Autorzy blogów, na które zaglądam mieszkają w różnych miejscowościach, od Bałtyku po Tatry i za granicami kraju. Lubię oglądać relacje fotograficzne z miejsc spacerów, wycieczek po okolicy, bo każdy wyłowi ciekawostki, których często nie znajdziemy w przewodnikach.
Czasami czytam także refleksje na temat tego, za co lubimy lub krytykujemy swoje miejsce na Ziemi.
Za co ja lubię moje miasto?
Za dużą ilość zieleni, za park i skwery, za miejsca przyjazne ludziom w każdym wieku, za lokalizację, bo mam blisko do lasu, nad jezioro, do dużego miasta.
Za wielkość, bo niby nie odczuwam małomiasteczkowej ciasnoty, ale z krańca na kraniec docieram w godzinę piechotą.
Za znajome zakątki, wspomnienia, bliskość do lekarza, dostępność dużej i małej kultury.
Za zmiany dobre nie tylko dla mieszkańców, ale i turystów.
Takie miejsca w parku miejskim powodują, że najbardziej sceptyczni spacerowicze nie nudzą się chodzeniem po sporej powierzchni terenów rekreacyjnych.
Parkowa architektura też potrafi zachwycić, a tu tylko mały wgląd we wszystko, co oferuje uzdrowisko.
Nie sposób nie lubić miasta za zabytki, a pokazuje tylko niektóre ciekawostki, jak drewniana dzwonnica przy kościele św. Mikołaja, gdzie odbył się sąd na Krzyżakami, kamienica pod lwem , obecnie z hostelem dla podróżnych i kamienica na Złotym Rogu.
Mozaikowy zegar słoneczny na jednej z kamienic na Rynku to pamiątka z okresu PRLu... dobrze, że nie usunięto go w ramach dekomunizacji wszystkiego.
Zamieszczam także detale świeżo odrestaurowanych kamienic, które świadczą o tym, jak prężne gospodarczo było kiedyś miasto i jak wielka wagę przywiązywano do estetyki budynków.
Ostatnie zdjęcia pokazują dwa ważne budynki, ratusz i sąd. Ten drugi trudno uwiecznić na zdjęciu, bo z reguły zasłaniają go drzewa. Podobnych budowli było w naszym mieście więcej, ale nie przetrwały II wojny.
Wypadałoby napisać, za co nie lubię mojego miasta...
Stwierdzam , że za większość tego, co mnie denerwuje odpowiedzialni są ludzie, bo miasto nie śmieci, nie pije piwa na ławkach i nie zostawia chlewu wokół. To nie miasto powiększa powierzchnie parkingowe kosztem zieleni na osiedlach i nie miasto kopci kominami zimową porą.
A za co Wy lubicie swoje miejsce na Ziemi?
Moje miasto trudno lubić. Urbanistyczny nieład, żadnych zabytków. Ale czego oczekiwać po miejscowości, dwukrotnie w przeciągu dwudziestu lat obracanym w perzynę...
OdpowiedzUsuńNo tak, historia wielu miejscowości nie oszczędziła, ale może choć powietrze macie czyste w miarę?
UsuńJa swoje miasto (ale zaznaczam, że jestem napływowa) lubię chyba za... całokształt. Kiedyś bardzo się pasjonowałam poznawaniem go takim głębszym, nazbierałam przy tym mnóstwo literatury.
OdpowiedzUsuńNo a potem pojechałam do tej Pragi i okazało się, że to większa pasja :)
Nieraz już się zastanawiałam nad tym, czy gdybym w Pradze zamieszkała, to dalej byłabym taka zachwycona. Ale mi to nie grozi, więc nie ma strachu. Mogę do końca życia poświęcać się tej miłości :)
Podobno najlepiej tam, gdzie nas nie ma.
UsuńNiechaj Praga zostanie Twoją pasją, masz o czym myśleć, masz do czego tęsknić:-)
Jak wiesz o swoim mieście napisałam nawet książkę. A lubi czy kocha się nie za coś... tylko mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńA w swoim mieście nie znoszę hałasu, smogu i chamstwa...
Lub po prostu się kocha, może być, że mimo wszystko!
Usuńo to to!
Usuńwłaśnie miałem napisać, że lubienie nie wymaga uzasadnień.
Masz rację, ale chodziło mi raczej o pochwalenie się tym, co nam się najbardziej w tym mieście podoba.
Usuńw moim podoba mi się to, że kiedy zamknę oczy i wędruję wyobraźnią, zawsze znajdę opowieść, wartą oparcia o jakąś istniejącą kamienicę, czy wdepnięcie w jej cień. spotykam ludzi, których nie znam, ale wiem, że są tam - w moim mieście i w mojej opowieści.
UsuńMyślę, że Twoja wyobraźnia zadziała wszędzie, nawet na bezludnej wyspie:-)
UsuńW moim mieście mieszkam od urodzenia, 63 lata już, jestem z nim zżyta. Kiedyś śmigałam po nim jak łania pokonując pokaźne odległości, bardzo lubiłam się tak szlajać, po licznych obszarach zielonych, jak i tych zabudowanych. Szlajanie na długie odległości to już raczej przeszłości pieśń, jednakoż mieszkam w takim punkcie miasta mego, że wkoło zieleni dużo mam i wody. Nawet wkoło dużego skrzyżowania ulic przy którym stoi moja kamienica jest dużo drzew. No więc jak mam tego mojego miejsca na ziemi nie lubić :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak? Jeśli mamy ulubione miejsca, a z nimi także związane miłe wspomnienia, to czujemy się u siebie i nawet zmiany nas cieszą:-)
UsuńCo ja mam powiedzieć, jeśli nie mam "swojego" miasta? Najdłużej w jednym miejscu wytrzymałem na wsi ;))
OdpowiedzUsuńCzyli tam miałeś swoje miejsce na Ziemi, a teraz testujesz inne, bardziej z potrzeby zainteresowań:-)
UsuńZa co lubię Gdańsk?
OdpowiedzUsuńZa wszystko.
W Gdańsku się urodziłam i w Gdańsku pewnie swych ostatnich godzin dożyję.
Widzę pewne niedociągnięcia jeżeli chodzi o rozbudowę i powolny zanik miejsc zieleni. Ale przecież nikt nie jest doskonały
Gdańsk jest piękny, byłam kilka razy, mój brat i bratowa studiowali w Gdańsku, zawsze chętnie tam wracam:-)
UsuńObecnie mieszkam w Norwegii w mieście podobnym do tego w którym się wychowałam na Mazurach. Czy lubię obecnne moje miasto... sama nie wiem... miasto jak miasto, ale moje miejsce na ziemi czyli kraj w którym mieszkam bardzo lubię. Czuję się tu bezpiecznie, mam tu spokój i życie bez stresu... Co będzie za rok czy dwa, nie wiem... może zmienię zdanie...
OdpowiedzUsuńAniu, bo żyjemy tu i teraz, tam jesteś szczęśliwa i spokojna, otoczenie cudowne, cóż chcieć więcej?
Usuńmieszkam w aglomeracji krakowskiej i nie jest mi łatwo, bo smog, bo ciasnota ulic Krakowa, ale kocham czas, gdy tramwaje są pełne odświętnie ubranych uczniów, gdy studenci zapełniają autobusy na miasteczku, gdy rynek pełen wycieczek jest multikulturowy od barw i języków. Wszystko co przed "ale" nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńMamy z mężem takie miejsca, do których wracamy wielokrotnie i Kraków do nich należy, moja bratanica tez wybrała to miasto jako swoje miejsce na Ziemi:-)
UsuńJotko, z prawdziwą przyjemnością zwiedziłam Twoje miasto i wędrowałam jego uliczkami razem z Tobą :D Piękne, zielone miejsce. Moja miasto, też niewielkie, zawsze uważałam za śliczną, zieloną perełkę ze wspaniałymi zabytkami. Niestety z tej zieleni już niewiele pozostaje, drzewa wycinane są na potęgę, jeśli tak dalej pójdzie, to jeszcze trochę a zamieni się w betonowa pustynię :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness :)
Tej zieleni mi najbardziej zawsze żal, bo długo rosną drzewa , a krajobraz pustynnieje:-(
UsuńTrzymaj się i pisz:-)
Nie lubię swojego miasta.....kocham Gdynię, w której po wojnie spędziłam 22 lata. Na ten okres przypadają moje najpiękniejsze lata... późne dzieciństwo i młodość. . W Gdyni skończyłam szkołę podstawową, liceum, studia na Politechnice Gdańskiej. W tym mieście pierwszy raz się zakochałam, miałam paczkę przyjaciół, takich na całe życie / większość już nie żyje/ W Gdyni brałam ślub, urodziłam syna, miałam pracę, która dawała mi wiele satysfakcji, no i kochałam morze . Mieszkam w górach, z okien naszego domu roztacza się widok na całą panoramę Tatr, mimo to cały czas tęsknię za Gdynią, . - ,
OdpowiedzUsuńOj, to pokonałaś szmat drogi, znad morza w góry to cała Polska, ale i wrażenia, doświadczenia tak różne.
UsuńJa uwielbiam moje miasto. W Gdańsku mieszkam od urodzenia i z pewnością tu jest moje serce :)
OdpowiedzUsuńGdańsk chyba nie może się nie podobać:-)
UsuńKocham, bo nie mam wyboru :) Tylko tu czuję się u siebie.
OdpowiedzUsuńCzuć się u siebie to bardzo dużo!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa swoje miasto przestałam kochać przez ludzi otaczających mnie. Ciężko się żyje w społeczności o "średniowiecznej" - jak ja nazwałam - mentalności. Pośród emerytów nie odnajduję się, ponieważ mentalnie są 500 lat ode mnie starsi, a młodzi - to młodzi.
Ulice, architektura, historia, zieleń, zabytki, plenery... To wszystko może zachwycać i cieszyć. Do życia jednak potrzebni także ludzie, sklepy, instytucje, których unikam, jak ognia. A może to ja jestem dziwaczna?
Pozdrawiam serdecznie.
Co to znaczy dziwaczna? każdy z nas jest inny, inne ma potrzeby, a obecnie nawet o zwykłe spotkania i relacje trudno...
UsuńCzy kocham moje miasto? To chyba za mocne określenie. Lubię je, bo jest niewielkie, spokojne, dość czyste, ładnie położone. I dobrze mi się tu mieszka.
OdpowiedzUsuńNo i właśnie napisałaś najważniejsze cechy, wielu takich miejsc szuka :-)
UsuńGdyby nie zdjęcia pomyślałbym, że opisujesz Olsztyn. Nawet mozaikowy gnomon jest na "naszej" starówce.
OdpowiedzUsuńW Olsztynie nie byłam jeszcze, muszę to zmienić!
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńLubię je za to, że jest:)
Za urokliwe zakątki, zapach starych cegieł i przyrzecznych rogoży.
Za umiejętne łączenie starego z nowym. I za zieleń. W obrębie Miasteczka i poza jego granicami:)
Pozdrawiam:)
U Ciebie rogoża, u nas pałki wodne:-)
UsuńCoraz więcej cech pojawia się w komentarzach, super:-)
Pokochałam Berlin od pierwszej bytności, a był to czerwiec roku 2014.Miasto tonęło w zapachu lip, samochód mieliśmy oblepiony sokiem z lipowego kwiecia, podeszwy butów kleiły mi się do chodników. Ale stare, ocalałe z pożogi wojennej budynki zachwycały, zachwycała mnie różnorodność mijanych ludzi i całkowity brak zainteresowania i wydziwiania jak kto ubrany, uczesany, chudy, gruby czy garbaty. I to, że obcy ludzie zawsze się tu do nieznajomych uśmiechają. I chociaż mi nieco samotnie bez męża, ale już nie wrócę-tu zmienię "stan skupienia", kwaterka obok męża czeka. Berlin jest miastem wieloetnicznym, kolorowym.Znam kilka innych miast tego kraju, ale Berlin jest The Best.
OdpowiedzUsuńI właśnie z myślą o Tobie głównie pisałam ten post:-)
UsuńA ja kocham swoją wieś, chociaż mała jest i atrakcji tyle, ile samdzielnie sobie wykreujesz :) Czyli zieleń, przyroda, łąki, polne dróżki... Ale mieszkam w pobliżu aglomeracji, więc do wielu miast mam od kilkunastu minut, do 1,5 godziny drogi samochodem. Do wyboru do koloru. Miasta bardzo lubię lecz wieś kocham... Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńI o to chodzi, skoro to jest Twoje miejsce na Ziemi:-)
UsuńPo takiej reklamie i ja polubiłem Twoje miasto. Moje miejsce uwielbiam właśnie z powodu dla którego Ty swojego nie lubisz, ale jak rzekłaś, to nie wina miasta, to wina ludzi...No właśnie, żyje daleko od ławek z piwem czyli daleko od ludzi.
OdpowiedzUsuńTeraz tego jakby więcej, bary i inne knajpy zamknięte, więc funkcjonują kluby pod chmurką. Gdyby jednak bywalcy sprzątali po sobie, to byłoby miło...
UsuńMieszkasz ładnie i przyjemnie, a to nie zawsze to samo 😊
OdpowiedzUsuńMoim miastem jest wciąż, a nawet coraz bardziej Kraków, mimo że od 40 lat mieszkam we Wrocławiu. Za co go kocham? za całokształt, ale zapewne głównie dlatego, że to moja młodość, moje uliczki, moje miejsca, moje wspomnienia, moi ludzie. I okolica, bliższa i dalsza, która mi w duszy gra, bo ja 'jestem stamtąd', nic na to nie poradzę. I tylko czasem ubolewam, że w Rynku zawsze sa tłumy, ze pod Adasiem już się nie przysiądzie nocą, bo zawsze wszystkie miejsca zajęte...
Podoba mi się i Kraków i Wrocław i wiele polskich miast, wsi, zakątków, ale zawsze miło wracać do siebie:-)
UsuńŁadne Twoje miasto,zawsze, gdy jadę
OdpowiedzUsuńdo Trójmiasta - przejeżdżam i myślę
o Tobie. :)
Mój Bolesławiec to też moje miejsce na Ziemi.
Studiowałam we Wrocławiu i mogłam tam zostać,
bo dostałam ciekawą propozycję pracy, ale
- chociaż kocham to miasto - nie chciałam.
Mieszkałam w Dzierżoniowie i Jeleniej Górze,
ale w efekcie wróciłam do domu, do Bolesławca. :)
Uwielbiam Gdynię, Pragę, Kraków, Wiedeń i wiele
innych miejsc, ale do życia mam swój Gród nad Bobrem.
Ja pomieszkiwałam w Toruniu, bywam w Poznaniu, ale serce jest na Kujawach:-)
Usuńw murach miasta zapisana historia i dobrze jest, gdy umiemy ją czytać:))
OdpowiedzUsuńRachunek uczuć imponujący. Pozdrawiam, Jotko.
Każda miejscowość ma ciekawą historię, a Ty, Czesiu wiesz o tym najlepiej:-)
Usuń"Betonoza" opanowała Łódź już od ponad 40 lat. I tego miasta już nie lubię. Wyjątkiem jest może to, że nadal mamy w środku Łodzi największy w Europie miejski park. To 1200 ha (Łagiewniki i Arturówek) dawnej puszczy, z dwoma rzekami, źródełkiem i 7 stawami. Przez Łódź przepływa 17 rzek, ale wszystkie schowane są pod betonem.
OdpowiedzUsuńTa betonoza jest widoczna podczas ulewy, gdy woda zaczyna zalewać wszystko, bo nie gdzie wsiąkać czy odpływać.
UsuńParki ratują mieszczuchom życie i stare cmentarze, bo tam mnóstwo zieleni i ptaki śpiewają ...
Pochodzę z Torunia, mieszkam w Krakowie. Toruń lubię za jego zorganizowanie, czystość, zadbanie. W Krakowie najbardziej nie lubię smogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W Toruniu pomieszkiwałam 4 lata na studiach, zawsze bardziej lubiłam Toruń od Bydgoszczy.
UsuńJa w sumie mieszkam na skraju mojego miasta, przy lesie..... W obecnym czasie, w czasie pandemii to nawet do centrum miasta nie jeżdżę. Mimo wszystko wiem, że jest blisko duże, tętniące życiem i barwne, z zabytkami, z bulwarami. Przyjdzie lato to pospaceruje się po mieście.
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie tez na obrzeżach, bo moje osiedle powstało na miejscu dawnej wsi. Kiedyś wszędzie było daleko, ale teraz nie narzekam...
UsuńLubię tyle "moich miejsc", że "blogger" by nie wyrobił...Zawsze znajdzie się powód do polubienia...;o)
OdpowiedzUsuńTo prawda, bo nawet gdy nie kochamy całego miasta, to już jego zakamarki całkiem, całkiem:-)
UsuńMoje miasto lubię za lokalizację, za to, że jest częścią aglomeracji - jest blisko do różnych udogodnień. Za to, że ciągle jest sporo zieleni. Za wygląd lubić trudniej, bo jest dość chaotyczne - w ostatnich latach się to poprawia, ale ciągle potrafią postawić budynek niepasujący do otoczenia, jakby nie było miejskiego architekta, niektóre renowacje też są nietrafione. A wojnę przetrwało całkiem nieźle, jak kiedyś czytałam o historii, to mi wyszło, ze najgorzej z różnych zawirowań zniosło transformację ustrojową... W zasadzie to jest wiele miast, które lubię bardziej, ale jednak dobrze mi się tu mieszka. :)
OdpowiedzUsuńNas syn namawia na Poznań, ale jakoś dobrze mi tu gdzie mieszkam, a do Poznania mogę nawet pociągiem:-)
UsuńJa jestem z Bydgoszczy i też bardzo lubię to moje miejsce na ziemi. Miasto każdego roku pięknieje coraz bardziej, przybywa ciekawych pomników, atrakcji. Szczególnie uwielbiam Myślęcinek- najlepszy na rodzinne spacery- mamy w nim pełno stawów, ogród botaniczny, zoo, a nawet alpinarium. Polecam, bo to naprawdę przepiękny, ogromny park :) A za co nie lubię mojego miasta? Za smog, który co roku strasznie nas dusi i budowanie bloków na osiedlach domków jednorodzinnych...
OdpowiedzUsuńZnałam dawną Bydgoszcz, ale nasłuchałam się tyle dobrego o zmianach w nowej Bydgoszczy, że musze się wybrać i sprawdzić:-)
UsuńGdy przybylam do USA i okazalo sie iz bedziemy mieszkac gdzie mieszkamy bylam troche zawiedziona gdyz wyobrazilam sobie raczej wieksze miasto - jednak dlugo nie trwalo bym zmienila zdanie w czym pomoglo odwiedzenie kilku innych, ogromnych molochow - moje miast bedac niewielkim ma wszystko co potrzebne do zycia a nawet wiecej. Jednak glownym atutem jest jego polozenie, co daje mu piekno - wsrod wzgorz, lasow, jezior. Doslownie wyjsc z domu i juz sie jest w przyrodzie bo nawet osiedla to zielen, drzewa, klomby. Nie mamy tak wiekowych zabytkow jak miasta europejskie ale to nie utrudnia zycia ani bycia. Duzym atutem jest rowniez to iz mimo ze miasto rozlegle bo zbudowane w szerz a nie wysokosc szybko mozna dojechac do celu, w odmiennosci do innych gdzie to ludzie jezdza do pracy godzine albo dluzej, niejednokrotnie rezygnuja z rozrywek typu filharmonia, mecz bo caly klopot z dojazdem i powrotem zajmuje duzo czasu i nerwow tez. Odczuwam to odwiedzajac syna w Bostonie - nie dalabym rady zyc tam na stale a on sam przeklina te odleglosci zwlaszcza ze mieszkal w mym miescie wiec ma porownanie - i chetnie by powrocil gdyby mogl. Moje miasto daje wiele, jest jedna zielenia, spokojem, pelne milych, serdecznych ludzi. W dodatku moj stan jest zadeklarowany jako "naturalny" czyli nie mamy fabryk, smogu, zanieczyszczonych wod, wiec zdrowy.
OdpowiedzUsuńDokladnie co lubie - wiec je kocham i dawno temu zrozumialam ze los ktory mnie tu rzucil wiedzial co robi.
Oj, to chyba naprawdę wygrałaś los na loterii, w pewnym wieku zwłaszcza człowiek potrzebuje spokoju.
UsuńWychodzę z założenia, że do dużego miasta zawsze mogę pojechać, ale chyba lepiej się mieszka w małym:-)
Ech Jotko, tym pytaniem to dałaś do myślenia że hej. Może zacznę od tego, że ja swojego, jednego z najmniejszych miasteczek w Polsce, nie lubię za ludzkie wścibstwo. Tutaj plotka czuje się jak pączek w maśle. Do dobrych stron zaliczam ogrom zieleni, rzekę i czyste powietrze. Twoje miasto rzeczywiście jest piękne. Byłam to wiem :)
OdpowiedzUsuńPlotka wszędzie dobrze się czuje, widzę to po niektórych sąsiadkach:-(
UsuńCzyste powietrze dzisiaj to prawdziwy skarb!
Solanki macie świetne! I te wille przy uzdrowisku! Potrafią zachwycić :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, powstał teraz nowy parking przy Solankach, bo przyjezdni skarżyli się na brak miejsc do parkowania:-)
UsuńDopiero teraz zauważyłam, że pojawił się nowy cytat. Już zanotowałam :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się spodobał:-)
UsuńJotko, każde miejsce na ziemi jest piękne i ma swój urok (okej, może nie takie co ludzie zaśmiecają :( ).
OdpowiedzUsuńMiejsce w którym mieszkam bardzo cenię za zieleń, spokój. Za bliski kontakt z naturą i środowiskiem. Niestety zaczyna się nasza gmina rozrastać i tych zielonych miejsc zaczyna być coraz mniej.
W czasie pandemii łatwiej było znaleźć puste miejsca na spacery, ale to się zmieni, wreszcie się chyba uwolnimy.
UsuńŁatwo wycinać drzewa, ale długo czeka się na nowe.
Wszystko pięknie, tylko z korespondencją coś na bakier :) A ja lubię moje miejsce na ziemi, za to że jest , że mnie przygarnęło i za las i za to, że jest daleko od cywilizacji :)
OdpowiedzUsuńCos chyba kanały szwankują ;-)
UsuńO tak, tego lasu za progiem to Wam zazdroszczę:-)
Jest urok ;)
OdpowiedzUsuńJest wiele takich miejsc w Polsce:-)
UsuńŁadne to Twoje miasto :) Szczawnicę kocham za wszystko choć tam nie mieszkam, pokochałam i już. Na miłość przecież nie ma lekarstwa.Ursynów kocham za całe cudowne młode lata spędzane wreszcie we własnym mieszkaniu, uczenie się dorosłości i samodzielności, za wychowanie tam dzieci, za cudowne przyjaźnie i spacery z psami, co stworzyło specyficzną wspólnotę. Moje tu i teraz to Domek, który pokochałam i najbliższe miejsca - lasek, łąka, trasy spacerowe. Miasteczko nawet polubiłam, ale jakoś nie mam większych emocji z nim związanych, nawet nie chce mi się szukać wiadomości z historii itp. Czasem coś przeczytam z zaciekawieniem, ale na spokojnie. Kilka miejsc już poznałam, Park Miejski, Ryneczek i może z czasem z większym zapałem będę o tym myśleć. Domek leży całkiem na skraju, kawałek dalej jest już wieś i ona bardziej mnie pociąga. Poza tym piechotą dojdę na Ursynów i to się liczy.
OdpowiedzUsuńNo to się nagadałam ;) Buziaki!
Pięknie napisałaś, wyczuwam miłość do miejsc ulubionych:-)
UsuńJa nawet lubie moje miasto Krakow bo jest magiczne pelne zieleni tajemnic i uroku. Lubie je bo jest stare i piekne i za to ze zawsze odkrywam je na nowo. Nie lubie tego ze coraz wiecej jest u nas betonu i samochodow. Sciskam Cie
OdpowiedzUsuńktóż nie lubi Krakowa, ile razy tam jestem, to zachwycam się na nowo:-)
UsuńWitaj zielono-żółto Jotko
OdpowiedzUsuńTeż lubię Twoje miasto. Przecież część mojej rodziny stamtąd pochodzi.
Pozdrawiam nadzieją na spokojną i wiosenną majówkę
Życzę Ci w takim razie wiosennego odpoczynku:-)
Usuń