Choroby chodzą po ludziach.
Czasami ktoś umiera, ale to nie znaczy, że mamy trzymać się tej ciemnej strony mocy.
Inaczej trzeba by usiąść na kanapie i czekać na najgorsze.
Wkurzyłam się na sąsiadkę.
Za pesymizm i czarnowidztwo.
Wiemy przecież, że słowa mają moc, że wiara czyni cuda, że właściwe podejście ma znaczenie itd.
Ale od początku:
Nasz sąsiad jest w wieku mojego męża, aktywny, zawsze pogodny, uczynny.
W ubiegłym roku zasłabł w pracy, pogotowie, szpital. Stwierdzono wylew.
Długo nie było go widać, ale rehabilitacja w takich razach nie trwa ekspresowo, każdy organizm jest inny, wiek też robi swoje.
Na pierwszy rzut oka nie widać spustoszenia w organizmie sąsiada, gdy spotkaliśmy go na schodach sam stwierdził, że miewa lekkie zawroty głowy i słaby jest strasznie.
Czas mijał, mężczyzna stawał się coraz bardziej aktywny, zaczął wychodzić z domu, dużo spacerował, jeszcze tylko do roweru nie palił się specjalnie.
Za każdym razem staramy się dodać mu otuchy, chwalimy za postępy, co go bardzo cieszy, bo to widać.
Upewnia się w rozmowie czy na pewno nie widać, że miał wylew, czy jego chód nie wygląda ślamazarnie.
Pociesza się nawet tym, że inny sąsiad, też po wylewie, po pół roku wrócił do pracy. Wprawdzie trochę kuleje, ale nie przeszkadza mu to w normalnym funkcjonowaniu.
Tuż przed Nowym Rokiem wracamy ze spaceru, żona sąsiada zamyka drzwi, idzie popilnować wnuki.
Składamy sobie życzenia noworoczne, prosimy o przekazanie życzeń sąsiadowi, a jego zona na to:
- To już nie ten człowiek, już skończone życie, wolniej wszystko robi, czasami zapomina, jeszcze nie taki stary, ale już po nim...
- Ale trzeba być dobrej myśli, mąż dobrze sobie radzi, cieszy się z każdej samodzielnej czynności.
- Tak pani mówi, ale to już po życiu!
Byłam tak zdołowana jej reakcją, że opadło we mnie wszystko do podłogi i powiedziałam do mojego męża:
- Mam nadzieję, że ona mu tego nie mówi, bo takim gadaniem nie pomaga mężowi dojść do formy!
- Oby nie, bo ja w podobnym stanie nie chciałbym tego usłyszeć...
A chłopisko tak się stara, w niepogodę nawet po schodach maszeruje, byle być w ruchu, byle się nie dać! Trzymamy z mężem za niego kciuki, by odpędzić negatywną energię sąsiadki!
Czasami i dla mnie słońce zachodzi już o poranku;
OdpowiedzUsuńnic się na to nie poradzi; "ten typ tak ma"
być może jej męża to nie rusza; przyzwyczajony :)
Sąsiadka jest bardzo religijna, więc tym bardziej nie powinna tracić nadziei, tak mi się wydaje...
UsuńWszystko zalezy od spodejscia do sprawy, od postawy przyjetej przez otoczenie i tą osobę. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńNie powinno się w każdym razie dołować chorego, ale raczej wspierać.
UsuńAbsolutnie sie zgadzam. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
UsuńZ tego co mówisz, sąsiad da sobie radę. W końcu żyje z tą żoną już pewnie długo, zna ją jak zły szeląg :)
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć co zmotywuje człeka, czasem głupia żona, a wtedy budzi się motywacja: ja? ja nie dam rady? A właśnie, że dam!
Trzymam kciuki za sąsiada ;)
Masz rację, nawet na zasadzie przekory, taką mam nadzieję:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA może "to już po życiu!" jest dla pani sąsiadki? Może wraz z chorobą męża skończyło się jej wygodne życie, ponieważ we wszystkim wyręczała się? Znam wiele takich sytuacji. Przecież niemożliwym jest, aby to "skończone życie" dotyczyło chorego, który zdrowieje. Raczej domowników, których już tak szybko nie obsługuje, albo zapomina obsłużyć.
Pozdrawiam serdecznie.
Coś w tym chyba jest, bo sąsiad całe dnie i weekendy spędzał na działce, może teraz jej przeszkadza, że ciągle jest w domu?
UsuńSąsiad daje sobie radę.. myślę, że nia m co go skreślać... ma chęć do życia i żyje.. pełnią na tyle ile daje rady... to piękne i się chwali. Nie jednemi praktycznie nic nie dolega a zachowuje się jakby już umarł i ro kilka razy
OdpowiedzUsuńTrzymam za Niego kciuki :)
Widać gołym okiem, że cieszy go każdy sukces, opowiada, że chodzi coraz dalej, że próbował wsiadać na rower, a któż z nas nie ma czasem problemów z pamięcią?
UsuńKażdy ma.... tyle spraw na głowie weź to spamietaj
UsuńJa ostatnio wszystko zapisuję, może to i błąd, bo pamięć się rozleniwia...
UsuńPamięć można ćwiczyc w inny sposob a jak człowiek zapomni o czymś waznym to juz klops
UsuńEch, a ja nie uważam, że wiara czyni cuda, że słowa mają moc, bo w życiu jest tak jak jest i każdy robi to, co może, ez względu na to jakich słów się użyje ... Natomiast to, co robi sąsiadka, to radzenie sobie ze stresem. Kosztem drugiego człowieka. I z mojej strony przychodzi mi tylko jedna reakcja do głowy: "Zamknij mordę!" Pewnie mąż nie ma siły jej tego powiedzieć, albo, co straszniejsze, jest przyzwyczajony. Choć wypadało by sobie znaleźć inną kobietę, bo żyje się tylko raz ...
OdpowiedzUsuńSłowa czy wiara o tyle mogą czynić cuda, że gdy ktoś czeka na słowa otuchy, to nie można zamiast mówić mu, że dobrze sobie radzi, powiedzieć, że nie widać poprawy i ma siedzieć w domu i czekać ...na śmierć?
UsuńŻony pewnie nie zmieni, ale będziemy go dopingować!
W tym sensie tak. Ileż osób zdradza, bo w końcu usłyszało te słowa, na które latami czekało od bliskich ... :) Dobrze, że gośc ma miłych sąsiadów :*
UsuńOn sam jest miły i bardzo życzliwy, więc dobro do niego wraca:-)
UsuńEch, ludziska gadają rzeczy niekoniecznie przemyślane. Nie ma co pisać,bo na głupotę nie ma niestety lekarstwa. Jotko, spokojnego roku życzę.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego skreślać człowieka, w dodatku bliską osobę. Na pewno nie jest to łatwa sytuacja, ale jeszcze nie umarł...
UsuńNawet małymi krokami można dojść do celu. Ta kobieta powinna się postawić na miejscu swojego męża, czy ona by chciała słuchać takich uwag, będąc w takim stanie jak on. Nie sądzę, ale uważam, że to osoba pozbawiona empatii. Jak na kimś nam zależy to powinno się go wspierać, a tu tylko narzekanie, bo nie jest tak sprawny jak kiedyś, no nie jest, ona też któregoś dnia nie będzie, bo starość robi swoje. Niestety.
OdpowiedzUsuńSąsiadka nie jest wylewna, raczej surowa w kontaktach, ale nie myślałam, że taka pesymistka...
UsuńWieczni malkontenci to jednocześnie wampiry energetyczne- potrafią skutecznie zaszczepić złe emocje. Wiem coś na ten temat , bo dość dobrze znam osobę tego pokroju- błeee, wszystko źle! Masakra!!! :(
OdpowiedzUsuńTo prawda, każda rozmowa z nią dziwnie na mnie działa, za to mąż ciągle wesoły...
UsuńP.s. Kciuki za zdrowie sąsiada ! :)
OdpowiedzUsuńTrzymamy, trzymamy! Dzięki!
UsuńJuż go przekreślila? Dobra ta żona. Zamiast się cieszyć że facet się stara nie poddaje. Nie dziwię Ci się że się wkurzyłaś. Dziwna z niej baba. Trudno żeby po wylewie zaraz było wszystko git.
OdpowiedzUsuńNo własnie, to samo pomyślałam, a co by mówiła, gdyby w łóżku z pieluchą leżał.
UsuńNo wkurzyła mnie!
Obserwuję mnóstwo znajomych, którzy pod wpływem chorób popadają w depresje, nie radzą sobie kompletnie, nikną w oczach, smutni, sceptyczni, niewierzący w jutro. Znam jedną osobę, tylko jedną, która pomimo tragicznych chorób, jest radosna, pełna życia i taka pozytywna dusza, że wielu mogłoby jej pozazdrości. I zazdroszczą. Są tacy, oj dużo takich, którzy jej nie lubią własnie przez ten jej szaleńczy optymizm. Jak widzisz, otaczają ją praktycznie sami negatywni ludzie. Ale daje radę. Wasz sąsiad też może.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że choroby mogą wpłynąć negatywnie na psychikę, więc tym bardziej bliscy powinni pomagać, a nie te stany depresyjne pogłębiać.
UsuńCi pesymiści tłumaczą się, że są tylko realistami, ale skoro tak, to dlaczego tylko w jedną stronę ukierunkowani, w ciemną, a nie w jasną stronę życia?
OdpowiedzUsuńPrawda? nie trzeba od razu gór przenosić, wystarczy robić codziennie mały krok:-)
UsuńSłowa mają moc i siłę o czym ostatnio pisałam u siebie. Większą niż myślimy. Gdybyśmy w to uwierzyli wszyscy to lżej byłoby nam i tej Ziemi... Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńSama się przekonałam, że słowa mają moc, te dobre i te złe, oby tych dobrych było więcej!
UsuńTo masz sąsiadkę, która należy do tych,którzy co się odezwą to jakby kto siekierą rzucił.
OdpowiedzUsuńDokładnie, lepiej nie zagadywać...
UsuńCo tu daleko szukać - słowa mojej sąsiadki przed naszym wyjazdem mnie przeraziły . Że ona umrze w tym pokoju i nikt jej nie znajdzie. Posłałam jej obrazek o tym , jak trzeba na myśli uważać , bo Anioł stróż słucha i spełnia 😊
OdpowiedzUsuńTakim czarnowidztwem można następną chorobę wywołać...
UsuńTeż mnie takie gadanie wkurza, ale coś na rzeczy musi być z tym, że sąsiad siedzi teraz więcej w domu, a kiedyś nie. I na taką sytuację trzeba być gotowym, w końcu mu ślubowała ... skoro tak wierząca jest.
OdpowiedzUsuńNa dobre i złe, w zdrowiu i chorobie:-)
UsuńJotko, masz rację. Potykamy się o różne kłopoty, nie tracąc nadziei. Ciało czasem odmawia posłuszeństwa, ale myśl, uczucia, pragnienie się nie starzeją!Tylko ktoś bez serca potrafi zabić słowem.
OdpowiedzUsuńNadzieja umiera ostatnia, niby rozum czasem podpowiada inaczej, ale nie dopuszczamy go do głosu.
UsuńPozytywne nastawienie to podstawa. Tak naprawdę to już połowa sukcesu w powrocie do zdrowia.
OdpowiedzUsuńTak mówią i lekarze i psychologia:-)
UsuńFatalne podejście. Ludzie w takich przypadkach potrzebują uśmiechu. Trudno być zmotywowanymi jeśli najbliższa osoba załamała ręce. Cała nadzieja, że on na to nie zwraca uwagi.
OdpowiedzUsuńA my go chwalimy przy każdej okazji i pocieszamy, że nie od razu Kraków zbudowano...
UsuńPodstawą sukcesu w szkole, w pracy i w życiu jest motywacja, a żona zamiast dodać skrzydeł, ściąga go w dół. O, naturo ludzka.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Też tego nie rozumiem...ale ludzie są różni.
UsuńPozdrawiam:-)
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNie zawsze warto mówić wszystko, co się pomyśli. I nie zawsze trzeba.
Gdyby było inaczej, myśli nie musiałyby podlegać weryfikacji naszego rozumu i słyszeliby je wszyscy:)
Pozdrawiam:)
Bardzo słuszna uwaga, to co naprawdę myślimy, w tym wypadku nie służy naszemu rozmówcy.
UsuńWitaj w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńWprowadziłem zmianę na swoim blogu, mam nadzieję, że coś pomoże.
Pozdrawiam!
Już lecę spróbować, bo do tej pory nie mogłam nawet sprawdzić, co było w poprzednim poście.
UsuńO nie, ja tak nie cierpię takich ciemnowidzów! Mam kilku takich wkoło siebie i dozuję sobie ich obecność, że nie zgorzknieć...
OdpowiedzUsuńZdarzają się wszędzie i nie zawsze można uniknąć ich marudzenia...
UsuńTakim gadaniem kobiecina na pewno nie wspiera męża, a wręcz go zniechęca do życia. Mój dziadek miał wylew, 13-lat na wózku, ale zawsze jego wsparciem była moja babcia :) Szczęśliwego Nowego Roku 2020! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
I chwała babci, bo na pewno nie miała lekko!
Usuńtrafny ten mem
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał:-)
UsuńTo smutne, że najbliższa osoba ściąga w dół, bo nawet jesli w jego obecności milczy, to się czuje...Cóż prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie...
OdpowiedzUsuńChyba tak jest, że czujemy cudze emocje, więc dla sąsiada to kiepska sytuacja.
UsuńAsiu mam nadzieję, że nie mówi tego mężowi. A może jakoś delikatnie zgadaj z nią w tym kontekście. Bo jeżeli ona i jemu opowiada takie rzeczy, to nieświadomie robi mu krzywdę. Pozdrawiam Asiu. :) .
OdpowiedzUsuńChyba zapytam, bo bardzo mnie to nurtuje...
UsuńJak coś......., to daj znać Asiu.
Usuńnawet nie wiem co napisać... to ważny, ale też i bardzo smutny temat.
OdpowiedzUsuńSporo widuję mężczyzn po wylewach, ciekawe jakiego procentu kobiet to dotyczy?
Usuńkobiety żyją dłużej - ale na wylewach się nie znam...
UsuńWylewy i udary to dzisiaj epidemia niemal...
UsuńPostawa sąsiadki oburzająca! Popieram Ciebie. Myślę, że optymizmem sąsiadka pomogłaby wiele mężowi! Może weźmie przykład z Was, sąsiadów i doceni wysiłki męża?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Chyba musimy i na nią jakoś wpłynąć w tym temacie...
Usuń
OdpowiedzUsuńZupełnie jak polska opozycja....źle,źle ,najgorzej ,nie ma nadziei...pewnie elektorat.
Może sąsiadka nie kocha męża? Jak można nie cieszyć się z postępów rehabilitacji najbliższej osoby? A może ona nie ma już z niego "pożytku" i taki mąż nie jest jej potrzebny? Okropna osoba. Powinno się jej uświadomić, jak paskudnie sie zachowuje. jestem oburzona, brak słów. Pesymizm też ma swoje granice, a to co ona wygaduje, to już okrucieństwo.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu tak mówi, dlaczego go skreśliła...żal mi człowieka.
UsuńDobrze, że sąsiad sobie radzi i się nie poddaje. Też mam nadzieję, że żona mu tego wszystkiego nie mówi. Nie lubię takiego gadania...
OdpowiedzUsuńJa też nie, przecież robi postępy!
UsuńOptymizm... tak o niego trudno i u mnie.
OdpowiedzUsuńAle staram się cieszyć maleńkością!
Serdeczności zostawiam Jotko droga:)
Wiem, że w chorobie o to trudno, ale sąsiadka zdrowa jest, sama niedawno miała operację oczu i cieszyła się, że już dobrze widzi...
UsuńSą tacy ludzie, są takie żony...
OdpowiedzUsuńAkurat taka różnorodność jednak nie cieszy...
UsuńRęce mi opadły. Aż się płakać chce, że z ust najbliższej osoby padają takie słowa. Mam cichą nadzieję, że nie mówi tak mężowi. Strach pomyśleć co by było gdyby ta Pani miała osobę leżącą i wymagającą opieki. Dużo zdrowia dla Waszego Sąsiada, dla Was też wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a gdyby było odwrotnie? na pewno czekałaby na słowa wsparcia...
UsuńMoże kobieta nieświadomie wypowiada swoje marzenia?... Wiem, jak to brzmi, ale po przeczytaniu tekstu to była pierwsza myśl, która wpadła mi do głowy.
OdpowiedzUsuńCzasami w życiu trzeba być twardym, by wesprzeć bliskich, a nie użalać się nad sobą...
UsuńStraszna pesymistka z tej kobiety, powinna być szczęśliwa, że nie straciła męża i że jest on osobą samodzielną. Nam nadzieję,że jej mąż nie słyszał tych słów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Jest samodzielny i bardzo się stara, więc w czym problem, prawda?
UsuńAsiu ponieważ czytałaś....., to tu Ci napiszę, że wyniki mam dobre. :) . Jakoś to wszystko zniosłam. Mnóstwo badań a jeszcze i stres do tego.
OdpowiedzUsuńDzięki Asiu i pozdrawiam Cię niedzielnie. :) .
Bardzo dobra wiadomość, Tereniu. Już samo oczekiwanie na wyniki bywa stresujące.
UsuńOby tak dalej, zdrowie to cenna rzecz!
Pesymizm i czarnowidztwo szczególnie w takich sytuacjach potrafi nawet wielkie nadzieje i chęci przekuć w coś "złego".Na własnym przykładzie przekonałam się jak rozmowa (moja koleżanka)może stać się dla mnie początkiem kiepskiego samopoczucia ,ba nawet odzywają się takie "dolegliwości" z którymi wcześniej nie miałam kłopotu. Mój mąż twierdzi ,że te rozmowy dla mnie to jakby "zarażenie się" jakąś chorobą .Staram się co prawda w rozmowie wskazywać te jaśniejsze strony ale to raczej jest monolog a ja chyba jestem mało asertywna.
OdpowiedzUsuńMój mąż też psioczy na jedna znajomą, która mnie dołuje, staram się jej unikać, ale to trudne.
UsuńTrudno być optymistą w dzisiejszych czasach, więc po co dokładać sobie samemu...
Taki defetyzm jest jak plaga!
OdpowiedzUsuńI trudno się przed nim obronić...
Usuńsłowa tej kobiety w moim odczuciu świadczą może z jednej strony o zaniżonej empatii wobec pana męża ... ale też są chyba bardziej przejawem jej osobistego lęku ...obawy , że oto już po jej życiu , że zostanie już jej tylko opieka nad niedołężnym mężem. A to średnio atrakcyjna perspektywa ...
OdpowiedzUsuńKażdy chciałby dożyć starości w zdrowiu i sprawności umysłowej, ale kto wie, co nas czeka?
Usuńto oczywiste ... ale ta oczywista skądinąd prawda chyba nie do końca jeszcze dotarła do tej pani ...
UsuńMam cichą nadzieję, tak jak Wy że sąsiadka nie dołuje męża a podnosi na duchu. Smutne to bo jej wypowiedzi są takie, jakby mąż był już w trumnie pochowany.
OdpowiedzUsuńW czasie choroby i rehabilitacji czy tam powrotu do sprawności najbliżsi powinni być wsparciem oraz dodawać otuchy. Chyba ta Pani nie radzi sobie z chorobą męża i z tym co się stało.
Najwidoczniej nie, tym bardziej,że opiekuje się też wnukami, może to wszystko ją przerasta?
UsuńJa się obawiam , że tu nie chodziło o to że on czyli mąż jest "wrakiem" w oczach żony...raczej o to , że to ona z nim jest A on taki powolny i jeżeli to jest ten typ o którym myślę...to zapomniała dodać że w sumie to ona nie mąż ma źle...(pozwalam sobie tylko dlatego że dla mnie to są postaci nie osoby...nie znam i nie poznam).
OdpowiedzUsuńA jeżeli to taki typ to mąż z pewnością słyszy to co wyście usłyszeli:(
Obawiam się, że możesz mieć rację, ona jest na emeryturze, ale bardzo aktywna i pewnie nie może się pogodzić z mniejszą aktywnością męża.
UsuńWydaje się bardziej rozdrażniona, niż zmartwiona...
Parę razy tu zaglądałem, bo nie mogłem uwierzyć, że to prawda. Człowiek chce żyć, a własna żona - w swej bezmiernej głupocie i obojętności - podcina mu skrzydła. Straszne.
OdpowiedzUsuńChyba nie ma dla niego cierpliwości, póki był aktywny i mało siedział w domu, było O.K.
UsuńA może ta kobieta tak powiedziała, bo przebywając bez przerwy w towarzystwie męża nie widzi żadnych postępów. Wiem, że to brzmi strasznie, ale czasami naprawdę tak jest. Wy, jako osoby z zewnątrz możecie wszystko bardziej dostrzegać. Mimo wszystko mam nadzieję, że go wspiera w dochodzeniu do sprawności. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKarolinko, obyś miała rację, też na to liczę ostatecznie...
UsuńUnikam ludzi,którzy jedynie mnie przygnębiają :/
OdpowiedzUsuńNie zawsze się udaje...
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńDziękuję, że nie zapominasz o mnie w te krótkie, szare, zimowe dni. Że przesyłasz ciepłe słowo.
A dobrego słowa i optymizmu każdemu potrzeba. Zwłaszcza tym, co się starają, którzy wkładają tyle wysiłku, aby...
Pozdrawiam zwykłym styczniowym dniem
To fakt, każdy z nas czasami potrzebuje otuchy...
Usuń