To my, dorośli urządzamy dzieciom świat.
Od nas, rodziców głównie zależy, jaki będą miały start, częściowo także, jak potoczy się ich życie.
Obserwując funkcjonowanie niektórych par, rodzin śmiem twierdzić, że niektórzy nie powinni mieć dzieci.
Świadoma prokreacja zmienia nasze życie, zmienia i już, więc jeżeli ktoś nie jest w stanie przyjąć tego do wiadomości nie powinien decydować się na potomstwo.
Inna sprawa, że niektórzy płodzą kolejne dzieci, choć nie powinni.
Swoisty paradoks - ludzie, którzy chcieliby i mają tzw. warunki często dzieci mieć nie mogą.
Zapytacie, skąd takie pesymistyczne rozważania? To nie wpływ chandry jesiennej, to wynik obserwacji z mojego podwórka, zawodowego i sąsiedzkiego. Szlag mnie trafia, gdy z jednej strony słyszę w programach przedwyborczych o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci, a z drugiej widzę, jaki los fundują dzieciom dorośli ludzie.
Nie mówię tu nawet o rozwodach, bo różnie w życiu bywa, nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy małżeństwo przetrwa mimo przysięgi, ale można rozstawać się tak, by dzieci ucierpiały jak najmniej i nie były kartą przetargową w świecie dorosłych.
Obserwuję sytuacje, gdzie dzieci pojawiły się w rodzinach jakby przypadkiem i teraz rodzice kombinują, jak tu mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko, byle dzieci nie przeszkadzały w realizacji celów życiowych lub zaspokajaniu ambicji.
Mam dwie sąsiadki, które opiekują się wnukami cały tydzień, nawet w weekendy. Jedna z nich, zapytana czy rodzice dzieci wyjechali służbowo, odpowiedziała, że nie, po prostu synowa jest zmęczona i musi w weekend odpocząć, a cały tydzień dzieci są u babci, tylko na noc rodzice zabierają je do domu. A syn? syna sąsiadki spotkaliśmy na treningu biegowym w parku, ot przypadek...
Inna sąsiadka wzięła w rodzinę zastępczą troje wnuków, bo córka szuka partnera, zresztą dzieci też nie pochodzą od jednego ojca.
Wnuki u babci odżyły, wreszcie są czyste i najedzone, tylko babcia jakby coraz bardziej zmęczona...
Gdy przyjrzeć się rodzinom uczniów, to wachlarz problemów jest taki, jak stąd do Alaski. Rodzice, którzy nie mogą się dogadać w kwestii wychowania, podziału obowiązków, kuratorzy, asystenci rodziny, groźby uprowadzenia, podejrzenia o pedofilię, podejrzane kontakty ze światem przestępczym.
Wkrótce szkoły, zwłaszcza w niektórych rejonizacjach staną się nie placówkami dydaktyczno-wychowawczymi, ale kolejnymi instytucjami pomocy rodzinom. Dzieci często przebywają w szkole do zamknięcia świetlicy, po czym idą do miejskiej świetlicy socjoterapeutycznej, gdzie przebywają do 19.00 lub nawet dłużej, trzeba żywić nadzieję, że w domu dostaną choćby kolację...
Program 500 plus spowodował pojawienie sie kolejnych dzieci w rodzinach, to widać gołym okiem, ale czy o takie rodziny chodziło?
Gdy pojawia się na świecie piąte, szóste dziecko, a matka nie radzi sobie z całokształtem, wtedy rodzi to kolejne koszty dla państwa, a rodzice nie widzą problemu, przecież obiecano im pomoc wszelaką, pomagajmy więc, my wszyscy, nawet ci, którzy dzieci nie mają...
Osobny problem to modele wychowania. Gdy byłam u fryzjera podsłuchałam rozmowę:
- ja już nie mogę patrzeć na te matki z telefonami w rękach, gapią się w te ekrany, fejsbukują, a dzieci na próżno domagają się ich uwagi, co najwyżej krzykną od czasu do czasu...
- pani kochana, pod moim blokiem przesiadują młode pary z dzieciakami, nikt nie pracuje, mieszkają u rodziców, kolejne dzieci rodzą, ale kto je wychowuje, jak oni bardziej sobą zajęci, papieroski, piwo w puszkach, a wieczorem na imprezę, bo dzieciaki z dziadkami zostawiają...
Wiele podobnych obrazków, także pod szkołami. Ostatnio, w drodze do pracy, byłam świadkiem awantury między dwiema matkami, fragment rozmowy, który usłyszałam wyglądał mniej więcej tak:
- ja już nie będę zgłaszać niczego do wychowawcy czy dyrektora, od razu na policje pójdę lub do sądu, twoje dziecko jest nienormalne!
- ty się mojego syna nie tykaj, przeprosił twojego, mój przynajmniej na terapię chodzi, a twój jest zwyczajnie niewychowany, jak rodzice!
Ile takich rozmów słyszą dzieci? Podejrzewam, że sporo i że nie pozostaje to bez śladu w ich psychice.
Nie myślmy więc, my dorośli, że nasze problemy są tylko naszymi, dzieci wiele słyszą, obserwują, a jeszcze więcej wyczuwają...
Że wszystkim co napisałaś się zgadzam. Dodam jedynie, że każde dziecko powinno czuć sie jedynym i kochanym w rodzinie. Komiks na końcu wpisu pokazuje setno problemu. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńZamieściłam, bo tak to chyba się zdarza, a później rodzice dziwią się problemom z nastolatkiem...
UsuńJotko, mam dokładnie takie same same uwagi i spostrzeżenia. Te "matki" pchajace wózki, ciągnące za rączkę malucha jedną ręką a w drugiej trzymające telefony/smartfony czy inne diabły doprowadzają mnie do białej gorączki. Małe dziecko praktycznie pozostawione sobie, nikt mu nie tłumaczy tego co widzi, nie rozmawia z nim, najwyżej mamuśka krzyknie, żeby nie przeszkadzało i gada dalej o pierdołach. No krew zalewa po prostu. A często jeszcze w ciąży idzie, bo następne "pińcet" się przyda na piwko tatusiowi wystającemu z kumplami pod krzaczkiem albo przed blokiem.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie wszystkich to dotyczy, wielu rodzinom jest lepiej, dzieci korzystają bo wreszcie rodzice (normalni) mogą opłacić zajęcia np. z języka czy naukę gry na instrumencie. Ich jednak nie widać, w oczy rzucają się obrazki opisane wcześniej. Rezultat w przyszłości - jak na rysunku pokazanym przez Ciebie :(((
Oczywiście, że nie wszystkich to dotyczy, ale ostatnio tęsknię za normalnością w społeczeństwie lub zbyt długo pracuję w szkole...
UsuńHmmmm chyba jednak za długo pracujesz w szkole Jotko :)
UsuńJotko wszystko o czym piszesz to prawda, ale...
Trochę wsadzę kij w mrowisko ;)
Z historii wychowania wynika, że świadome wychowywanie dzieci to w historycznym kontekście bardzo krótki okres, powiedzenie "dzieci i ryby głosu nie mają", znakomicie obrazuje stosunek dawnego społeczeństwa do dzieci. Kiedyś dziećmi zajmowały się albo niańki w bogatych domach, a w rodzinach biednych i wielodzietnych starsze rodzeństwo.
Do ideału nam bardzo daleko, ale jest na pewno znacznie lepiej niż było :)
No właśnie. Mimo wszystko się ktoś zajmował. Temu dziecku poświęcało się jakąś uwagę. Może i nie była to uwaga rodzica, ale jednak. A teraz tak jak tu wspomina się matki chodzą w nosach z telefonem i często dzieciaki puszczane są same przed siebie.
UsuńMario, moze i dzieci głosu nie miały, ale jak pisze ogryzka, mogły liczyć na wsparcie, oczywiście też nie wszystkie, ale to, co kiedyś było wyjątkiem, dziś staje się regułą.
UsuńNo bo z czym jest lepiej, niż dawniej? niańki to daleka przeszłość, tak bardzo pamięcią nie sięgam...dziś też bywają panie opiekunki, wynajmowane do odbierania dzieci ze szkoły i odrabiania lekcji, babcie zajmują sie dziećmi w weekendy. Powtórzę więc - po co niektórym dzieci? By było komu majątek zostawić?
A jeśli jest lepiej, to skąd tyle samobójstw wśród dzieci, nawet małych, skąd wołanie o pomoc w szkole i kolejki do psychiatry?
Po co ludziom dzieci?
UsuńBardzo duża grupa ludzi nie zadaje sobie takiego pytania, po prostu uprawia seks, a dzieci jak wiemy są jego konsekwencją. Żeby świadomie zaplanować macierzyństwo, trzeba znać metody antykoncepcji i je stosować, a przecież w Polsce w szkołach wychowanie seksualne leży i kwiczy, a rodzice najczęściej nie potrafią z dziećmi na tematy rozmawiać.
A w temacie zajmowania się dziećmi to pamiętam swoje dzieciństwo w dużym mieście przeszło półwieku temu. Dzieci były po prostu wypuszczane na podwórko i tam same spędzały czas. Od czasu do czasu, najczęściej matka, bo ojcowie raczej nie poczuwali się do zajmowania dziećmi, wyjrzała przez okno i sprawdziła czy dziecko żyje, zrzuciła przez okno chleb polany wodą i posypany cukrem, ale nie sterczała obok dziecka i nie pilnowała każdego jego kroku. Jeśli dziecko chodziło na jakieś koła zainteresowań, to samo leciało na nie do szkoły, nikt je nie odprowadzał a tym bardziej nie odwoził samochodem na te zajęcia.
Ja widzę wszystkie negatywne zachowania współczesnych rodziców, ale widzę także pozytywne i uważam, że tych pozytywnych jest znacznie więcej.
Dorzucę jeszcze kilka zdań na temat kalekich dzieci, jak bardzo zmieniło się podejście do nich ich własnych rodziców. Dawniej dzieci które były "inne" ukrywano przed światem, bo się ich wstydzono. Zdarzało się nawet tak, że trzymano je w komórkach albo w chlewikach, były one skrajnie zaniedbywane. Pamiętacie "wiejskich głupków"? ja pamiętam. To byli ludzie z różnymi dysfunkcjami, którymi nikt, albo nie chciał albo nie umiał się odpowiednio zająć. Biegali po ulicach, a ludzie wytykali ich palcami, nawet nieraz ich lubiano, ale nie traktowano poważnie.
UsuńCzasy się zmieniają, to dobrze i źle zarazem, bo bardziej niebezpiecznie i więcej pokus mają nasze dzieci, ale ciągle w kwestii kalectwa jest wiele do naprawienia, a w małych miejscowościach nadal nie jest łatwo ani tolerancyjnie.
UsuńJa też widzę pozytywne strony, ale czasem zwala się na człowieka taka lawina ludzkich nieszczęść, że ani tego udźwignąć, ani sie z tym pogodzić.
Droga Jotko
OdpowiedzUsuńCzasy się zmieniły, ludzie gonią za pieniądzem.
Dawniej pracowało się 8 godz. I
do domu. Mama zawsze zdążyła zrobić obiad, odrobić z dzieckiem lekcje.
Tak było u nas
Rodzice pracowali na zmiany, była nas 3-ka.
Mieliśmy obowiązki, ale dzieciństwo wspominam miło❤️
Od Rodziców wiele zależy, ale dziś młodzi często wędrują swoimi ścieżkami przez życie.
Mądrzy młodzi mają wszystko przemyślane, a zagubieni męczą się, szukają, błądzą.
Dawniej nie było 500 +, a też dzieci rodziło się dużo, tam gdzie bieda, alkohol, patologia.
Smutny temat, ale dobrze, że poruszasz go.
Pozdrawiam gorąco z samego ranka 😀🌻🌞
Zagubić się łatwo, każdy popełnia błędy, ale zamiast dawać rodzicom rybkę dajmy wędkę i pokażmy, jak powinno być. z drugiej strony, nie każdy z takiej nauki skorzysta, bo łatwiej brać, niż dawać coś od siebie.
UsuńDzień dobry. Wpis petarda. Poruszający wiele ważnych tematów i problemów... I za co mam się tu zabrać? hmm może od tego że piszesz że nie każdy powinien mieć dzieci - tak, możliwe, że tak jest mimo że brzmi to niewygodnie. 500 plus jest dla rozumnych ale co z nierozumnymi? I tam są problemy. Tam 500 plus przykłada łapę do patologii. Nie piszę tego by kogoś obrazić piszę to raczej z troski i zadumy. Dzieci są w łapach dorosłych, rodziców i te łapy je kształtują zwłaszcza na początku...
OdpowiedzUsuńJa też nie chciałam nikogo obrazić, widuję problemy, więc o nich piszę, zresztą zdanie na ten temat to nie tylko moje wydumane refleksje, to skutek rozmów z wieloma osobami odpowiedzialnymi za pomoc dzieciom i rodzicom.
UsuńOd zawsze uważałam,że nie wszyscy powinni mieć dzieci i że posiadanie dziecka powinno wynikać ze świadomej decyzji a nie z przypadku.To, że obecne młode mamy siedzą z nosem w smartfonach to jeszcze mały pikuś, gorzej bo coraz więcej młodych kobiet pije alkohol w czasie ciąży a i do porodu potrafi jedna z drugą przyjechać w sztok pijana.
OdpowiedzUsuńNa moim (skądinąd bardzo porządnym warszawskim osiedlu) pijana mamuśka utopiła roczne dziecko podczas jego kąpieli, a widok kilku młodych kobiet opróżniających nad wózkami dziecinnymi "małpki" z alkoholem był niemal codziennością.
A te dzieci już rodzą się z problemami zdrowotnymi i psychicznymi i powielają liczbę osób, które w przyszłości będą potrzebowały pomocy instytucjonalnej.
UsuńRodzą się dzieci z głodem alkoholowym i niedorozwojem mózgu, bo mamuśki piły. "Pińcet plus" to świetne rozwiązanie- starcza na dziecko i "popitkę" do niego i urodzi się ileś skretyniałych dzieci, które gdy dorosną będą świetnym, bo posłusznym elektoratem.
UsuńW szkołach specjalnych i oddziałach integracyjnych już zaczyna brakować miejsc...
UsuńObrazek na końcu idealnie trafiony w punkt. Nigdy nie zrozumiem dlaczego szczęśliwe małżeństwa nie mają dzieci, choć bardzo ich pragną, a z drugiej strony "matki", które zabijają dzieci, choć mogłyby zostawić je w oknie życia czy w szpitalu, oddając do adopcji. W wielu rodzinach od najmłodszych lat dzieci wychowuje internet. Niejednokrotnie w przychodni widzę krzywo siedzące maluchy zapatrzone w ekran telefonu. Nie wspomnę o tym, co robi młodzież.
OdpowiedzUsuńWidziałam ostatnio malucha w wózku na zakupy z tabletem w rączkach, a co zrobi jego mama, gdy w sprzęcie wyczerpie sie bateria?
UsuńTrudno mi Asiu z tym wszystkim co napisałaś nie zgodzić. A tak szczerze to chciałabym czemuś zaprzeczyć ,ale niestety nie da się. I też patrzę na większość takich zachowań na tzw. "naszym podwórku".Sama mam też sobie sporo do zarzucenia jako matka ,ale to już związane jest z zupełnie innymi sprawami.Widok młodych z ciągłym wlepionym wzrokiem w telefon to widok codzienny.Pamiętając dawne czasy gdy byłam dzieckiem zastanawiam się czy wszystko-ten cały "postęp" wiedzie nas ku lepszemu.Mam obawy
OdpowiedzUsuńObawy mamy wszyscy, przecież młode pokolenie ma kiedyś pracować na nasze emerytury, ale mam nadzieję, że to tylko czarne myśli, które sie nie sprawdzą:-)
Usuńcały szkopuł w zwrocie "mieć dzieci"...
OdpowiedzUsuńjedni to "mieć" pojmują zbyt dosłownie, a drudzy niby mają, ale tak funkcjonują, jakby wcale nie mieli...
...
ale co do "srajfonowych zombie" to mam taką obserwację zza kierownicy auta, a jeszcze lepiej roweru, że mniejsze dzieciaki mają jeszcze instynkt zachowawczy i uważają na przejściach przez jezdnię, są też karne w temacie respektowania świateł, ale te starsze, licząc od podlotka wzwyż włącznie z dorosłymi w pełni /także dzieciatymi/ to już kompletna porażka, zombified completely...
p.jzns :)
To prawda, sama przed przejściem dla pieszych zerkam z ukosa na takie osobniki zombie, bo a nuż trzeba będzie złapać kogoś za rękaw?
UsuńKomiks który umieściłaś to przerażajaca prawda
OdpowiedzUsuńTakie zamknięte koło lub jak w porzekadle: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie...
UsuńI człowiek nic nie zmeinia
UsuńKiedyś miałam wychowawstwo, w którym połowa dzieci żyła w rodzinach niepełnych, więc doskonale znam ten problem. Na wywiadówki przeważnie przychodziły babcie, a po zebraniu zostawały i opowiadały mi o wszystkim, stąd znałam wszystkie problemy dziecka.
OdpowiedzUsuńGdy widzę matkę jedną ręką pchającą wózek, a drugą trzymającą komórkę przy uchu, to szlag mnie trafia. Najgorzej, że jest to przeważnie na przejściu dla pieszych.
Stary kawaler z partii rządzącej, który nie spłodził ani nie wychował żadnego dziecka, myśli, że wystarczy dać pieniądze i sprawa się rozwiąże. Dziecku potrzebna miłość i czas, który mu się poświęca.
Czyli nasze obserwacje są podobne, najbardziej żal mi dzieci, których rodzice nie mogą się dogadać i dzieciak żyje w 2 światach, a często i w 3 lub 4, bo jeszcze dziadkowie swoje dokładają...
UsuńCudowną ripostę na pani pisanie odkryłam w komentarzu pani Grażyny Kowalik . Pasuje idealnie do wszelkiego rodzaju narzekań i dostrzegania nieprawidłowości. Pozwalam sobie zacytować z niekłamanym uznaniem za trafność .".Sama mam też sobie sporo do zarzucenia jako matka ,ale to już związane jest z zupełnie innymi sprawami."
OdpowiedzUsuńGrażynka jest doświadczoną i wspaniałą matką, a Jej uwagi trafne.
UsuńNie chodzi o to by być idealnym rodzicem, nikt z nas nie jest, raczej o to, by być nim w ogóle i dawać dziecku poczucie bezpieczeństwa.
Tu nie chodzi o narzekanie, raczej o bicie na alarm...
Trudny temat bardzo.
OdpowiedzUsuńMyślę, że w każdej sytuacji jest wiele stron - bez generalizowania. Znam rodziny wielodzietne z wyboru, których marzeniem było wychowywanie wielu dzieci. Stanowią dla mnie wzór relacji rodzic - dziecko. Znam też takie, które mają jedno dziecko zaniedbane emocjonalnie choć wyposażone materialnie...
Telefony, komputery, tablety - temat rzeka i trudna do opanowania rzeczywistość. Niestety.
Myślę, że obecność i czas rodzica to podstawa, nie do zastąpienia. Żadna władza tego nie ureguluje. Na 500+ nie będę narzekać - bo widzę wokół siebie, że przynosi więcej korzyści niż klęsk.
Tak sobie myślę, że oceniać z boku jest łatwo, ale czasem nie wszystko jest tak liniowe jak się wydaje.
Oczywiście, że nie jest, ale pisze to wszystko nie z teorii, a raczej z obserwacji i doświadczenia. Sama odprowadzałam dziewczynkę do domu po zajęciach,a zimą ciemno już było, bo jej mama zapomniała dziecko odebrać, ulubiony serial leciał w TV...
UsuńWiem - w życiu są różne sytuacje. Jednak zaniedbania zdarzały się zawsze, to nie jest nowy temat. Zdaję sobie również sprawę, że istnieją tacy ludzie, o których piszesz.
UsuńW poruszonych przez Ciebie przykładach widzę coś jeszcze - babcie zajmujące się wnukami w zastępstwie są również mamami, które nadal wychowują inwalidów rodzicielskich przejmując na siebie ich obowiązki. Wiem - liczy się dobro dziecka, ale czy wygoda dorosłego dziecka jest istotniejsza niż dobro tego małego? Trzeba dawać ponosić konsekwencje swoich wyborów, bo inaczej pełno jest właśnie niedorosłych pełnoletnich. A małe dziecko uczy się nadal tego typu zachowań, co zaprocentuje w przyszłości, w jego dorosłym życiu.
Słowo patologia działa na mnie jak płachta na byka, bo to łatwość piętnowania bez założenia cudzych butów. Często wynika z nieznajomości rzeczywistych faktów.
W sprawie babć - bardzo mądre uwagi, sama na to nie wpadłam, o ile jest to pomoc doraźna, w razie nagłej potrzeby, to O.K. tak bywało zawsze, ale opieka non stop by wyręczyć rodziców, to niefajna sytuacja.
UsuńPatologia to obszerne słowo, często wrzuca się tu jak do worka wszelkie nieprawidłowości.
A ja bym najchętniej ucięła całą tą państwową pomoc. Ile ludzi żyje ze sobą na kocią łapę, bo kasę daje wtedy opieka, bo matka samotna? Ile kobiet woli też nie iść do pracy, bo nie potrzebuje? Później im się oczka otworzą, bo skąd lata pracy do emerytury? Rozleniwienie w narodzie i tyle. Jak któraś ma jeszcze więcej tupetu to się rozwodzi i żyje z alimentów, palcem za nic w świecie nie kiwnie.
OdpowiedzUsuńOczywiście są przypadki w którym się należy, bo każdemu może się noga powinąć, ale zastraszająca większość gra państwu i tym którzy na nich pracują na nosie.
Mimo, że już czas na mnie najwyższy to świadomie dziecka nie chcę. Bo nie chcę by musiało żyć w takiej przyszłości jaka się rysuje.
Wielu młodych odkłada tę decyzję, bo są na tyle odpowiedzialni, że wiedzą, czym to skutkuje.
UsuńSzanuję takie decyzje, nie sztuka sprowadzać dzieci na świat, a potem wołać o pomoc ze wszystkich możliwych źródeł.
Zastanawiam się kto wychowywał tych nieodpowiedzialnych rodziców ?? I tak będzie to wszystko ciągnąć się z pokolenia na pokolenie...
OdpowiedzUsuńPytanie retoryczne lub wypada uderzyć się w piersi...
UsuńSama prawda w tych rozważaniach. Niektórzy po prostu nie poświęcają dostatecznej uwagi dzieciom i za późno otwierają oczy, tak jak to zostało ukazane w tym komiksie.
OdpowiedzUsuńSmutna prawda, za dużo tych smutnych faktów w naszej rzeczywistości.
UsuńTemat rzeka:) Każdy wątek przez Ciebie poruszany jest jak kamień porywający lawinę. To tylko sygnały, a Ty, komentujący, ja- czujemy się bezsilni, bo tu są potrzebne rozwiązania systemowe- wychowywanie młodzieży na rodziców (tak nawiasem, opracowałam taki program kształcenia młodych na rodziców w szkole średniej- przez kilka dobrych lat dobijałam się u władz różnych uczelni, by to ruszyć.... groch o ścianę), praca z ludźmi, którzy już są rodzicami, jakieś terapie.... nikt nie rodzi się z umiejętnościami bycia rodzicem- brakuje nam solidnego kształcenia w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nikt nie rodzi sie rodzicem, co bardziej światli i chętni sięgają po fachową literaturę czy szkolenia, inni po prostu się rozmnażają...
UsuńPodzielam zapytanie krystynabozenna, tych nieodpowiedzialnych rodziców też chyba ktoś nieodpowiednio wychował. A dzieci zawsze szkoda
OdpowiedzUsuńDzieci żal bardzo, bo rodzin sobie nie wybierały, dostają z całym dobrodziejstwem...
UsuńCzy Ty, Jotka, z Lupą chodzisz po świecie i takie problemy wynajdujesz? A znasz dawne porzekadło: Bóg dał, Bóg wychowa..., znaczy państwo, czyli my. Nic nie poradzisz, nawet gdybyś chciała, bo mama oskarży cię o.., no o cokolwiek.
OdpowiedzUsuńDo tego lupy nie trzeba, widać gołym okiem ;-)
UsuńPiszę, bo taki jest też podtytuł bloga - wszystko, co mnie porusza...
Smutne to o czym piszesz. Niestety programy typu pięćset plus robią więcej szkody niż pożytku. Niektórzy po prostu nie powinni być rodzicami. Kiedyś słyszałem skecz w Stanach na temat państwa i dzieci. Komik mówił mniej więcej tak; wiele organizacji państwowych walczy o prawa życia poczętego. Stoją w szeregu z transparentami nawołując do zakazu aborcji. Gdy się dzieciak już urodzi wszyscy o nim zapominają do momentu aż stanie się pełnoletni. No i wtedy przypomina sobie o nim armia. Tam wiecznie potrzeba mięsa armatniego. Świat jest chory.
OdpowiedzUsuńTrudno to nawet nazwać skeczem, to taki czarny humor, sama prawda...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTrudny temat.
Problem zaniedbywanych dzieci w rodzinach zarówno wielodzietnych (niekoniecznie patologicznych) jak i tych z modelu 2+1 istniał także wcześniej. Tyle, że teraz sprowadzono posiadanie potomstwa do kuriozalnego biznesu, rodzaju interesu między państwem a rodzicem:(
Uważam, że wszystko polega na ustaleniu priorytetów: gdy dzieci nie są najważniejsze, dochodzi do anomalii.
Nie mówię tu o całodobowym dyszeniu sobie nawzajem nad karkami, ale o pewnej równowadze, takiej organizacji czasu, by pobyć ze sobą świadomie, choćby przy posiłku, filmie, na spacerze, możliwości jest wiele i przeważnie - wystarczy chcieć.
Niestety, brak świadomości rodzicielskiej nie bierze się znikąd, często to powielanie modelu relacji z własnego domu:(
W zasadzie nigdy nie ma stuprocentowej gwarancji, ale brak pozytywnych praktycznych wzorców, nawet przy najlepszym szkoleniu znacznie zmniejsza szanse dzieci na "normalny dom":(
Pozdrawiam:)
Zdaję sobie sprawę, że podobnie drzewiej bywało, ale mam wrażenie, ze ostatnio problemów więcej, rodzice jakby bardziej leniwi, mniej odpowiedzialni...albo ja robię się zrzędliwa ;-)
UsuńNajwidoczniej niektóre osoby nie powinny mieć dzieci. Ostatnio w serialu ,,Sprawiedliwi" na TV4 padło zdanie, że powinno robić się jakieś testy dla przyszłych rodziców, tak jak np. na prawo jazdy. Może prostacko ujęte, jednak coś w tym jest. Też widzę coraz więcej przykładów na to jak przebiega socjalizacja pierwotna, w domu, która jest przecież najważniejsza.
OdpowiedzUsuńJuż wysłałem sporą garść CV. Na razie cisza. Poczekam jeszcze do końca niektórych rekrutacji i może skieruję się do urzędu, gdzie miałem staż ostatni.
Pozdrawiam!
No właśnie, prowadzi się preorientację zawodową, testy psychologiczne na kierowców, a rodzicem może być każdy i to w bardzo młodym wieku...
UsuńDegeneracja rodziny jest obecnie niesłychana. I myślę, że rozwód nie jest przy tym największym złem. Dziś żal mi (tak, nawet mnie, złej kobiecie!) patrzeć na te dzieci, a w przyszłości będzie strach na nie patrzeć, bo przecież patologie mogą wychować tylko kolejne patologie...
OdpowiedzUsuńNie nazywaj siebie ciągle złą, bo jeszcze ktoś uwierzy ;-)
UsuńRozwód nie jest najgorszy, czasem gorsze jest trwanie w chorym związku na siłę dla "dobra"dzieci...
Aaa, no właśnie. Jestem świadkiem skutków takie przedłużania na siłę, bo "dla dzieci", bo "ślubowałam" itd. Dzisiaj te dorosłe już dzieci są znerwicowane, zakompleksione, zdziczałe i zagubione. Ale gdy były małe, marzyły o tym, żeby ojciec zniknął z ich życia, a ponieważ nic się w tej materii nie działo, to modliły się na głos o jego śmierć.
UsuńTeż znam podobne przypadki i dzid takie osoby nie potrafią utrzymać swoich związków...lub nie wiążą sie wcale.
UsuńRównież uważam, że niektórzy nie powinni mieć dzieci, bo dziecko to odpowiedzialność. I to duża. To, że one siedzą w telefonach to jedno, ale często dają ten telefon dwulatkowi, że się zajął sobą. No jak można dać 2-latkowi komórkę czy tablet i niech się pocieszy, bylebym nie musiała się nim zająć? Ech, to dużo by mówić, naprawdę. Te dzieci potem będą powielać wzorce.
OdpowiedzUsuńDo tabletu trudno się przytulic, to fakt...później te dzieci ida do przedszkola, szkoły i nie potrafią skoncentrować się na niczym, nie mówiąc o relacjach społecznych.
UsuńPatologia patologią- to jakby odrębny temat ale i tzw. normalnych rodzinach popełnia się mnóstwo błędów i jest to niestety nieuniknione- bo rodzic nie jest ideałem. Wystarczyłoby, gdybyśmy własne dzieci wychowali choć trochę lepiej niż sami zostaliśmy wychowani. I już z każdym pokoleniem świat będzie odrobinę lepszy. ;)
OdpowiedzUsuńSłusznie, dążenie do poprawy losu dzieci , zwłaszcza po swoim niechlubnym przykładzie to już postęp...niestety, niektórzy postępują na zasadzie - ja też lepiej nie miałem, więc niech nie narzeka.
UsuńPracując w szkole, człowiek miewa takie obserwacje. Co tu dużo pisać ...
OdpowiedzUsuńTo fakt, czasami nawet szkoda słów, ale odkorkować emocje warto, dla zdrowia psychicznego...
UsuńNiektóre przykłady jakby żywcem wyjęte z mojego Oratorium. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNo widzisz, to też znasz problem z osobistych doświadczeń.
UsuńZ trwogą czekam co będzie, jak Kacperek będzie miał młodsze rodzeństwo . Z trwogą i z żalem, bo żal mi babci która nie potrafi odmówić i płaci swoim zdrowiem za to, by rodzice mogli w spokoju zjeść śniadanie , obiad , zrobić zakupy itp. A ona tak znika znika i znika w oczach
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy dzieci to docenią, oby nie zbyt późno...
UsuńTak niestety bywa i coraz częściej można zaobserwować takie przypadki. Myślę, że komiks jest trafnym podsumowaniem tematu.
OdpowiedzUsuńChyba tak, dobrze ktoś obserwował...
UsuńDorzucę obrazek z Indonezji.
OdpowiedzUsuńBiedne dzieci wychowują się na ulicy.
Bogate są wychowywane przez nianie. Często w weekendy spotykam w restauracjach rodziny. Rodzice przy jednym stole zajęci smartfonami, a przy drugim dzieci z nianiami (każde dziecko ma swoją). Po co zajmować się dzieckiem, skoro można je oddać na wychowanie?
Po co w ogóle mieć dzieci?
UsuńJa też śmiem twierdzić, że niektórzy nie powinni mieć dzieci. Między innymi wiem, że ta radykalna zmiana nie wpłynęłaby dobrze na moje życie, więc należę do tych ludzi, którzy nie powinni się rozmnażać. Pomijając, że nie czuję w ogóle instynktu macierzyńskiego, ja kocham ciszę. Przy dzieciach dostaję szaleja. Wiem, że z własnym mogłoby być inaczej, być może, ale to nie są jedyne powody, a gdybanie to za mało.
OdpowiedzUsuńO rozwodach też nie mam najlepszej opinii. Sama doświadczyłam wielu rozłąk (nie rozwodów, bo ślub brałam jeden raz), ale zawsze podchodziłam do związku radykalnie, musiałam poznać na co się piszę. Zauroczenie zauroczeniem, ale dziś mogłabym być jedną z tych nieszczęśliwych matek już dawno po rozwodzie. Taki błąd szalenie łatwo jest popełnić. Serce wszak nie sługa. Twierdzę, że takich nieszczęśliwych związku można unikać.
A wracając do mnie, cele życiowe i zaspokajanie ambicji również byłyby problemem, bo nie oszukujmy się dzieci wiele wykluczają. Istniałoby ryzyko, że też byłabym tym rodzicem co biegałby w parku, a moje dziecko siedziałoby u... w moim emigranckim przypadku to u opiekunki albo w przedszkolu cały dzień.
Jestem skupiona na swoim życiu, ale nie jestem egoistką. Są we mnie pewne elementy, które nie dotyczą zakładania rodziny, ale pomagają mi skupiać się na dobru innych ludzi. Nie potrafiłabym tego pogodzić z rodziną.
Program 500+ to był strzał w kolano dla większości Polaków. Sama widzisz jak jest.
Określanie celów i spełnianie ambicji to często działania inteligentnych, ambitnych ludzi i nic w tym złego. Ludzie odpowiedzialni potrafią jednak określić priorytety, tak by nie krzywdzić innych, czasem trzeba wybrać - albo rybki albo akwarium.
UsuńNo niestety, masz rację - niektórzy nie p[owinni mieć nawet chomika. Takie
OdpowiedzUsuńwiecznie "zmęczone" typy powinno się sterylizować .
Nie ma na to ustawy, są za to ustawy o wszelkiej pomocy, zwłaszcza dla tych, którzy nie radzą sobie w życiu z życiem...
UsuńSłuszne obserwacje
OdpowiedzUsuńSamo życie...
UsuńA potem zdarzają się różne, większe czy mniejsze tragedie w rodzinach.
OdpowiedzUsuńLubię filmy nadawane na Planete, a także niektóre z TVP Historia. Na tym drugim był film o tym Hindusie.
Książka dotycząca Prince`a była wyważona w tonie, nie czuć było złości autorki, że się rozstali ani nic takiego. A to plus na pewno.
Staruszek faktycznie dziś jest raczej nie do życia, bardzo zmęczony.
Pozdrawiam!
Na TVP kultura też kilka ciekawych widziałam :-)
UsuńNiestety wielu rodziców jest niedojrzałych emocjonalnie. Ktoś im tę niedojrzałość zafundował. Ja zawsze byłam aktywną osobą i wszędzie było mnie pełno, ale z dzieckiem z pewnych rzeczy musiałam zrezygnować. Tym bardziej, że jestem samodzielną mamą. Ale cieszę się tymi chwilami i cieszę się też tym, że każdego miesiąca udaje mi się odzyskać kawałek życia dla siebie, bo junior jest coraz bardziej samodzielny. Ale cieszę się tym, że mnie potrzebuje, bo kiedyś nie będzie potrzebował.
OdpowiedzUsuńNie daję mu odczuć, że z czegoś muszę dla niego rezygnować, ale też wie, że czasem mama idzie do kosmetyczki czy na siłownię i wtedy zostaje z babcią. Ale robimy razem dużo i razem odkrywamy świat na nowo - razem gotujemy, chodzimy na spacery, nagrywamy filmiki. Czasem bywam zmęczona, ale lubię być mamą :)
Ja odkrywałam dla siebie bycie mamą, co nie było łatwe, bo przyszło późno, ale tak mówisz, przytulajmy nasze pociechy, póki można, bo to szybko mija...
UsuńZ ciekawością przeczytałam ,niestety jest coraz gorzej.jeszcze trochę ,to komputer będzie wychowywał dzieci,wszystko zaprogramuje co kiedy...☺Bo widoczne jest już ,że dzieci nie potrafią cieszyć sie z życia ,nie wychodzą z domu ,bo przyjaciel stoi na biurku..Drudzy natomiast,wychowani w biedzie ..wiedzą co to życie,bo doznali jego smaku z tej złej strony...Ileż by dali za to ,by iść z rodzicem do parku ,na lody... I są tacy którzy zniszczyli siebie ,przez błędy rodziców -patologicznych.Bogactwo jest dobre do życia,ale ileż to rodzin ucierpiało ,bo pieniądze doprowadziły człowieka do tragedii.
OdpowiedzUsuńMy z mężem zawsze poświęcaliśmy czas wolny dla syna i córki.jeżeli mąż nie miał czasu ,bo praca,to ja zawsze byłam pod ręką.Nie odganiałam żadnego z nich..Zawsze wysłuchałam ,pomogłam ,dopingowałam ,chwaliłam..Ileż to razy rowerami na stadninę jeździliśmy..po lasach też wycieczki ...wakacje wspólne ,babcia była naszym gościem ...Moje dzieci nie były wychowywane przez dziadków .Uważam ,że dziadkowie robią błąd ,pozwalając dzieciom wpychanie wnuków na dłuższy czas.Można pomagać ,oczywiście ..ale nie tak jak niektóre małżeństwa to robią..Potem więź wygasa i dzieci dorastają nie czując żadnej potrzeby pomagania na starość rodziców. Może się mylę..Pozdrawiam cieplutko.
Moi sąsiedzi przyjęli nawet model, że najstarsza wnuczka mówiła po imieniu do mamy, a do babci mamo, a teraz mieszka z dziadkami, a rodzice ją odwiedzają. Ale to ich życie...
UsuńŻal mi dzieci, które nie były w parku, w lesie, w kinie, chyba że w ramach wycieczki szkolnej...
To prawda, mnóstwo moich uczniów to dzieci bardzo nieszczęśliwe, mimo że,,zaopiekowane" materialnie. Rodzice nie poświęcają im wiele uwagi,wiecznie zajęci sobą albo rozwodem.Przykro na to patrzeć. Chociaż oczywiście są wyjątki ☺
OdpowiedzUsuńNa szczęście są wyjątki! bardzo szkoda jednak, że proporcje się odwracają, wyjątki powinny być normą...
UsuńJakbym siebie słyszała: ci co mają warunki i chęci mają albo jedno, albo wcale, a ci co nie powinni...
OdpowiedzUsuńNo cóż.
Wiesz, miałabym bardzo dużo do powiedzenia jako pedagog specjalny.
Ale chyba nie mam siły.
Powiem tylko tyle, że kiedyś brało się pod uwagę w testach na IQ tzw. zaniedbanie środowiskowe. Czyli uznawano, że jeśli dziecko nie ma warunków, nie rozwinie skrzydeł i grozi mu upośledzenie umysłowe.
Był taki pomijany lekarz, który robił eksperymenty w szpitalach i udowodnił, że dzieci, których nikt nie przytula, do których nikt nic nie mówi, mają bardzo niskie IQ...
I ja mam pełen szacunek do tego lekarza, którego nazwisko zapomniałam, ale on uratował wiele dzieci oddając je do psychiatryków, gdzie pacjentki opiekowały się nimi, zaspokajając instynkty macierzyńskie. I te dzieci z głębokiego upośledzenia wchodziły w normę!
No. I tyle ode mnie, pomijając fakt, że już zaniża się normy IQ, bo niedługo szkoły specjalne będą zbędne.
To oczywiście uproszczenie, ale celowe, bo problem jest ogromny.
W ogóle wymagania w wielu dziedzinach się zaniża, a dla niektórych to i tak za wiele. Władze nie widzą problemu, bo wygodniej nie wiedzieć i oszczędności większe.
UsuńWiem, że temat ciężki i sama nie lubię o sprawach zawodowych, ale to wszystko widać nie tylko w szkole...
Zgadzam się w 100% z tym co napisałaś.
OdpowiedzUsuńDodam, że coraz więcej takich rodziców mało kulturalnych... A może zawsze tacy byli tylko teraz dopiero zaczęłam to zauważać?
Może w pewnym momencie człowieka coraz więcej rzeczy denerwuje lub doświadczenie nie pozwala przejść obojętnie?
UsuńMożna więc powiedzieć, że przeżywamy
OdpowiedzUsuńschyłek dobrego wychowania - konsekwencje
zbiorą kolejne pokolenia. Ludzkość będzie
staczać się po równi pochyłej.
Czas i uwaga dla młodego pokolenia przestanie
istnieć - jałowy grunt...
Mam nadzieję, że coś się jednak odwróci, teraz młodzi walczą o czyste środowisko, może kiedyś zawalczą o mądre rodzicielstwo?
UsuńŚwięta prawda... Znam wiele osób którym dzieci niestety przeszkadzają... Aż żal patrząc na te bidactwa. Znam też takie przypadki naszych rodaków którzy dla kasy robili dzieci w Norwegii, bo social płacił, a za jednorazowa wpłatę mogli kupić połowę mieszkania w kraju... Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, kraj głupi nie jest i kasę przestał wypłacać a teraz dzieci trzeba wychować...
OdpowiedzUsuńLudzie mają niestety problem z myśleniem...
To straszne , co piszesz, ale słyszałam o czymś podobnym we Francji...
UsuńDzieci to cud - zawsze i dobrze, aby wszyscy o tym wiedzieli i doceniali to, co mają.
OdpowiedzUsuńNiestety, tak chyba nigdy nie będzie...
UsuńOj aż się to przykro czyta... Tak jest niestety... Coraz gorzej bym rzekła. Niektórzy w ogóle nie powinni mieć dzieci. Program 500 plus staje się plagą tych czasów .
OdpowiedzUsuńTen program powinien być zreformowany, tak myślę...
UsuńPrzypomniała mi się pewna sytuacja, jak jeszcze na studia dojeżdżałam. Siedzę sobie na przystanku i czekam na autobus. Niedaleko mnie usiadł sobie, że tak nieładnie ujmę pan żul. Trochę śmierdział, gdzieś tam jeszcze za pazuchą browarek schowany. Często widywany w tych rejonach.
OdpowiedzUsuńPojawiła się tez matka. Elegancko ubrana, na szpileczkach koło niej mniej więcej 5-letnia dziewczynka. Coś tam do mamusi woła ale mamusia przez telefon zajęta. To dziewczynka zaczęła się huśtać na niskiej barierce. Tak całkowicie bezpiecznie, jak to dzieci czegoś się przytrzymać i podkurczyć nogi. Jak to matka zobaczyła jak sie na dziecko wydarła. Nie unikając przy tym niecenzuralnych słów. Mnie wmurowało i pana żula obok tez. Babka zapaliła papierosa i szarpiąc dziecko za rękę oddaliła się. Po tym incydencie pan żul spojrzał na mnie i szczerze powiedział: niektórzy nie powinni mieć dzieci.
Moje drobniaki były jego za te mądre słowa.
Żul czy nie , ale życie poznał od podszewki...
Usuń