środa, 11 listopada 2015

Wirtualni rodzice

Z cyklu: podsłuchane między regałami...
Wirtualni rodzice i eurosieroty to typowy obrazek z życia wielu rodzin. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że eurosieroty to dzieci, których rodzice wyjechali "za chlebem" za granice Polski, pojedynczo lub parami, zostawiając dzieci pod opieką innych dorosłych. Ale wyjazdy za pracą dotyczą także terytorium kraju, gdy jeden z rodziców pracuje w innej miejscowości lub jest stale w rozjazdach, a pociechy wychowuje dorywczo lub ogranicza się do rozpieszczania i obdarowywania prezentami. Sporadyczny kontakt dzieci z jednym z rodziców dotyczy także rodzin rozbitych i odbywa się często poprzez Internet.
Czasami jestem mimowolnym świadkiem rozmów dziecięcych na podobne tematy i niektórymi zapamiętanymi przykładami podzielę się z czytelnikami:
Wojtek - rodzice w trakcie rozwodu, ale ojciec wyjechał, zostawiając chłopca z mamą. Czy ma kontakt z tatą? Tak, sprawdza na FB, jakie zdjęcia tatuś zamieszcza i co porabia. A co będzie, gdy tatuś zamieści fotki z jakiejś alkoholowej imprezy w towarzystwie obcych pań, niekompletnie ubranych?
Kasia, Basia, Klaudia - bliźniaczki i starsza siostra, wychowywane przez babcię, bo mama pracuje w innym mieście, a o tacie słuch zaginął. Dziewczynki rozmawiają z mamą tylko telefonicznie i niezbyt długo. Mama czasami wpada do domu, ale tylko na jedno popołudnie, bo opiekuje się starszą panią i nie może przyjechać do córek na cały weekend, bo podopieczna tęskni i każe mamie szybko wracać. Dziewczynki do mamy jechać nie mogą, bo nie miałyby tam u mamy gdzie spać, a babcia jest zbyt chora żeby je zawieźć do mamy.
Julia - tata wyjechał do Anglii, mieszka w wynajętym pokoju z innymi Polakami, rozmawia z córką na skypie. Julka, gdy zatęskni, włącza sobie Google Earth i okiem satelity wypatruje czy w okolicy, gdzie mieszka i pracuje tato nie ujrzy znajomej sylwetki lub choćby popatrzy na miejsca, w których jej tato mógłby się pojawić.
Natalia - mama wyjechała do Włoch, tam poznała nowego partnera, wyszła za mąż i Natalia ma nowego braciszka, ale widziała go tylko na zdjęciu, bo partner mamy nie pozwala Natalii przyjechać do mamy. Dziewczynka mieszka raz u babci, raz u cioci, a z mamą rozmawia przez skypa gdy partnera mamy nie ma w domu. Natalia łudzi się nadzieją, że gdy skończy szkołę i nauczy się języka to mama zabierze ją do siebie, do Włoch.
Tomek - ma kilkoro rodzeństwa, każde z dzieci ma innego tatę i Tomek właściwie nie pamięta, który z panów obecnych w jego życiu był prawdziwym tatą. Ostatniego partnera mama przegnała, ale Tomek bardzo go lubił i tęskni, bo pomagał w odrabianiu lekcji. Tomek marzy o własnym telefonie, bo wtedy mógłby chociaż pogadać z tatą przez telefon.
Marcela - mieszka z siostrą u babci, mama wyjechała do Niemiec, tam pracuje w restauracji, ma nową rodzinę, męża- przystojnego Włocha, właściciela restauracji i syna. Dziewczynki odwiedziły kiedyś mamę i widziały się z bratem, ale nie mogą zostać na stałe, rozmawiają z mamą przez Internet, ale rzadko, bo gdy mama wraca z pracy, one już śpią...
Natan - tato chłopca przeważnie jest w rozjazdach, a gdy wraca kłóci się z mamą i bierze się za wychowanie syna, albo przy użyciu pasa, albo drogich prezentów, zależy w jakim wróci humorze.
Przykłady można mnożyć i jak łatwo się domyślić takie dzieci miewają problemy emocjonalne, bywają agresywne, zaczynają mieć problemy z nauką, zamykają się w sobie lub szukają kontaktów, które sprowadzają je na manowce....

41 komentarzy:

  1. Problem dobrze znam z pracy. To naprawdę trudna sprawa. W dobie kryzysu rodzice nieraz są zmuszeni do emigracji za chlebem, ale rzadko która rodzina wychodzi z tego bez szwanku. Oczywiście najbardziej "obrywają" dzieci. Nawet najukochańsza babcia nie zastąpi matki, a poczucie odrzucenia może towarzyszyć dziecku przez całe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się i uważam, że jeśli już to powinny wyjeżdżać całe rodziny.

      Usuń
  2. Wiele koleżanek w moim wieku jeździ opiekować się babciami w Niemczech. Miało być na jeden raz, ale nie dziwię się. Bo skoro raz zarobi się pięć tysięcy zł. w miesiąc, to pytanie dlaczego nie pojechać znowu. Tu się wyremontuje łazienkę, tam wymieni mieszkanie na większe tylko dla kogo... czasem zdarza się, że dla koleżanek osamotnionego męża. I koło się zamyka. Czy w tym kraju nie można zarobić na tyle godnie, żeby nie szukać dalej? Z mojego „podwórka” Joasiu - na masaż stóp z mojej okolicy - gdzie mieszkam, nie przyszedł nikt w ciągu 4 lat,( nawet z darmowego karnetu, który dałam na loterię) a jak jadę na wschód - kolejka przez okrągłe dwa dni. Może to nie ma związku - ale czasem z bezsilności można tylko siąść i płakać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może masaż stóp nie jest tak ważną potrzebą dla ludzi, to raczej relaks, bez którego mozna żyć.

      Usuń
    2. Często jest tak, że doceniamy dopiero to, co zagraniczne lub bardzo drogie, a czasami z zawiści nie dajemy zarobić sąsiadce, a bywa też tak, jak pisze Petra, że gdy nie starcza na chleb to nie myśli się o innych potrzebach...

      Usuń
  3. Nigdy nie zastanawiałam się, jak to jest być dzieckiem rodziców, których sytuacja przymusza do pracy daleko od rodzinnego domu. Obawiam się, że niedosyt rodzicielskiej opieki (obecności na co dzień) może się negatywnie odbić na życiu dorosłym tych dzieci. A wszystko dlatego, że w Polsce nie można się niczego dorobić przy małych dochodach. Cięcie kosztów przez pracodawców ociera się o paranoję.
    Zaintrygowało mnie to, co napisała Gabriela o masażu stóp. Sądzę, że na brak zainteresowania tą formą relaksu składa się wiele przyczyn, m.in. niepopularność zwyczaju dogadzania swojemu ciało. Wiele osób uznaje stopy za intymną część ciała i nie dopuszcza do siebie myśli, aby dotykał ich ktoś obcy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak zainteresowania - to jedna sprawa, a druga to powiedzenie, że "nikt nie jest prorokiem we własnym kraju" dalej aktualne. Tak samo jest ze spotkaniami autorskimi w moim przypadku. Jadę do Lublina, Warszawy czy do sąsiednich miast - pełna sala, a w Mysłowicach gdzie mieszkam jest :dziewczyna która wiersze recytuje ( jakby z obowiązku) jej rodzice i chłopak. Pan prowadzący i ja :) Dlatego chyba im dalej - tym większe perspektywy rozwoju. Oczywiście zawsze musi być jakiś minus - żeby bilans na zero wyszedł. Jak to w życiu .Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Gabrysiu, tak jak pisałam wyżej, często nie doceniamy tego co mamy pod nosem, bo jak to: sąsiadka lub znajoma znaną poetką, ? przecież znane osoby mieszkają w Warszawie, ewentualnie w Krakowie...

      Usuń
  4. Każdy układa sobie życie jak chce, jeśli chce wyjechać to jego sprawa. Gorzej, gdy zostawia w kraju dzieci. Mam znajomego, który po roku pracy ściąga do siebie rodzinę na stałe i wtedy to ma sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to rozumiem, serce się kraje, gdy obserwuje się dzieci tęskniące za rodzicem. Bywa tak, że gdy mama lub tato wpada z wizytą dzieci mają wolne od szkoły, by nacieszyć się rodzicami.

      Usuń
  5. Na pewno trudno wychować dojrzałego emocjonalnie człowieka nie dając mu na co dzień dawki miłości. Obecność rodzica jest niezastąpiona i żal mi dzieci, które tęsknią, a potem gubią sie w uczuciach. Szkoda, że niektóre życia tak dziwnie się plączą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno też winić rodziców, chyba że ktoś zostawia dziecko i w innym kraju zakłada nowa rodzinę...

      Usuń
    2. Nie wiem... Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc pewnie dlatego łatwo mi myśleć, że zawsze jest jakiś wybór.

      Usuń
  6. jesuuuu... jak dobrze że mojemu dziecku zostało to oszczędzone - szkoda mi takich dzieciaków a rodziców bez grama wyobraźni nadziewała bym na pal ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zostawia się dziecka, jak psa w schronisku....rozumiem pojechać i zrobić rekonesans, a potem ściągnąć rodzinę, ale inna opcja nie jest dobra, tak myślę.

      Usuń
  7. Moja koleżanka z pracy. Jej mąż pracuje w Niemczech. Jedna córka (już dorosła) mieszka w Anglii. Druga (też można powiedzieć, że dorosła) jest teraz na jakiejś wymianie międzynarodowej gdzieś w Azji (chyba w Indiach), a najmłodsza jeszcze mieszka z mamą i uczy się, ale dam sobie rękę uciąć, że też będzie chciała gdzieś jechać. Nie uważam tego za jakąś patologię, chociaż na pewno brak im ojca. Dziewczyny nie są jakimiś rozrabiakami, czy coś. Wyrosły "normalne". Tak na marginesie. Przeniosłem bloga. Jestem teraz pod adresem www.lukasz-es.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nowym blogu już byłam, fajnie :-)
      Co do opisanego przez Ciebie przykładu, też znam podobne, ale dzieciaki z tych związków jakoś nie mogą rodzin założyć, może to przypadek?

      Usuń
  8. nie wyobrażam sobie zostawić tak dzieci... fakt, gdyby trzeba było to bym wyjechała za praca, ale po dwóch, maksymalnie czterech miesiącach pewnie cała rodzina byłaby w komplecie. w końcu po co pieniądze, kiedy bliscy daleko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego wiele rodzin rozpadło się z tego powodu....

      Usuń
  9. Przykładów jest wiele... i to tak naprawdę z pobliskiego otoczenia... koszmar dla mnie jakiś. Nie wyobrażam sobie tak zostawić dziecka... koszmar jakis! Wolałabym za marne pieniądze pracować ale mieszkać z nim..

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wszystko rozumiem, naprawdę, i daleka jestem od oceniania kogokolwiek, bo sytuacje są w życiu różne. Ale niech mi ktoś k... wytłumaczy jak można wyjechać za granicę, tam sobie ułożyć życie (nowa rodzina) i nie ściągnąć do siebie dzieciaka, który został w PL? No jak??? Podałaś dwa takie przypadki, więc albo to jakiś chory zbieg okoliczności albo...
    "(...) partner mamy nie pozwala Natalii przyjechać do mamy. Dziewczynka mieszka raz u babci, raz u cioci, a z mamą rozmawia przez skypa gdy partnera mamy nie ma w domu" - czy jest coś, czym można usprawiedliwić taką patologię? Powiedzcie, że tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie znajduję usprawiedliwienia, bo dzieci to nie meble, które wymienia się na nowe....

      Usuń
  11. Asiu, serce mi się kraja, gdy słyszę o takich przypadkach. W każdym przypadku, gdy cierpi dziecko, jestem w stanie zrobić wszystko! Jestem mamą, chyba normalną i ABSOLUTNIE nie wyobrażam sobie pozostawienia dziecka w PL...nowa rodzina...nowe dzieci...masakra. Mam ciocię nauczycielkę, to siostra mojego taty, mieszka i pracuje na Podhalu, gdzie emigracja, szczególnie do Stanów jest na porządku dziennym. Ciocia jest załamana obojętnością wyjeżdżających rodziców i samotnością dzieci, którym często zostali tylko dziadkowie. A jak dziadkowie umrą? I co wtedy z takim nastolatkiem? Krzywimy się, gdy widzimy młodego człowieka w kapturze, boimy się...a może to jeden z tych niepotrzebnych...pozostawionych, chcących schować się przed całym światem, w którym brakło najważniejszego ogniwa, jakim są rodzice. Mój tata stracił mamę, gdy miał 3 latka...tęsknota go zabijała, nawet jako dorosłego człowieka. Często płakał i bardzo chciał się z nią spotkać. Już są razem, ale jego życie naznaczone było wielką tęsknotą za mamą. W przypadku emigracji rodziców jest podobnie, często skończy się tylko na obiecankach, że cię zabiorę...
    Znajoma wyjechała do USA, zostawiła męża i dwóch synów. Tam ułożyła sobie życie, urodziła kolejnego syna, nie chce wracać. Jeden z tych, którzy są w Polsce z tęsknoty za matką, a będą już w czwartej klasie zaczął niestety siusiać w spodnie, w klasie, na oczach wszystkich, śmiali się koledzy...tato bił.Minęło kilka lat, jest zamkniętym w sobie chłopcem, siedzącym cały dzień przed komputerem, starszy jest jednym z rozrabiaków wiejskich...smutne.
    A skype? Świetny komunikator.
    Ale tak sobie myślę, co będzie np. z naszym znajomym małżeństwem...On tu w Polsce, ona wyjechała do Niemiec do opieki na pół roku, rozmawiają przez skypa...Zapytałam delikatnie, czy dajecie radę? Odpowiedziała, że jest super, przecież mają skypa...
    No nie wiem, nie wiem....
    Pozdrawiam Asiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój sąsiad był przez rok w Azji, pracował na spłatę kredytu, ale powiedział, że więcej tego nie zrobi, bo stracił najważniejszy rok z życia dziecka...dziś jego 2 córki są już dorosłe, a on nie może nacieszyć się wnukami, zawsze ma dla nich czas i zawsze mu mało...przez skypa nie można przytulić, nie czuje się zapachu, nie można ścisnąć za rękę.
      Serdeczności Moniko :-)

      Usuń
  12. poruszyłaś bardzo ważny temat...
    kiedyś o tym rozmyślałam i doszłam do wniosku, że nigdy nie pozwoliłabym na to. wiem, nigdy nie mówi nigdy...mam nadzieję, że nas to nie spotka. Choć teraz być może finanse by nam się poprawiły, gdybyśmy podjęli inne decyzje, to rodzina jest na pierwszym miejscu. nie umiem sobie tego nawet wyobrazic, bo córki tęsknią za tatem, gdy ma 12h zmianę...a co dopiero kilka dni, miesiąc...lata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu powinno się razem planować, razem wyjeżdżać, razem wracać...

      Usuń
  13. Żal tych wszystkich dzieci, ale rodziców to bym prała i patrzyła czy równo puchnie; zawsze można znaleźć jakieś wyjście z sytuacji, szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zawsze jest jakieś rozwiązanie, a niektórzy albo tego nie widzą, albo tak jest wygodniej...

      Usuń
  14. Rodzinę zakłada się po to, żeby z nią przebywać.
    Mam koleżankę, której ojciec od zawsze pracuje w Niemczech. Moja mama zawsze mówi o nim wujek tata. Bo tak praktycznie widzi się z rodziną może ze trzy razy w roku. No ale hajs się zgadza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, cenna uwaga: po to zakłada się rodzinę, żeby być ze sobą, wspierać się, a ojciec jako bankomat? To chyba nie jedyna jego funkcja?

      Usuń
  15. Straszna. Naprawdę inne określenie nie przychodzi mi do głowy. Nie rozumiem dlaczego rodzice tak bardzo nieodpowiedzialnie podchodzą do tematu wychowywania dzieci, zupełnie jakby mały człowiek nie miał uczuć, nie tęsknił..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, czasami dorośli zapominają, ze dzieciom bardziej potrzebny jest ciepły dom i poczucie bezpieczeństwa, niż zasobność portfela...

      Usuń
  16. Przykra prawda. Sama spotykam się z koleżanką której dzieci /syn i synowa/ zostawiły dziecko. Kocha wnuczkę niesamowicie bo do swojej miłości dokłada miłość jej nieobecnych rodziców.
    Też wychowywałam się bez ojca i też śledziłam jego życie w tajemnicy przed Mamą.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dookoła mnie też dużo takich babć, ale niektóre już nie dają rady, to "etat" ponad ich siły....

      Usuń
  17. Różnie w życiu bywa. A dzieci zawsze cierpią. Mój wydawało się nic nie rozumiejący roczny synek doskonale rozpoznawał sobotę. Bo tata przyjeżdżał w piątek w nocy. Ta rozpacz kiedy nie mógł przyjechać!
    Kiedyś mieliśmy rodziny, teraz mamy internet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie zdanie niemal jak "złota myśl w ramce", smutna, ale prawdziwa.

      Usuń
  18. Życie pisze różne scenariusze. Najgorsze są te w których główną rolę "grają" dzieci.

    Oby tylko nie przyszedł moment, gdy Ci dorośli będą chcieli na "stare lata" odbudować relacje ze swoimi dziećmi i będzie na to za późno.

    OdpowiedzUsuń
  19. Smutna rzeczywistość, ale gdyby nie Internet i telefonia, kontakt byłby jeszcze bardziej utrudniony. Takie czasy nastały, że rodzina przeszkadza w utrzymaniu finansowym, a często kto ją założy, ma rodzinę tylko teoretycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga i niestety wielu ludzi długo zastanawia się czy w ogóle założyć rodzinę...
      Dzięki za odwiedziny :-)

      Usuń