środa, 4 listopada 2015

Gość w szpitalu, łazienka do remontu...

Zanim zaprosicie kogoś do siebie na nocleg, zastanówcie się czy stać was na remont.
Wcale nie przesadzam i nie mówię o gościu awanturującym się czy jakiejś libacji. Podzielę się historią opowiedzianą przez koleżankę, którą odwiedził jej brat, mieszkający w innym mieście. Nie widzieli się długo, w dodatku miał za sobą rozstanie z żoną i zapowiadała się przegadana noc.
Było więc oczywiste, że koleżanka zaproponowała bratu nocleg, miejsca w domu dużo, weekend wolny, nie wiadomo kiedy znów się spotkają. Brat chętnie z zaproszenia skorzystał, można więc było winko sączyć i auto pod domem siostry zostawić. Przed udaniem się na spoczynek brat koleżanki postanowił się wykąpać, a ściślej wziąć prysznic. Gdy brat skierował kroki do łazienki, koleżanka ładował naczynia do zmywarki i nagle... usłyszała trzask, huk i krzyk, niekoniecznie w tej kolejności. Dodać należy, że gość w łazience był słusznej postury i wagi.
Domownicy zaniepokojeni pobiegli do łazienki, na szczęście gość nie zamknął się na klucz. To co ujrzeli niemal pozbawiło ich tchu...
Gość zakrwawiony leżał na podłodze, umywalka i muszla klozetowa rozbite, lustro pęknięte. Wykonali najpierw telefon na pogotowie, a gdy gościa zabrano do szpitala w celu oględzin i opatrzenia ran, gospodarze dokonali oględzin łazienki.
Cóż się okazało? Pan biorący prysznic poślizgnął się w wannie (osobnej kabiny nie było) i aby zamortyzować upadek złapał się z całym impetem umywalki, która oberwana pod solidnym ciężarem spadła na stojącą tuż obok muszlę klozetową, rozbijając ją także. A skąd rany na ciele gościa? Na wannie zainstalowano panel szklany w celu zapobiegania popryskaniu łazienki w trakcie brania prysznica i tenże rozbity panel poranił delikwenta.
Jak domyślacie się wycena strat poniesionych przez gospodarzy w wyniku wypadku nie dała im zasnąć do rana, choć równie mocno martwili się o stan zdrowia swego gościa.
Nie na darmo mówią, że najwięcej nieszczęśliwych wypadków spotyka nas w domu...

32 komentarze:

  1. Wyjątkowo pechowy gość. Może nie doszłoby do utraty równowagi, gdyby wcześniej nie pił alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i tak, ale to tylko wino było. Myślę, że to raczej zbieg różnych okoliczności.

      Usuń
  2. Prawdziwy Armagedon łazienkowo-klozetowy ;) Dobrze, że ofiar śmiertelnych nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna nazwa!!! Na szczęście ofiar w ludziach nie było...

      Usuń
  3. Ojej, ale historia! Aż nie chce się wierzyć;) Pech w liczbie mnogiej jak nic! No cóż, to spotkanie z bratem siostra zapamięta na długo....:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj zapamięta i zwykle w prawdziwe historie trudno nam uwierzyć :-)

      Usuń
  4. Ono właśnie z tego (także) powodu napisałam o swoim marzeniu posiadania łazienki dla niepełnosprawnych. Bo w śliskiej wannie, czy pod prysznicem wszyscy, niezależnie od wieku, jakoś tam jesteśmy mniej sprawni. Bierzemy kąpiel zazwyczaj wieczorem, kiedy jesteśmy zmęczeni, zdekoncentrowani, mniej uważni. To naprawdę niebezpieczny teren :)

    A teraz stres pod tytułem: czy tym razem dam radę przejść przez test :)

    Jak tylko znajdę chwilę zajrzę do swoich ustawień bloga. Może tam tkwi klucz, czemu nie mogę Was dodawać do "ulubionych"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiele wypadków zdarza się właśnie w łazience. Ja mam wielka wannę, ale co będzie, gdy nie dam już rady z niej wyjść? Czasem przy kontuzji kręgosłupa też są problemy...

      Usuń
  5. Człowiek - Demolka chciało by się rzec ;) Buziaki Joasiu

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem i tak bywa niestety, przez ostatni brak czasu nie zaglądałam na inne blogi, ale dzisiaj nadrabiam zaległości i serdecznie pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami blogosfera usypia, a czasami też nie nadążam czytać nowych postów. Serdeczności Mario:-)

      Usuń
  7. Nie wiem dlaczego Asiu,ale czytałam to śmiejąc się ,a przecież nie powinnam z "cudzego nieszczęścia".Ale sama powiedz ,czy samo życie,zbieg okoliczności nie potrafi nas zaskoczyć? Śmiać sobie pozwoliłam bo wiem,że strat w ludziach nie było ....ale ,że wyjątkowy pech...to prawda....No i widzisz co narobiłaś? Jak teraz mogę zaproponować komuś nocleg....? Oj,Asiu,Asiu....Dzisiaj jednak przesyłam Ci słoneczne promyki z takiej Dukli....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, ja też się śmiałam z tej opowieści, bo rzadko zdarza się coś takiego, sama przyznasz, a przecież niczego złego nikomu nie życzymy, mimowolnie gęba się uśmiecha...U nas mgły od tygodnia i przenikliwy ziąb, nie wiem kto układa te prognozy?

      Usuń
  8. Ło matko! No to kiszka, zdrowie ludzie ważne, ale taki remont... Poszkodowany może się dołoży ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, nie pomyślałam, ale poszkodowany też pewnie nieźle wydał na leki...nie mówiąc o stratach moralnych:-)

      Usuń
  9. chyba rzeczywiście coś w tym jest, że najwięcej wypadków w domu. dobrze, ze się nie zamknął bo jeszcze do strat mogłyby dojść wyważone drzwi. ;o

    nominowałam Cię do LBA, szczegóły na blogu.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie wróciłam od Ciebie, tam się rozpisałam w komentarzu, dziękuje, na pewno odpowiem. Co do drzwi, masz rację, też najpierw pomyślałam o tym, bo musieliby wyważać...

      Usuń
  10. No i jak tu zaprosić kogoś domu? Tylko koszty:P

    Znajomy pewnie do końca życia będzie miał uraz do wannowych pryszniców:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie też bym miała, nie mówiąc o właścicielce łazienki...

      Usuń
  11. Uraz do prysznica -- poważna sprawa. Jak ktoś ma pecha, to nawet w łazience wypadek się może zdarzyć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy podobno przyciągają pecha, w tym przypadku też był to splot niefortunnych okoliczności... Dobrej nocy:-)

      Usuń
  12. A na koniec się okazało, że to tylko reklama kredytu bankowego ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo był z bankiem w zmowie ;)

      Usuń
    2. Dziewczyny, ależ podejrzliwe jesteście :-) Ale w sumie, jak tak pomyśleć, to ma to ręce i nogi...

      Usuń
  13. :) wierzę, bo kiedyś mieliśmy w łazience przez takiego "gościa" drzwi do wymiany....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda w szpitalu nie wylądował, ale jak wytrzeźwiał miałam mu ochotę tak przyłożyć żeby się tam znalazł

      Usuń
    2. Zamiast przyłożyć mogłaś mu wręczyć rachunek za wymianę drzwi...lub wysłać pocztą ! Oj, bywają kosztowni goście...

      Usuń
  14. Czy gość zwrócił koszta remontu?

    Do niegościnnych nie należę, ale nie lubię jak mi się gość po domu kręci, czyli zamienia w domownika. Robię się przesadnie czujna i czuła na różne rzeczy, na które normalnie nie zwróciłabym specjalnej uwagi. Kiedyś gościłam przez trzy doby panią, z którą zawarłam sympatyczną znajomość podczas urlopu. Przyjechała na zakupy, kiedy jeszcze Stadion Narodowy był bazarem Europy i Afryki. Szkoda jej było kasy na hotel. Nocami buszowała po kuchni, nocami gadała przez telefon, grzebała w mojej szafie i mierzyła moje ciuchy. Do tego okazało się, że to pospolity niechluj. Powiedziałam sobie, że nigdy więcej nikogo nie przenocuję, choćby mnie to miało kosztować zerwanie stosunków.

    Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co wiem to nie zwrócił, może nawet nie było takiego oczekiwania. A Twoja przygoda z lokatorką - gościem też nie należy do miłych. Korzystać z gościny i nadużywać gościnności to według mnie dwie niestosowności na raz.
      Pozdrawiam słonecznie w mglisty poranek:-)

      Usuń
  15. Bardzo przykry zbieg niefortunnych okoliczności.A może gość był po prostu bardzo pijny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, raczej niesamowity zbieg okoliczności i gabaryty gościa. Witam :-)

      Usuń