę, zwyczajnie bałabym się...
UsuńMam takiego syneczka mlodszego który juz teraz zaplanował sobie wyjazdy w lecie w przyszyłym roku. No ale to szurniety geograf-belfer... Niedługo pokaże żdjęcia z jego ostatnich wyjazdów w lipcu...
OdpowiedzUsuńA nawet myślałam o Nim , pisząc o znajomym podróżniku:-)
UsuńW tym sposobie na życie, oprócz motywacji, środków finansowych - niezbędne jest zdowie. Tego życzmy tym ludziom młodym.
OdpowiedzUsuńNSG
To prawda, czasem komplikacje zdrowotne mogą zepsuć każdą podróż.
UsuńKompletnie nie czuję potrzeby podróżowania, ale podziwiam ludzi, którzy mają taki sposób na życie, jaki opisujesz. Może ciut zazdroszczę im tej wolności- dziś tutaj, jutro tam- plecak, buła i butelka wody.
OdpowiedzUsuńJa zazdroszczę odwagi i tego, że wystarcza im tylko co, w walizce...
UsuńOdwaga. Odwaga by spełniać marzenia, bardzo to podziwiam.
OdpowiedzUsuńU nas, w miasteczku obok, chłopak wziął hulajnogę, 300 zł i autostopem pojechał do Chin. Dojechał. Zwiedza świat, teraz był znów z hulajnogą w Afryce. Wcale nie potrzebował wielkich pieniędzy.
Prowadzi bloga: https://jaktodaleko.pl/
Był u mnie w bibliotece na spotkaniu dla dzieciaków. Rewelacja :) Dzieci zachwycone i ja też :)
Fajnie, że takie spotkania są organizowane, u nas też zrobiłam kiedyś spotkania z ludźmi z pasją.
UsuńJa nie podróżuję po Ziemi, bo zbieram kasę na kosmiczne podboje!
OdpowiedzUsuńI to rozumiem, ostatnio na Marsa chętnych poszukują, są wolne miejsca:-)
UsuńNiektórych tak nosi, fakt :) Podziwiam, ale naśladować nie zamierzam, chociaż podróżować ogólnie lubię ... coś nowego człowiek zobaczy i przeżyje.
OdpowiedzUsuńJa też lubię, ale tak ekstremalnie to niekoniecznie.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńPrzesympatyczna opowieść o młodych pasjonatach:)
Trzymam kciuki razem z Tobą i mam nadzieję na ciąg dalszy.
Pozdrawiam:)
Jeśli dowiem się szczegółów to na pewno napiszę:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńZawsze uważałam, że prawdziwą wolność daje znajomość języków obcych i podróżowanie. Podziwiam takich ludzi i kibicuję im. Niestety, w czasach "moich", ani obce języki nie były modne, ani podróże możliwe. Chociaż... wyrywałam się trochę w świat i jakoś paszport otrzymałam, ale po kilku latach mi go zabrano, jako podejrzanej nie wiem, o co. Ciekawostką w owych czasach było posiadanie konta dewizowego, a na nim minimum 100 dolarów, jako niezbędny warunek wyjazdu. To była wówczas kwota zupełnie nieosiągalna dla wielu. Pożyczaliśmy więc sobie te dolary, przekazując z konta swojego na konto drugiego. Nazywaliśmy to "przechodnim kontem turystycznym". Dolary zdobywało się, w Bułgarii w Warnie, a tam można było jeździć bez ograniczeń i do woli. Nie pamiętam tylko, czym uzasadniało się posiadanie dolarów.
Pozdrawiam serdecznie.
Polak potrafi, łatwiej mieli posiadacze rodziny za granicą, ale też często wymieniano im dolary na tzw. bony walutowe, za które kupowało się tylko w Pewexie:-)
UsuńZawsze kibicuję takim ludziom z pasją! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ pasjami życie jest ciekawsze:-)
UsuńMają pasje, wspomnienia i cieszą się z życia. Super :)
OdpowiedzUsuńA mnie ciekawi, gdzie osiądą na stare lata...
UsuńBardzo fajny projekt. Ciekawi mnie czy wytrwają. A może zrezygnują w trakcie? Albo przeciwnie- przedłużą go?
OdpowiedzUsuńLubię podróżować. Kiedyś wydawało mi się, że mogę być w podróży na okrągło... Teraz lubię wracać do domu, pomieszkać, pobyć u siebie, posiedzieć na własnej kanapie ale... Szybko zaczyna mnie nosić i ciągnąć w świat:-) Mam takie miejsca, do których lubię wracać. I takie, które wciąż chcę zobaczyć. Ale i takie, do których z różnych względów nie pojadę.
Pozdrawiam!
Mam podobnie, czasem uwielbiam swój fotel, czasem mnie nosi, czasem wole oglądać i czytać, gdzie bywają inni:-)
UsuńWszyscy ludzie z pasją to ciekawe osobowości. Nie tylko podróżnicy...
OdpowiedzUsuńTo prawda i czasami zarażają innych swoimi pasjami.
UsuńPodziwiam ale nie będę naśladować. Lubię stać 4-ma nogami w swoim miejscu, jak to Byk ma we zwyczaju ;) Ale oglądać fotorelacje bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też w wiele miejsc nie dotrę, brak odwagi, brak kasy i itp.
UsuńCóż, chciałoby się tak...
OdpowiedzUsuńChciałaby dusza do raju, ale grzechy nie dają...
UsuńO, moja babcia tak mówiła...
UsuńNo popatrz, jaka ja stara jestem!
UsuńE tam. Gówniara jesteś i tyle! W mojej rodzinie o starości zaczyna się mówić po przekroczeniu 90-tki.
UsuńTyle to ja nie dożyję, może jakieś 20 jeszcze...
UsuńSkąd czerpiesz takie informacje?!
UsuńZe średniej wieku w mojej rodzinie :-(
UsuńI już melduję się z domu. :) Zmęczony ale jednak szczęście z wyjazdu zostało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Myślę, że dobra energia towarzyszyć Ci będzie długo:-)
UsuńPozostaje za nich trzymać kciuki i podziwiać. Ja jestem z tych co to najbardziej z wakacji cieszy podróż pociągiem. Do domu ;)
OdpowiedzUsuńjeździliśmy kiedyś kuszetką do Zakopanego, najbardziej cieszył się nasz syn, bo spał na górze:-)
UsuńWspaniała pasja !! I rewelacyjna konsekwencja w działaniu !! Już Ich lubię...;o)
OdpowiedzUsuńA młoda kobieta boi się latać, to dopiero poświęcenie!
UsuńWarto jest żyć pasjami, bo czymże byłoby nasze życie bez nich. I naprawdę współczuję tym, którzy nie mają żadnych pasji, nawet małych i niepozornych. Jakże ubogie musi być ich życie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo właśnie, niektórym wystarcza kanapa i telewizja, może nie znają nic innego...
UsuńWspaniała pasja podróże ja też lubię podróżować.
OdpowiedzUsuńJa lubię podróżować i lubię wracać do domu:-)
UsuńPodziwiam ich odwagę :)
OdpowiedzUsuńOdwagę podziwiam chyba najbardziej:-)
UsuńCiekawy sposób na życie wybrali, będą mieć co wspominać na stare lata.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Na
Inne pokolenie, my myśleliśmy głównie o tym, by zabezpieczyć siebie i dzieci na przyszłość...
UsuńTak, wydaje się, że wystarczy bardzo chcieć, by realizować swoje pasje. I wiesz, tak było zawsze. I wcale nie jest to kwestia pieniędzy, w każdym razie nie one są najważniejsze, tylko własnie ta chęć. Katalogując książki po rodzicach przeglądam książki z niegdysiejszej serii Naokoło świata. Trafiłam na fascynująca książkę dwóch polskich studentów, którzy w 1958 roku zorganizowali dla siebie wyprawę w czasie 3 miesięcy wakacji, samolotami przez Europe do Egiptu, Indii, Jordanii, Syrii i Libanu, nocując u znajomych poznanych droga korespondencyjną i podróżując bardzo często autostopem. Za bardzo skromne pieniądze. W tamtych czasach! Bez internetu, GPS, telefonów komórkowych, zza żelaznej kurtyny. Jak widać w każdych warunkach "dla chcącego nic trudnego". Może ci, co nie realizują marzeń - za mało chcą?
OdpowiedzUsuńBo chyba nie tylko o chcenie chodzi, są różne zobowiązania, lęki, brak wiary w siebie... można by wymieniać.
UsuńAle własnie o to chodzi, ze mając pasje wszystko sie jej podporządkowuje: sama piszesz , lęk przed lataniem opanowany, w imię wspólnej podróży, brak wiary, to też brak chęci (chciałabym, a boje się ?). Zobowiązania? organizuje się sobie życie tak, żeby nie zaciągać zobowiązań. Tacy himalaiści - poświęcą wszystko, żeby zrealizować cel, kolejny szczyt, im trudniejszy, im bardziej niebezpieczny tym lepszy, rodzina się nie liczy. Więc nadal uważam, że pasjonatom przyświeca jeden cel, ich własny, egoistyczny, oni chcą i nic innego sie nie liczy. Nigdy na to nie patrzyłaś w ten sposób? I owszem, można podziwiać takich ludzi, że maja odwagę być pasjonatami. Ale czy to rzeczywiście jest takie super?
UsuńZ jednej strony jest super, z drugiej jest egoistyczne, oczywiście. Dlatego zawsze uważałam, że niektórzy nie powinni zakładać rodzin, mieć dzieci, jeśli przeszkadza im to w samorealizacji.
UsuńGdy rozmawialiśmy z żoną Kukuczki, odniosłam wrażenie, że mówi o zmarłym mężu jak o o obcej osobie, bo Kukuczka do końca pozostał himalaistą, o nim jako o ojcu nie mówiła wcale, nawet opowieści o mężu było niewiele... z drugiej strony, wiedziała, za kogo wychodzi.
Jak odbierali pasję Kukuczki jego synowie, trzeba by ich samych zapytać.
Podziwiam obieżyświatów, którzy potrafią zwiedzać bez wielkich nakładów. Sama też lubię podróże, ale najlepiej takie z gatunku all inclusive. Na inne za leniwa jestem :)
OdpowiedzUsuńNa all inclusive wybiorę sie za rok w ramach prezentu od syna i synowej, mam nadzieję...
UsuńNiektórzy to mają farta w życiu.
OdpowiedzUsuńSama wzięłabym walizki i poszła/pojechała w świat, dokąd oczy poniosą, byle uciec od parszywego losu. Gdzie się przed nim schronić [schować]?
Może właśnie spakować walizkę i wybyć gdzieś, Ty też jesteś ważna!
UsuńZamartwianie się nikomu nie pomoże, a Ciebie pognębi i nie będziesz w stanie pomóc nawet sobie...
Podziwiam, jednakowoż podróżując po Europie dla pieniędzy, nie wyobrażam sobie, abym musiał jeszcze podróżować dla przyjemności, jeno wygodne łóżko, psiaczki, coś domowego do jedzenia i podrzucenie paru klątw na rządzących, ot i szczęście :-)
OdpowiedzUsuńDlatego dobrze mieć gdzie wracać i mieć swój kubek do kawy...
UsuńGdyby nie ograniczały mnie finanse też bym chyba była taką "powsinogą" :) nie potrafię usiedzieć w miejscu, ciągle bym gdzieś podróżowała, zwiedzała, odwiedzała nowe miejsca. Mój mąż hamuje moje zapędy, żeby nie zabrakło na rachunki ;)
OdpowiedzUsuńW tropikach niewiele potrzeba, to może by starczyło ;-)
UsuńBardzo, ale to bardzo podziwiam ludzi, którzy nie przywiązują się do rzeczy, traktują je jako przedmioty nabyte.
OdpowiedzUsuńTo jest chyba tak właśnie w młodym pokoleniu, bo obserwuję to u swojej córki.
Podziwiam tych, którzy stawiają wszystko na jedną kartę, żeby osiągnąć cel. A podróże kształcą, doświadczają i to jest wartość ogromna.
Trzymam kciu i życzę powodzenia!
Ja podziwiam, bo sama nie miałabym takiej odwagi...
UsuńSą plusy i minusy każdego rodzaju dróg. Autostrada faktycznie jest słaba, gdy coś się wydarzy, nie ma jak uciec. Jednak plusem jest to, że przez kilkadziesiąt/kilkaset kilometrów jedzie się dość szybko> :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Szybko, ale nudno, a na bocznych drogach tyle ciekawych rzeczy i fajnych przystanków:-)
UsuńJa jestem domatorką, więc nigdy nie marzyłam o wielkich podróżach. Wolę te mniejsze :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja ;-)
UsuńZawsze podziwiałam i podziwiać będę takie osoby ... odważne wiedzące czas i chcą , a chcą niekoniecznie tego co każdy:)
OdpowiedzUsuńMotywacja jest ważna chyba w każdej dziedzinie...
UsuńUwielbiam podróże, ale dom też. Zawsze mam przynajmniej jedną dużą podróż w roku, chociaż w tamtym były to aż 4 zagraniczne i 2 po kraju:)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie tamten rok miałaś obfity w podróże:-)
UsuńWitaj początkiem jesieni
OdpowiedzUsuńJa chociaż lubię marzyć o podróżach, to tak naprawdę jestem domatorką. Przecież i u nas jest co podziwiać.
Teraz chociaż nie chce mi się wierzyć, że już zagościła u nas Pani Jesień, to cieszę się tą piękną ciepłą, słoneczną i kolorową porą roku. I co prawda marzę o wędrówce przez liliowe wrzosowiska, to tylko myślę, że kiedyś to marzenie się spełni.
Pozdrawiam wszystkimi kolorami jesieni
Złota jesień jest piękna i prowokuje do robienia cudownych zdjęć, tylko wtedy jest najlepsze światło:-)
UsuńJa bym mogła podróżować bezustannie Jotko, z resztą znasz mnie już pod tym względem 😃
OdpowiedzUsuńNo więc życzę Ci możliwości i motywacji:-)
UsuńPasję trzeba mieć bo bez pasji człowiek nudny jest :) wi cos na ten temat. Uwielbiam podróżować i czasami mam ochotę zostawić ten cały bałagan i ruszyć przed siebie, tylko już za stara jestem i wiem że kasa szybko się kończy i co potem...
OdpowiedzUsuńMłodzi ludzie mylą aby dziś, nie koniecznie myślą o przyszłości, a potem drapia się po głowach i nie wiedzą od czego zacząć...
Ja wychowałam się w czasach, gdy myślało się przede wszystkim o mieszkaniu i zabezpieczeniu przyszłości, dziś młodzi myślą trochę inaczej...
UsuńWitaj końcówką września
OdpowiedzUsuńCiekawy i ważny temat poruszyłaś. Ja tak naprawdę nie lubię tej nowomowy. Rozumiem, świat idzie do przodu pojawiają się nowe rzeczy, które trzeba nazwać, ale dlaczego zmieniamy te już dobrze funkcjonujące? Razi mnie to zwłaszcza w relacjach sportowych. A te ministry, gościnie .... jak dla mnie są nie do zaakceptowania.
Dzisiaj ponieważ jest to początek czasu Aniołów chciałabym napisać:
Uwierz w Anioły,
one maja swoją misję na ziemi.
Są magiczne i nieodgadnione.
I Ty możesz być Aniolem dla kogoś.
I ty możesz uczynić cuda...
Niech Anioł skrzydłem progi Twego domu otoczy
Pozdrawiam nadzieją na ciepły październik
Też mam nadzieję na ciepły październik, bo lubimy weekendowe wypady:-)
Usuń