Jaś czy Jan, a może Janeczka?Jakoś ten wirus w końcu się przenosi, a że jak mówią lekarze, sam nie wędruje, roznoszą go ludzie.
Pan Jan, miły emeryt, dusza człowiek wędrował codziennie po wsi, od domu do domu, od sklepu do kościoła.
A to go kawą poczęstowali, a to obiadem, poplotkował, szedł dalej.
Syn pana Jana pracował w sporej ubojni drobiu, gdzie na produkcji ludzi od groma...
Gdy w ubojni wykryto ognisko koronawirusa, syn także ojcu załatwił testowanie, tak w razie czego. Cóż z tego, skoro pan Janek zdołał tego wirusa po domach roznieść i pół wsi już chorowało.
Ale nikt do pana Jana pretensji nie miał, bo to skąd wiadomo, że od niego zaraza przeniosła się na sąsiadów?
****
Inny pan Janek dorabiał do emerytury jako agent małej firmy ubezpieczeniowej. Ludzie chętnie się u niego ubezpieczali, bo przyszedł z polisa, doradził, pilnował terminów.
Gdy wybuchła pandemia, żona prosiła, by zaprzestał procederu, bo jeszcze się zarazi. Może trochę i o siebie się bała, bo od lat chora na cukrzycę, a wiadomo...
Pan Janek nie bał się, używał maseczki , byle gdzie nie chodził. Gdy żona poczuła się gorzej i dostała gorączki, oboje zrobili sobie testy, choć jemu nic nie było, ale zapłacił za test dla pewności.
Okazało się, że oboje są pozytywni, a pan Janek dziwił się, że żona taka chora, a on nic, nawet kataru.
Gdy trafiła do szpitala było już na tyle późno, że po 3 dniach zmarła. Wszyscy sąsiedzi żałowali sympatycznej żony pana Janka od ubezpieczeń, ale nie wszyscy mogli iść na pogrzeb. Obostrzenia.
****
Pani Janeczka lubiła pomagać.
Jako młoda emerytowana polonistka nie dała się długo prosić, by pomóc korepetycjami dzieciom w małej miejscowości.
Wszak nauczanie zdalne w pandemii to ciągłe braki i zaległości.
Mieszkali z mężem w domku z ogródkiem, mąż zachorował na raka płuc, a wiadomo, każdy grosz potrzebny.
Córka prosiła, by mama zastanowiła się, możliwość zarażenia duża, a ojciec w grupie ryzyka. Ona sama też może poważnie zachorować.
- Ależ córciu, czym ja ryzykuję tu na wsi, do dzieci idę na pół godzinki!
Pani Janeczka cieszyła się, że jest użyteczna, a córka na pewno przesadza , przecież nie chodzi tam, gdzie tłumy i gdzie o zarażenie łatwo.
Pewność siebie straciła, gdy po kilku telefonach odwołujących korepetycje dowiedziała się, że jednak covid to nie plotka i ludzie kolejno chorują, jedni lżej, inni bardziej.
Wieść gminna niesie, że pani Janeczka i jej mąż są w izolacji, oboje pozytywni, na razie wirus potraktował ich łagodnie...
Teraz pani Janeczka martwi się, czy nie zaraziła córki i wnucząt.
A może to nie ona zaraziła męża, może to wnuki z przedszkola przyniosły?
Jakbyś czytała mi w myślach. jakoś ten wirus musi się przenosić.
OdpowiedzUsuńNie dalej jak wczoraj, Świechna czytała mi, że polskie władze panikują, bo specjaliści szacują, że zakażeń jest trzy razy więcej, niż mówią to oficjalne dane, co oznacza, że konieczny jest znacząco przedłużony lockdown, a to spowoduje bunt społeczny - ludzie już zaczynają się odwracać. Odpowiedziałem, że słabo mnie to pociesza, bo gdyby społeczeństwo mózg używało do czegoś więcej, niż przekazania informacji, że jestem głodny i chcę jeść, a później srać, to już dawno by pogoniło władzę za misiewiczów, pisiewiczów, republikę banasiową, bandycki zamach Ziobry na władzę sądowniczą, obajtkowo, zniszczenie mediów publicznych przez zamianę ich na tubę propagandową partii, zamach wodza na media..., a jeżeli chodzi o roznoszenie wirusa, to roznoszą go obywatele, tego akurat rząd falami tvp kurwizja nie rozsyła.
Kurwizja organizuje spędy {pardon- koncerty]. Kurdupel szwęda się po kościołach bez maseczki w gronie goryli bez maseczek... Święci mężowie łapskami od rozporka [także] do usta wtykają wiernym a tępym ciało i krew, potem SANEPiD ich owiec / baranów poszukuje setkami, a oni twierdzą że te święte przekąski nie zarażają...
UsuńA co do reszty - masz rację.
Lockdown przedłużają w nieskończoność, a samoloty latają, szczepić maja sportowców, a kasjerki w marketach niezaszczepione, teraz dopiero otwierają boiska , a szkoły i przedszkola raz zamykają, raz otwierają.
UsuńA chorych i zmarłych przybywa...
Bardzo ładnie to opisałaś, bo czyż tak właśnie nie jest? Ludzie roznoszący pandemię dalej, narażający tych, którzy są bardziej od nich ostrożni, o sobie samych myślą jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest, byliśmy bardziej ostrożni, gdy chorowało 300 osób w całym kraju, teraz chorują tysiące , umierają setki , a niektórzy nadal zaprzeczają, że epidemia istnieje...
UsuńNo cóż, mordercy Jotko, wszędzie mordercy...
OdpowiedzUsuńOch, Aniu! Cóż mogę Ci na to odpisać...
UsuńNic Jotko, nic, wszystko powoli się wyjaśni. Tylko trzeba korzystać z szerokiego spektrum informacji i być czujnym. Nic nie jest takie, jak wygląda, zawsze jest jeszcze kilka warstw.
UsuńCebula ma warstwy, Shrek ma warstwy, wszyscy mamy warstwy ;-)
UsuńWłaśnie wyczytałam, że w Berlinie przedłużono nam lockdown do 9 maja.A wczoraj śmiałyśmy się z córką, że ktoś dokonał odkrycia na skalę światową - wirus najlepiej czuje się w pomieszczeniach zamkniętych, w nich się najdłużej utrzymuje w stanie gotowości do zarażania i że najbezpieczniej jest przebywać na dworze. Noż kurczę, odkrycie, nic tylko Nobel się należy, za odkrycie czegoś o czym wiadomo od lat.
OdpowiedzUsuńDla władz ważniejszy społeczny skobel niż Twój ewentualny Nobel.
UsuńU nas otwierają przedszkola i boiska, każdy wie, że aktywność na świeżym powietrzu wspomaga odporność. Ale widocznie do niektórych później to dociera...
UsuńCwaniactwo i beztroska ludzka jest naszą codziennością ... jedni drugich usiłują "wykiwać"a skutki nie każą na siebie czekać...
OdpowiedzUsuńChyba zawsze ludzie szukają ścieżek pobocznych, to sie nie zmienia, nawet w przychodniach przed pandemią znalazł się zawsze ktoś, kto chciał ominąć kolejkę...
UsuńNo i ja jestem z tych, co z wnukami na messengerze i telefonie, trudno, oni myślą o nas, my o nich.
OdpowiedzUsuńMy też staramy się być ostrożni, czekamy, aż wszyscy się zaszczepią.
UsuńTwój tekst bardzo trafia do wyobraźni. Może będzie skutecznym ostrzeżeniem dla tych nadaktywnych?... Oby!
OdpowiedzUsuńTo autentyczne historie, zasłyszane od rodziny.
Usuń- zobacz, idzie Głupi Jaś...
OdpowiedzUsuń- on wcale nie jest głupi, on jest tylko NIEFRASOBLIWY...
p.jzns :)
Bardzo pojemne dziś określenie, podobnie jak zaradny...
UsuńBardzo mądry i prawdziwy tekst Jotko. Kiedyś listonosz chodził bez maseczki, po zwróconej przeze mnie uwadze zaczął zakładać przed naszym domem.
OdpowiedzUsuńMieszkam w domu dwurodzinnym... na dole mieszka syn.nie uznający maseczki i prowadzący normalne życie, tak jakby nie było covidu. Uważa że nic mu nie grozi, on nie zachoruje.
Ja mieszkam na piętrze, ale mamy w podziemiu wspólną pralnię, spiżarnię, strych. i wejście do nich i do domu. Żyję własnym życie i izoluje się na ile się da, ale nie mogę przecież zabronić synowi, przychodzić na górę. Wymaga tego nieraz konieczność . Nie utrzymuje oczywiście bezpiecznej odległości. Prawdę mówiąc chwilami wydaje mi się że we własnym domu znajduję się na tykającej bombie zegarowej i nic na to nie poradzę.
U mnie w pracy tez byli tacy, którzy nie uznawali maseczek i wirusa, póki sami nie zachorowali.
UsuńA ja szału dostaję jak w maseczce i rękawiczkach zjeżdżam windą z 10 piętra na parter /bo muszę czasami do apteki czy do sklepu czy na spacer wyjśc/ a po drodze winda się zatrzymuje i wchodzi do niej sąsiad bez maseczki i z pytaniem "Nie przeszkadza pani że wsiadłem? Odpowiadam że przeszkadza a on się pyta - "Co pani taka przewrażliwiona?
OdpowiedzUsuńTo dopiero ręce opadają!!!!
A on bohater wirusoodporny?
UsuńWspółczuję, że musisz korzystać z windy, ja omijam tam, gdzie są...
No i tak to wygląda. Ale tak naprawdę żeby mieć pewność, że się nie zarazi siebie ani nikogo, trzeba by się faktycznie odizolować, wychodzić najwyżej zamaskowanym po zakupy, a ile tak można żyć... Choć obecnie ten wirus jest jakiś bardziej zaraźliwy.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony są ludzie z potwierdzonym wynikiem, którzy sobie chodzą jak gdyby nigdy nic po klatce, i to bez maseczki - i to jest taka nieodpowiedzialność, że ręce opadają.
Wystarczy chyba być ostrożnym i nie pakować się tam, gdzie prawdopodobieństwo największe. Jeśli ktoś podejrzewa, ze mógł się zarazić i jeszcze urządza imprezę, bo towar kupiony to jak to nazwać?
UsuńTo jest głupota.
UsuńAle nie wystarczy się nie pakować. Czasami niewiele trzeba, a czasami możesz spać w jednym łóżku z chorym i nic Ci nie będzie - sprawdzone w rodzinie. Nawet jak ludzie zarażają się w pracy, to jedni tak, a inni nie, z pracy na ogół zresztą ciężko zrezygnować.
To znaczy zgadzam się, że trzeba minimalizować ryzyko, a jak się podejrzewa, że można być zarażonym, to nie widywać się z ludźmi.
UsuńAle też jak ktoś od roku słyszy, jakie to zaraźliwe i jakie ponosi ryzyko, a chodzi wszędzie jak ten wędrowniczek i nic mu nie jest, to może sobie pomyśleć, że to przesada i nic mu nie grozi...
Zgadza się, mój mąż miał dwa razy jelitówkę, ja nie.
UsuńTracimy wiarę w zachorowalność, dopóki ktoś z bliskich nie zachoruje lub nie sprawdzimy na sobie.
W ub.roku o tej porze ja tez byłam sceptyczna, do Chin daleko, a w Polsce kilka przypadków tylko.
Teraz nie ma rodziny chyba, by ktoś nie był chory lub w kwarantannie.
Jeszcze pół roku temu mało kto znał kogoś chorego, teraz to już mało kto nikogo takiego nie zna...
UsuńOj powiem Ci Asiu, że z lękiem obserwuję znaną nam obu moją ciocię, która nie ustaje w swoich wędrówkach. Podziwiam jej odwagę - nie przekonasz, ostatnio w ciągu jednego dnia była na dwóch pogrzebach swoich koleżanek, które zmarły z powodu wirusa, teraz postanowiła pomagać mężowi jednej z nich który siedzi na kwarantannie , a potem jeszcze na fatimskim różańcu. Czasem po prostu nie mam już słów - Jasio Wędrowniczek to "Pikuś"
OdpowiedzUsuńTo powiem Ci, że albo odporna, albo ma szczęście...
UsuńAle to się kiedyś skończy, ja dostaje szału jak mnie sklepowa, której nie znam, pyta A PANI ZASZCZEPIONA CZY ZAPISANA. Wszyscy tylko o tym. A co będzie jak wszyscy się zaszczepia i. ciągle będzie covid albo np covid 25 lub 125.
OdpowiedzUsuńNajbardziej żal tych, którzy panicznie się boją, zarówno zarazić, jak i zaszczepić...
UsuńTeż prawda.
UsuńSama nie wiem, co myśleć o takich odważnych (bezmyślnych?). Z jednej strony oczywiście nóż się w kieszeni otwiera, ale z drugiej... pozazdrościć, że niektórzy trzymają się uparcie swojego zdania na temat pandemii i starają się żyć normalnie ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście - dopóki nam nie szkodzą!
No, a jednak prędzej czy później zaszkodzą.
Nasz woźny bardzo lekko podchodził do wirusa, po co maseczki itd.
UsuńZaraził się od żony, która pracuje w innej szkole i tam cała obsługa chora. Spotkałam go na spacerze po chorobie, cień człowieka, zamaskowany, zapięty pod szyję mówi - pani, ja nie wierzyłem, ale to takie świństwo, że nie życzę nikomu!
Karma instant, co? Satysfakcji to co prawda wielkiej nie daje.
UsuńNo i mimo wszystko żal człowieka...
UsuńJotko, zdrowia i odporności, żeby to przetrzymać. Jasie Wędrowniczki są wszędzie, trudno się ustrzec przed nimi.
OdpowiedzUsuńKiedy będziesz miała drugą dawkę szczepionki? Oby dotrwać mimo wszystko w dobrej formie. Macham!
Mam termin 10 maja i żywię nadzieję, że to szczepienie uchroni mnie przynajmniej przed respiratorem.
UsuńOdmachuję:-)
My w połowie czerwca. Też mam taką nadzieję.
UsuńSłoneczka! u mnie wczoraj lało i sypało przez cały dzień, dziś nie lepiej, brrr :(
No niestety, pogoda nie zsyła nam optymizmu , a i o katar łatwo...
UsuńNiestety to wszystko może się zdarzyć zawsze i każdemu. Osobiście nie miałbym pretensji do żadnego z bohaterów, zwłaszcza, że każdy z nich po prostu chciał coś robić i żyć przy okazji. Wyjść z domu kiedyś trzeba będzie a gwarancji, że się nie zarazi nikt nikomu nie da.
OdpowiedzUsuńZgoda, sama tez wychodzę, spaceruję...ale w niektórych rejonach kraju, a nawet miejscowościach takie pielgrzymowanie przy zakażeniach ok.20.000 dziennie i kilkuset zgonach, to ruletka.
UsuńWiele imion ma ta pandemia i wielu nieświadomych sprawców. I choć czasami trudno mi w tej rzeczywistości i w świadomym oddaleniu od bliskich, wiem tak należy.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru:)
Jest ciężko w wielu kwestiach, wszyscy miewamy wątpliwości, ale gdy wokół tylu chorych i zmarłych to trudno o odwagę czy optymizm...
UsuńDezinformacja przybrała tak potężne rozmiary, że już napawdę nie wiadomo, co jest prawdą, a co fałszem...
OdpowiedzUsuńW każdym razie choróbsko jest i to straszne!
Oj jest, rozmawiałam z kilkoma osobami po covidzie, jedyna nadzieja w szczepionkach.
UsuńŚwietnie oddajesz obecne realia w tym tekście.
OdpowiedzUsuńNiby pół żartem, pół serio, ale więcej w nim prawdy i bardzo trafnych obserwacji. Niestety z przykrością muszę przyznać, że nadal spotykam się z ludźmi, którzy bagatelizują ryzyko zakażenia się i innych. Widać też podwójne standardy. Życie na granicy przepisów, zdrowia i życia. W Polsce pokutuje nadal podejście w stylu: w rodzinie wszystko zostaje (czytaj: zostaje również koronawirus)
Bardzo ważny i potrzebny tekst, pozdrawiam!
Dziękuję, wolałabym o tym nie pisać, ale ostatnio nasłuchałam się tylu historii, a każdy chciałby pozostać w zdrowiu. Nawet ci, którzy przechorowali lekko, mają różne pozostałości, które utrudniają życie.
UsuńBardzo Ci Jotko dziękuję za ten wpis. Może do kogoś dotrze. Niefrasobliwość i jej skutki przyprawiły mnie prawie o zawał. A może i nie? Nie wiem i na razie nie sprawdzę, bo wiadomo, ochrona (nie służba) zdrowia, cienko przędzie. Są bardziej potrzebujący. Wielu nieszczęść można by uniknąć, gdyby nie ludzka głupota.
OdpowiedzUsuńTych niefrasobliwych dałabym na oddział covidowy do pomocy pielęgniarkom, może przestaliby głupoty opowiadać.
UsuńJotko, to co napisałaś jest takie prawdziwe, niefrasobliwość ludzi przeraża mnie. Obserwuję sąsiadów, którzy goszczą w swoich domach tuziny ludzi bez maseczek, tłumy ludzi w kościele, wchodzenie "na głowę" drugiej osobie w kolejce do kasy i wiele innych sytuacji. Czasami wydaje mi się, że to ja jestem, jakaś dziwna bo staram się unikać skupisk ludzi i nie przyjmuję w swoim domu gości, stosuję się do zaleceń epidemiologów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Rozumiem, że zawsze są sceptycy i przewrażliwieni, ale jeśli ktoś ma problem, woli być ostrożny czy nawet izoluje się, to należy to uszanować, dla jego spokoju i komfortu.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuń"Wędrowniczków" omijam szerokim łukiem, do domu nie wpuszczam, a do sklepu zakładam dwie maseczki i przyłbicę. Przy kasie wózek trzymam z tyłu, to przynajmniej na plecy mi nie wchodzą. Nie ma innego wyjścia. Z idiotami nie wygra się.
Pozdrawiam serdecznie.
Najlepszy więc sposób, to uważać samemu i unikać tłumów.
UsuńDokładnie tak. Zwracanie uwagi nic nie daje i można oberwać. Lepiej więc schodzić z drogi i unikać.
UsuńZdarzają się awantury w sklepach...przykre to, zwłaszcza gdy ktoś grzecznie zwraca uwagę.
UsuńNie jestem przewrażliwiony, ale oczywiście maseczki używam. Trudno powiedzieć, czy opisane przez Ciebie osoby należałoby bezwzględnie potępić. Jeśli stosowały się do zaleceń bezpieczeństwa - raczej nie. Oczywiście gdyby od początku pandemii była opcja testowania dla ludzi, którzy chcą się przemieszczać, byłoby najlepiej. Podtrzymuję swoje zdanie, że to nie zachorowań na covid jest teraz więcej, lecz 5-6 razy więcej ludzi jest testowanych na obecność koronawirusa i stąd są takie wyniki. Wniosek: zachorowań podczas I fazy epidemii było 5-6 razy więcej i ludzie po prostu, mając nikłe objawy lub też nie mając ich wcale, mogli bezwiednie zarażać innych, bo przecież założenie maseczki nie gwarantuje w stu procentach ochrony przed wirusem.
OdpowiedzUsuńZe wszystkim się zgadzam, ale... znam osoby lub słyszałam od bliskich, że są i tacy, którzy wiedząc lub podejrzewając, że mogą być nosicielami świadomie narażają innych, bo skoro ja nie mam objawów, to może ten covid nie taki straszny?
UsuńPoza tym, jeśli w domu jest osoba wysokiego ryzyka, to jednak wypada zachować szczególną ostrożność.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńWędrujących niewiarków nie brakuje, niestety.
Nie popadam w paranoję, ale kiedy pomyślę sobie, że moja niefrasobliwość mogłaby się dla kogoś skończyć (co najmniej) chorobą, dostosowuję się, choć z pewnych względów - nie musiałabym.
Pozdrawiam:)
Ze mną podobnie, jestem zmęczona wieloma obostrzeniami, brak mi wielu spotkań, ale szanuję wybory zwłaszcza tych, którzy są w grupie ryzyka.
UsuńWiększość o jakiejkolwiek ostrożności już dawno zapomniała. A gdy zwracam uwagę w kolejce, że odległość jest zbyt mała ... to najczęściej spotykam się z agresją. I niestety ta agresja najczęściej jest ze strony osób starszych...
OdpowiedzUsuńW naszej klatce jest pewien emeryt. Samotny, więc wychodzi jak najczęściej z domu. Bez maseczki (o rękawiczkach nawet nie będę wspominała) waruje przy furtce i wszystkim ją otwiera zagadując przy tym o pogodzie... Ręce opadają!
I jeszcze jeden przypadek z dziś. Byłam w pewnym laboratorium zrobić sobie badania. Po wejściu skierowałam się od razu do toalety, żeby ręce umyć. Okazało się, że deficyt mydła u nich, bo mydła niestety nie było... I znowu ręce mi opadły!
Pod latarnią najciemniej albo tyle używają ;-)
UsuńW takich wypadkach to nawet człowieke myślący sie nie uchroni
OdpowiedzUsuńWariatkowo po prostu...
UsuńA najgorsze jest to ze najczesciej wlasnie chlopy nie myślą znam takie przyklady
Usuńwłaśnie dostałem e-mailem niechciana nigdy wiadomość od portalu, że szczepionka J&J jest JUŻ DOSTĘPNA W POLSCE. a ledwie chwilę wcześniej przeczytałem, że Dania ZERWAŁA UMOWĘ Z NIMI, bo specyfik zabija Duńczyków. Norwegów też, ale oni jeszcze nie wprowadzili zakazu wjazdu na swój teren.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji powiem, że informacje podobne dotyczą Astry - naprawdę. kilka lat temu za podobne manipulacje rozpylacze niesprawdzonych specyfików odpowiadaliby przed sądem i list gończy z Interpolu ścigałby szubrawców na krańcach świata.
Teraz czytamy o tylu sprzecznych i niesprawdzonych rzeczach, że nie wiadomo, gdzie prawda, gdzie plotka... a przede mną druga dawka astry!
Usuńczyli pierwsza prawda przed drugą. logiczna sprawa. wątpliwość budzi jedynie zasadność pierwszej decyzji.
Usuńsłyszałem, że wszelkie szczepionki opracowuje się przez lata, a po ośmiu miesiącach nagle pojawili się "zbawiciele" i to nie osamotnieni, tylko prześcigający się w ofertach - naprawdę - czekam na "promocje" oferowane w godzinach szczytowej oglądalności publicznej TV.
jeśli jednak służy Tobie i nie doskwiera - gratuluję!
ja jestem z tych sceptycznych i śledzę negatywne informacje, więc chwilowo (na jakieś trzy lata minimum) podziękuję za wsparcie niesprawdzonymi chemikaliami. usiłuję nie oddychać powietrzem zadżumionych, więc ograniczam aktywność do bezludzi, jeśli tylko się uda. ale nie ma we mnie zgody na eksperymenty na moim organizmie, bo społeczna potrzeba wymaga miliarda królików doświadczalnych.
i ciągle pytam - DLACZEGO JA?
nie cierpię, kiedy zmusza się mnie do udziału w zbiorowej nieodpowiedzialności.
A ilu Duńczyków tudzież Norwegów zmarło?? Jak się ma procentowo ilość zgonów do liczby zaszczepionch? I czy w tak krótkim czasie udowodniono ponad wszelka wątpliwość związek tych śmierci że szczepionkami? Różne kraje podejmują różne decyzje nie zawsze kierując się tzw.dobrem obywateli, wszędzie jest obecna szeroko rozumiana polityka.Niemcy np. co chwila zmieniaja zdanie co do Astra Zeneca, niektórzy podejrzewają, że chcą wprowadzić własne specyfiki. W takiej sytuacji pandemicznej gra toczy się o wysoka stawkę, a że przy okazji namieszają ludziom w głowach, to jakby mniej istotne.O wiele bardziej niebezpieczne przy skłonnościach do zakrzepicy są tabletki antykoncepcyjne,jakoś nikt ich nie wycofuje.
UsuńJa tez miałam wątpliwości, najpierw nie zamierzałam się szczepić, przeciw grypie nie szczepiłam się nigdy, chorowałam na grypę może raz w życiu.
UsuńKomuś jednak zaufać trzeba. Podobno obecnie inny jest proces powstawania szczepionek i testowania.
Prawdę powiedziawszy, gdy przeczytałam ulotkę leku na zawroty głowy, to powinnam tabletki wyrzucić do kosza, ale zawroty głowy to paskudna dolegliwość.
Całe nasze życie to jedna wielka ruletka...
Polecam przeczytać ulotkę preparatu Stamaril. Wprowadzony na rynek już dawno i stosowany do dziś. Spoiler: ostrzegają przed ciężką niewydolnością wielonarządową mogącą prowadzić do zgonu. Wyszło oczywiście nie w badaniach klinicznych, a już po wprowadzeniu na rynek.
UsuńJuż nie wspominając o skutkach ubocznych różnych powszechnie stosowanych leków...
są kraje, gdzie odwaga rządzących pozwala na omijanie raf. widać, ich doczesność nie została przyszpilona wynagrodzeniem do taboretu. trzeba myśleć. zawsze, nawet, kiedy boli. od kilkunastu miesięcy zmarło kilkadziesiąt tysięcy Polaków. wcześniej, zanim się ogłosiło pandemię, więcej umierało na raka, zawały serca, czy w wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców. ale żadna z tamtych współczesnych "zaraz" nie miała tak chwytliwej nazwy.
Usuńwiecznie wściekam się, że kaszel emerytki z angielskiego tronu ważniejszy jest od głodującej Etiopii, Sudanu, czy jakiejkolwiek byłej kolonii angielskiej. Jedna przestarzała dupa ma być ważniejsza od całych narodów? Może czas najwyższy zauważyć, że gnijące ciało może być jedynie nawozem - i powinno, a nie być hołubione, reanimowane kosztem milionów głodnych?
To wszystko prawda, tylko, że stanęliśmy pod ścianą, zwlaszcza Europa, bo w Azji jest inaczej, inna sytuacja jest też w Australii i Nowej Zelandii.My już nie mamy wyboru. Przykład Izraela pokazuje, że szczepionka jest jedynym skutecznym wyjściem.
Usuńa ja uważam, że każdą grypę trzeba odchorować. i chowanie się niewiele wnosi. bo i tak nas dopadnie - albo organizm da radę, albo, niestety przyjdzie polec. mnie dziwi inny, zapominany chętnie aspekt - przez tysiące lat nie było tego draństwa i obawiam się, że zostało "wymyślone" przez nas samych.
UsuńNiektóre dziwne choroby pewnie wymknęły się z laboratoriów, niejeden film o tym powstał.
UsuńZ drugiej strony, gdybyśmy liczyli tylko na przechorowanie, to musielibyśmy postawić na selekcje naturalna, a dziś każdy chce żyć jak najdłużej i to w dobrej kondycji.
To smutne... a końca nie widać.
OdpowiedzUsuńNie widać, a żyć się chce!
UsuńWskazana jest jednak daleko idąca ostrożność... Wszędzie.
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że wirus ciągle nie do końca zbadany...
UsuńJuż nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć,
OdpowiedzUsuńwiem jednak, że jestem bardzo, ale to bardzo
zmęczona tym wszystkim.
Oj tak, ja też. Nienormalna praca, nienormalne życie, wieczny lęk przed zarażeniem, przed skutkami szczepionki ...
UsuńJak to z ludźmi, w różne rzeczy każdy wierzy albo nie wierzy. Szkoda mi tego Pana Jana z drugiej historii...
OdpowiedzUsuńŻal mi wielu osób, znanych i nieznanych, ale najbardziej tych cierpiących nie za swoje winy...
UsuńTe lęki nas zabijają psychicznie.
OdpowiedzUsuńMój przypadek też trudny. Boję się szczepić i boję się nie szczepić. No i która szczepionka dla mnie - osoby po takich przejściach chorobowych i nadal chorującej...
Smutne to wszystko Jotko.
Wyobrażam sobie, Basiu, a powinnaś mieć spokój i poczucie bezpieczeństwa. Kiepsko ten świat urządzono, zwłaszcza dla słabszych.
UsuńJa od początku wybuchu pandemii do sprawy podchodzę bardzo poważnie. Chociaż jak patrzę na znajomych to Ci, którzy ignorowali zagrożenie nadal to robią. Nawet jeżeli na Covid umiera ktoś im bardziej, lub mniej bliski... Zawsze mają wytłumaczenie- a to, że stary, a to że chory, a jak młody to może chorowity po prostu i słaby...
OdpowiedzUsuńTo tez chyba jakiś system obrony przed zagrożeniem, bo gdy świadomość dochodzi do głosu, to strach się bać...
UsuńJuż na wszelki wypadek nawet z córką się nie ściskam. W przedszkolu pracuje. Straszne rzeczy, oj straszne...
OdpowiedzUsuńW dodatku każdy potencjalnie może nas zarazić i być zarażonym, nawet po szczepieniu, masakra!
Usuń
OdpowiedzUsuńPrzyklad Izreala , propagandowo wypada bardzo dobrze ale już nie miesci się w serwisach informacja, ze szczepionka po kilku miesiącach przestaje chronić i zaszczepieni wcześniej sa narażeni na zakażenie i chorobę jak gdyby nigdy sie nie szczepili. Dużo lepiej wygląda ukrywana skrzętnie prawda o miejscach w ktorych szczepionka nie jest jedynym lekarstwem a lekarstwem jest to co leczy a najlepiej wszystkie choroby a nie jedną jedyną.Totalny zamordyzm pomaga ale czy na pewno ? Wszak Szwecja wbrew wytykaniu palcami ,że strzela sobie w stopę- nie wymarła. Floryda ma się świetnie...wiele miejsc gdzie nie ma zamordyzmu , ma zmarłych na covid ale lecznictwo funkcjonuje więc wyłapuje potencjalne zgrożenie w innej chorobie i ją leczy zamiast jak w Polsce, czekać na ostatnią chwilę albo zmuszać do umierania ludzi bez pomocy .Mam ochotę strzelać do ludzi zabezpieczonych lecz oczekujacych ,że ja bedę jak i oni samochodem wdychającym własne spaliny. Z szacunku dla mojego czasu i moich nerwóe zakładam maseczkę i zdejmuje natychmiast gdy jej noszenie nie ma najmniejszego sensu, czyli na zewnątrz . Na naszych oczach nie dzieje sie pandemia czy jakaś zaraza a eksperyment , na ile mozna i na ile da się ludźmi manipulować i ich kontrolować. Przy uciesze firm ubezpieczeniowych poumierało sporo starszych ludzi, których nie opłacało się leczyć bo starzy, brzydcy nieużyteczni i kosztowni. Wiwat covid, pewnie wielu krzyczy pijąc szampana a rzecz pewnie tylko po części tylko w nowej, starej chorobie. Na temat szczepionek debaty nie ma żadnej. Sceptycyzm jest traktowany jak choroba psychiczna a to świadczy o manipulacjach a nie uczciwości.O badaniach nad lekami słychać niewiele a i presji nie ma. Szczepionki- jaka jest ich wartość , tego nikt nie wie bo na odpowiednie badania nie ma czasu . Robi sie badania na całej populacji a nie na ochotnikach. Znam ludzi ,którzy w akcie zgonu mieli covid co było ewidentnym kłamstwem- znam, takich którzy odeszli prawdopodobnie na covid. Nie robi to na mnie wrażenia. Ludzie umierali i umierali będą . Przeraża jedank odczłowieczenie, tak służb jak i ludzi. Odczłowieczenie to największy skutek covida- moim zdaniem.
W wielu kwestiach się zgadzam, ale co możemy z tym zrobić?
UsuńWszystko jest dla nas nowe, najważniejsze, by wyciągać wnioski, słuchać ekspertów, w końcu komuś trzeba zaufać.
Nie jestem specjalistą od pandemii, szczepionek, nie wierzę ślepo żadnej skrajności, staram się kierować wiedzą laika i zdrowym rozsądkiem.
Odłowieczanie służb to nie tylko wina pandemii, ona wszystko wyjaskrawiła.
Gdy coś trwa krótko, w małej skali jesteśmy w stanie zaakceptować,
ale na dłuższą metę usypia nawet rozsądek i cierpliwość.
Przyzwyczajenie, drugą naturą człowieka, jak przysłowie głosi. Człowiek niby ostrożnie chodzi, a kto wirusy nosi?
OdpowiedzUsuńRutyna usypia czujność, za długo to trwa!
Usuńu mnie na wsi nikt, poza mną i kilkoma osobami, wirusem się nie przejmuje. W początkowym okresie nawet mem powstał, że do nas nie dojdzie, bo nie wie, gdzie to jest.W sklepie, na ulicy- osoby bez maseczek. Nikogo, kto by nakaz poprawnego noszenia egzekwował.Ani Policji, ani Straży Gminnej. Pilnuj się sam - taka zasada.
OdpowiedzUsuńPani Czesławo, wielka to radośc ,że Pani przetrwała. Reszta wsi , niemądra, pewnie juz poumierała ?.
UsuńRzecz w tym, że cywilizowani umierają - kloszardzi zostają. Do czasu.
UsuńMam znajomych na wsi, część mieszkańców dorabia w mieście, rodziny tez ich odwiedzają. Długo w tej wsi w pandemię nie wierzyli, póki połowa nie zaległa z wirusem.
UsuńNiektórzy wiosny nie doczekali.
Szanowna Pani. Wiara lub niewiara nie ma tu najmniejszego znaczenia gdy nie ma lekarza, nie ma pomocy, nie ma lekarstwa jest tylko szczepionka, która , patrząc na zdrowy rozum, jeśli u lekarzy uważana jest za bezwartościową-wszak wszystkie procedury jakie wdrożono ze strachu przed wirusem, nadal obowiazują-to dlaczego u innych ma być wiarygodną ? Pomimo zaszczepienia większości lekarzy nie zmienia się nic w opiece nad pacjentem. Mimo zaszczepienia większości nauczycieli , nie otworzono szkół. Jedyne to to co wyjęte z pod obostrzeń-murarz, tynkarz malarz kamieniarz, itp. jak działali tak działają . Kto miał mumrzeć umarł kto ma zyć żyje ale wszak nikt tu nikomu nie pomaga.Kto chce się bać, niech się boi kto nie chce- powinien mieć do tego prawo. Polityka rządu ,że wie lepiej ode mnie nie sprawdza się. Tragedii związanych z zamknięciem działalności nikt nie liczy bo po co. Mogło by się okazać ,że rząd zamordował więcej ludzi obostrzeniami , niźli wirus. Dzieci ze spieprzoną psychiką, nie dojda do siebie bo nikt im nie pomoże. Zniszczone relacje- wrogość , bedzie narastała. Nie poda się szklanki wody spragnionemu bez maseczki....i co dalej ?....Paszporty covidove-a może jak juz było- gwiazdy na rękawach...już kiedyś napisałam -wole umrzeć wolna a nie zamknięta w jakims gettcie przestraszonych ludzi , których nikt nie leczy a wszystko im wmawia.
UsuńNiestety wciąż dominuje przekonanie, że mnie to nie dotyczy... A wirus tylko ręce zaciera i się przenosi.
OdpowiedzUsuńJa też wolałabym nie testować na sobie, wystarczy mi obserwowanie chorych koleżanek, to skutecznie odstrasza...
UsuńJa ciągle żyję w niewierze, bo nie robiłem testów.
OdpowiedzUsuńMasowego testowania nie ma, więc nie wiemy nawet, kto choruje bezobjawowo.
UsuńWitaj Jotko
OdpowiedzUsuńCóż mogę dodać? Rok temu bardzie uważaliśmy. A teraz, kiedy statystyki są bardziej przerażające, niektórzy to lekceważą. Wystarczy parę osób i już sobie wirus wędróje
Pozdrawiam nadzieją na ciepły kwiecień
Nadzieja ważna rzecz, mam nadzieję, że uniknę najgorszego i mam nadzieję na poprawę pogody:-)
UsuńMnie póki co wredny wirus omija i nikt dzięki Bogu u nas w rodzinie nie zachorował. Po prostu jestesmy ostrożni nie chodzimy w tłumy by uniknąć zakażenia, środkami transportu też rzadko jeździmy. Jeśli się da chodzimy wszędzie pieszo. Pozdrawiam serdecznie Jotko, bądź zdrowa.
OdpowiedzUsuńI oby tak zostało, zdrowie najważniejsze.
UsuńBuziaki dla Was, Kasiu:-)