Czy zastanawialiście sie kiedyś, że gdy wędruje się z aparatem fotograficznym, to inaczej patrzymy na otaczający świat, jakby obiektyw czyli trzecie oko wymuszał większą spostrzegawczość i uważność na szczegóły.
Idąc w towarzystwie przyjaciół czy rodziny pstrykamy sobie wzajemnie pamiątkowe fotki, ale zostając o krok w tyle z aparatem w dłoni, wyostrza się instynkt myśliwego, polującego na szczegóły architektury, ptaszki na dachach, ławkę ukrytą w cieniu drzewa lub tablicę ku czci...
Czasami zapominamy nawet, że gdzieś tam takie zdjęcie zostało zrobione i dopiero w czasie przeglądania retrospektywnego odkrywamy uchwycone smaczki.
Takie właśnie szczegóły chcę dziś pokazać.
Pierwsza seria to zamek Czocha i studnia , po wrzuceniu do której sprawdzano wierność żony pana na zamku, gdy wracał z długiej eskapady. Wiadomo, jeśli utonęła, znaczy że wierna była. Dziś turyści monety tam wrzucają...
Poniżej jedna z wielu armat, które wyciągają szyję wokół murów obronnych i fosy. A po prawej łoże z baldachimem, które onegdaj zapadnię po prawej stronie miało.Dzisiaj można w tej komnacie nocleg zamówić, ale zapadnię rzecz jasna zlikwidowano, by turystów nie straszyć.
Te drewniane cuda zdobią ogrody pałacowe w Decinie w Czechach: ławka w kształcie ust, ławka słoneczna oraz urokliwy dom dla pszczół.
Na dziedzińcu Orawskiego Podzamoka narzędzia tortur, pręgierz oraz miejsce straceń, gdzie ongi kat urzędował. Za żeliwną bramą przejście w litej skale wykute i gdy przechodzisz , wystarczy zadrzeć głowę, by korzenie drzew podziwiać.
W Poznaniu urzekło mnie secesyjne (chyba) zwieńczenie wejścia do kamienicy. Niewielki posąg projektanta ratusza poznańskiego nie rzuca się w oczy o tej porze, bo liczne ogródki z parasolami go zasłaniają.
Nad wejściem do pizzerii znany już saksofonista, którego pokazałam kiedyś w jesienno-zimowej szacie, ale letnia też fajna.
Te cudeńka to ozdoby pszczyńskiego pałacu, jest ich tam tyle, że na kilka postów by starczyło, dobrze, że aparaty teraz cyfrowe, bo kiedyś rolki filmów szybko się kończyły, a u fotografa trzeba było czekać na odbitki...
Na koniec przykłady z Rogalina, a jest ich tam mnóstwo, bo nie tylko w Pałacu, ale także w galerii sztuki, która ogród zimowy przypomina, a sal tam bogatych w arcydzieła sporo, że za jednym pobytem ani oczu, ani duszy nie nasycisz...
W jednym z kolejnych postów wstawię fotki przyrodnicze, bo i w lesie, w górach, nad morzem i przy drodze można znaleźć prawdziwe perełki.
Może taka gra na zimowe wieczory ? Zdjęcia wywołać i pózniej wzajemnie zadawać sobie pytania " gdzie to było "😊
OdpowiedzUsuńA wiesz, że gdyby nie nazwy plików w komputerze, to kiepsko ze zgadnięciem jest po latach...
UsuńPiękne zdjęcia, które pozostają bardzo fajną pamiątka na wiele lat :) Można w długie, zimowe wieczory wrócić do nich i pocieszyć oko, powspominać jak było fajnie, pięknie i jak miło spędziło się czas :)
OdpowiedzUsuńPewnie, zawłaszcza, że na Tv liczyć nie można, niestety...
Usuńja, paradoksalnie, więcej zdjęć robiłam mając starą smienę, na czarno - białej kliszy, niż teraz, kiedy nawet aparatem w telefonie można całkiem niezłe fotki zrobić, ale zawsze chętnie podziwiam prace innych... :)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia Jotko :)
Telefonem też robię, gdy nie chce mi się dźwigać aparatu, choć mam malutki. Gdy jestem z mężem, to on dźwiga swój wypasiony, a ja sępię...
UsuńPiękne zdjęcia nam pokazałaś. Taaa, sposoby sprawdzania wierności żony były naprawdę genialne! Oj, szkoda, że tę zapadnię zlikwidowali, byłaby niezłym urozmaiceniem nocnych igraszek;)
OdpowiedzUsuńCiekawe ile osób dostałoby zawału.
Miłego;)
Podobno zapadnia była wykorzystywana na zbędnych kochanków po upojnej nocy (modliszki normalnie). W hotelu można by ukarać w ten sposób niegrzecznych gości :-)
UsuńDo dzisiaj dużo zdjęć staram się "przenosić" na papier. Ostatnio polubiłam fotoalbumy
OdpowiedzUsuńCo roku parę zdjęć też wywołujemy i w ramkach stoją lub wiszą :-)
UsuńJA kiedyś "cykałam" bez umiaru, teraz już raczej tylko gdy mnie coś istotnie zachwyci, albo...hm... albo chcę wrzucić na bloga:):):). DObrze czasem tak sobie przypomnieć.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja czasem specjalnie coś z myślą o blogu pstryknę :-)
Usuńa ja mam niestety na odwrót :) aparat jakoś odbiera mi radość oglądania...także nie umiem iść, oglądać i cieszyć się widokiem, pstrykając zdjęcia..albo jedno, albo drugie
OdpowiedzUsuńA mi jest żal, że coś zostawiam i być może więcej nie zobaczę...
UsuńDomek dla pszczół cudny. Wszystkie zdjęcia piękne i ciekawe Asiu. :) .
OdpowiedzUsuńCieszę się Tereniu, czasem fajnie coś pooglądać:-)
UsuńDo dobrego fotografowania trzeba trochę samotności i brak pośpiechu. dlatego na mnie wszystkie grupy na wycieczkach czekały, bo po drodze im się zawieruszyłem :-)
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony aparat może być przeszkodą, jak coś jest niefotogeniczne, to nie oglądamy. Ja z zasady prawie nie odwiedzam miejsc, tam, gdzie zabraniają fotografować.
Wstyd sie przyznać, ale czasami oszukujemy, kiedyś nawet mąż spod pachy robił fotki. Jednak tam, gdzie płaci sie za bilety jak za zboże, to sumienie nie gryzie ( oczywiście bez flesza)
UsuńDzisiaj mamy takie możliwości, że możemy zdjęcia robić na okrągło. Co nie znaczy, że powinno się to robić 24/24. Osobiście bardzo lubię robić zdjęcia, tylko mój sprzęt jest prehistoryczny, a telefonem nie za bardzo lubię. Uwieczniłaś bardzo ciekawe obiekty. ;)
OdpowiedzUsuńTakie szczegóły są często ciekawsze, niż panoramy...
Usuń...a jeśli moneta utonęła, to znaczy, że niepodrabiana była :)
OdpowiedzUsuńZa nic w świecie nie zasnęłabym w takiej komnacie. Nie dość, że udusiłabym się od samej świadomości istnienia baldachimu, to jeszcze jest tam tak brązowo (od brązu i fioletu dostaję depresji, zeza, świra, hemoroidów, garba i myśli samobójczych) i ponuro (z pomieszczeń o ciemnym wystroju mam ochotę wiać z krzykiem przez okno), że ani chybi, musiałabym się pochlastać, powiesić, urwać z szubienicy i dla pewności utopić.
To akurat prosto z łoża mogłabyś skoczyć do studni, po drodze miejsce tortur zaliczając :-)
UsuńCiekawe jak mogli jeść w jadalni, gdzie za kominkiem ktoś żywcem został zamurowany...
Bo ja wiem? Ja bym chyba mogła, zwłaszcza, gdybym osobiście zamurowała tam jedną taką pindę z pracy :)
UsuńTylko jedną? ja mogłabym kilka, a podobno spokojna jestem...
UsuńMogłabym i kilkadziesiąt, ale tej jednej przyznaję palmę pierwszeństwa!
UsuńPamiętam, że podczas prowadzenia starego bloga wpadłam w trans robienia zdjęć, żeby wstawiać tylko swoje - ile ja wtedy cudeniek wypatrzyłam. Tak więc potwierdzam, aparat fotograficzny wspomaga naszą uważność :-) A w tej komnacie z łożem, to też nie chciałabym spać - nie wyobrażam sobie spać w takim łożu, gdzie spały całe pokolenia. Łóżko ma być tylko moje (i męża ewentualnie hehe) i już. Mamy jakieś takie w rodzinie przyzwyczajenia. Za mojego życia, do tej pory, odeszły z domu rodzinnego dwie osoby i za każdym razem usuwaliśmy ich łóżka. Chociaż nie wiem, czy tak wszędzie się postępuje.
OdpowiedzUsuńMoże materace wymienili, na tym zamku to ogólnie w każdej komnacie jakieś podobne atrakcje były, chyba spać też bym nie mogła, w końcu na każdym zamku straszy.
UsuńNo cóż. Ja zawsze chodzę z aparatem, więc inaczej nie patrzę :)))) PS. Takie ciekawostki, jak na Twoich zdjęciach, są zawsze bardzo fajne. Co prawda rzadko zwiedzam cokolwiek, ale kiedy jeszcze to robiłem, zawsze korciły mnie drobne elementy, a nie np. panoramy :)) PS. Czekam na zdjęcia przyrodnicze!
OdpowiedzUsuńPrzypomniałeś mi dowcip - nic nie widzę, bo mi wszystko góry zasłaniają. Trochę tej przyrody się znajdzie, ale takich skarbów jak u Was, to nie mam, bo ciągle się przemieszczamy, a tu cierpliwości i odpowiednich warunków potrzeba.
UsuńMi zwłaszcza w wakacje ,,odbija" i robię sporo zdjęć. A na co dzień raczej nie pstrykam fotek. Chyba, że coś ważnego się szykuje.
OdpowiedzUsuńJa o śmierci pana Wodeckiego dowiedziałem się od mojej znajomej, szok to najlepsze słowo na mój stan jak przeczytałem SMS z tą wieścią.
Pozdrawiam!
Wakacje to najlepsza pora, ale i zimą piękne zdjęcia można zrobić...
UsuńA dziś znów wiadomość o śmierci Rogera Moora, masakra :-(
No, piękne te "szczegóły";) Ja zawsze aparat mam w pogotowiu, bo nigdy nie wiadomo co wpadnie w oko, zresztą ja to się wszystkim zachwycam;)Potem muszę sortować i dużo usuwać.
OdpowiedzUsuńDlatego cieszę się, że aparaty są cyfrowe i nie muszę się martwić czy fotki dobrze wyszły...
UsuńCoś w tym jest... Kiedy wybiorę się gdzieś z aparatem, to też bardziej przyglądam się okolicy.
OdpowiedzUsuńTakie miejsca są zawsze bardzo klimatyczne :)
Masz rację, wiele razy żałowałam, że nie mam aparatu, bo nie umiem robić dobrych zdjęć telefonem.
UsuńLubię oglądać zdjęcia. Ale niechętnie je robię. Jakoś tak... wolę przeżywać. I zawsze widzę coś innego niż moi fotografujący towarzysze.
OdpowiedzUsuńTaka też jest fotografia, każdy widzi co innego. Razem z mężem fotografujemy te same miejsca i każdy z nas zwraca uwagę na co innego...albo gdy on pstryka, ja podpowiadam, co jeszcze warto uwiecznić.
UsuńWspomnienia, wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuńFajnie tak powspominać...
Kojarzą się fakty, gdzie się było i jak było miło :-)
Pozdrawiam cieplutko :-)
Dokładnie tak :-)
UsuńWitam fotomyśliwego! To prawda co piszesz, z aparatem w ręku czujemy się nieco inaczej.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy to tylko przypadek, że akurat w tym samym czasie ten temat z fotografiami zamku Czocha pojawia się na trzech blogach jednocześnie?
http://foto-anzai.blogspot.com/
oraz
http://koszyk-bet.blogspot.com/2017/05/dolny-slask-z-elementami-minionej-epoki.html#comment-form
Twoje zdjęcia fajne, ale jeszcze lepszy jest przekaz informacyjny jakie ze sobą niosą.
Piszesz: "... dobrze, że aparaty teraz cyfrowe, bo kiedyś rolki filmów szybko się kończyły ..." To też prawda, stara prawda, ale już nie do końca. Jeżeli operujesz aparatem do banerów, gdzie min. rozdzielczość to ok. 50-60 Mpx, a pliki są zapisywane w formacie RAW to hipotetyczna "rolka filmu", czyli pojemność zapisu, także się kończy po kilkunastu zdjęciach. ;)
Czasami zbiegi okoliczności lub tematyka przedwakacyjna...
UsuńWystarczy zabezpieczyć kilka kart do aparatu i można pstrykać dalej :-)
Tak jak wcześniej kilka rolek filmu. ;)
UsuńNo niezupełnie, bo na tzw. zadupiu sklepu z filmami nie uświadczyłeś, a na dobrej karcie zmieści się kilka tysięcy fotek :-)
UsuńNie wiem jakie zadupia masz na myśli, jednak w PRL w każdym kiosku obok papierosów i prezerwatyw stało kilka rodzajów rolek filmowych.
UsuńMnie się nasuwa jeszcze jedno porównanie: Dawni "fotopstrykacze" i dzisiejsi mają podobną efektywność. Zdarzało się, że po wywołaniu rolki filmu do wykorzystania nadawało się tylko kilka zdjęć. A teraz po cichu przelicz sobie ilość zdjęć na dysku i porównaj to z tymi, które zostały wydrukowane ... ;)
Myślę też, że dostępność rolek filmowych w PRL była znacznie lepsza niż dostępność pamięci cyfrowych. A przecież zdarza się często, że zamiast pojedynczych zdjęć, powinniśmy robić serie poklatkowych, albo kręcić film w HD ...
Mnie także zatrzymują zawsze detale, czy architektoniczne, czy przyrodnicze. Od dawna zaplanowałam Rogalin, bo bardzo ciekawi mnie to miasto:) Świetna ta ławka w Czechach czy poznańskie zwieńczenie wejścia do kamienicy. Jesteś świetnym obserwatorem i estetą:))) Pozdrawiam Asiu:)
OdpowiedzUsuńDzięki, Moniko. Często sama się dziwię, że za którymś razem w tym samym miejscu zauważam jakieś nieznane szczegóły, może to inne światło, o czym innym się myśli?
UsuńInaczej zaczęłam patrzeć na fotografię odkąd poznałam mojego M... jest fotografem z zamiłowania, on po prostu widzi takie kadry, których ja bym w życiu nie zobaczyła;)
OdpowiedzUsuńa co do zdjęć i zastanawiania się, gdzie to było zrobione...u nas to już nie przejdzie - gps zapisuje wszystko na bieżąco;)
pozdrawiam serdecznie!
To prawda, gdy przenosimy zdjęcia z aparatu na dysk zewnętrzny to specjalny program wszystko porządkuje za nas i jak tu nie lubić postępu?
UsuńŚwietne zdjęcia. Wiesz może gdzie dokładnie jest ta pizzeria?
OdpowiedzUsuńA co do samego robienia zdjęć, zawsze się zastanawiam, czy skupiając się na robieniu fotek dostateczną uwagę poświęcam yyy "eksponatowi" w czasie rzeczywistym.
Kojarzę miejsce, ale nie pamiętam ulicy...okolice rynku chyba.
UsuńFotki i podziw dla eksponatów można pogodzić :-)
Nie jeśli masz tryb przyśpieszony zwiedzania i symboliczną godzinę na obchód Paryża czy Pragi :D
UsuńFakt, w Pradze przegonili mnie tak, że albo robić zdjęcia, albo wypatrywać przewodnika...
UsuńNo fakt, kolejna znana osoba odchodzi dość niespodziewanie od nas.
OdpowiedzUsuńTo akurat chodzi o Rodzicielkę bardziej, bo się denerwuje jak jej nie wychodzą jajka takie jakie by chciała. To nie jest jakiś wielki koszt, a nerwów oszczędność jest zawsze w cenie.
Tak to już jest z tą techniką. Czasem przerwy są z różnych przyczyn.
Pozdrawiam!
Nigdy nie udaje mi się ugotować idealnie jajek na miękko...
UsuńO, jakie ciekawe detale :) I nawet z mojej okolicy. Di Quadro znam, ale saksofonisty i wejścia nie kojarzę. Ale nieczęsto bywam w okolicach Starego Rynku. Nasze pokolenie traktuje aparat, jako dokumentację, a młodzi i jeszcze młodsi pstrykają zdjęcia bezrefleksyjnie i w ogóle nie widzą otaczającego ich świata - przyjadą do domu i sobie na kompie obejrzą, gdzie byli i co robili. I to jest niestety smutne.
OdpowiedzUsuńCzasami zdumiewamy się widokiem własnego miasta, gdy zdjęcia robi ktoś inny. Młodzi ludzie żyją chwilą i emocjami, pewnie trzeba dojrzeć do dokumentowania...
UsuńPowędrowałam wraz z Tobą po tych urokliwych miejscach :) I czekam na kolejne, przyrodnicze zdjęcia. Masz rację, że aparatem patrzy się inaczej :) Coś o tym wiem. Kiedyś nie rozstawałam się z nim i nosiłam wszędzie. Efekt był taki, że gdzie spojrzałam widziałam kadr fotograficzny ;)
OdpowiedzUsuńTo taka skaza fotograficzna:-) Cieszę się, że spodobały Ci się zdjęcia :-)
UsuńŚwietny (bo skuteczny) sposób na sprawdzanie wierności!
OdpowiedzUsuńPrawda? Niezbity dowód, a że wypadek przy pracy? można brać nową żonę bez wyrzutów :-)
UsuńZawsze potrafisz czymś zaskoczyć. Dzięki Tobie takie "nieruchawki" jak ja mogą poznać ciekawe rzeczy. Dziękuję za seans fotograficzny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwonko, cała przyjemność po mojej stronie, też lubię u innych zdjęcia:-)
UsuńPiękne zdjęcia:) Masz rację, że inaczej patrzy się na świat z aparatem w ręku. Ja zauważyłam też, że inaczej patrzy się prowadząc bloga. Więcej detali przykuwa uwagę:)
OdpowiedzUsuńOdkąd zaczęłam prowadzić blog, to wiele razy złapałam sie na tym, że miejsca lub podsłuchane rozmowy traktuje w kategorii - to będzie fajne na kolejny post...
UsuńI właśnie na takie okazje jest jajowa. :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to plaga istna te kleszcze. Strach faktycznie i to spory jest.
A, to ciekawa uwaga jeśli chodzi o aparaty słuchowe. Nie wiedziałem o tym, że przy rozmowie przez telefon może być jakiś problem wtedy.
Pozdrawiam!
Miało być jajowar. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem jak to działa, bo rozmawiamy normalnie, a przez telefon muszę czasem powtarzać dwa razy...
UsuńPrzyznam szczerze, że bardzo ci zazdroszczę tego fotografowania i takich ciekawych zdjęć... a ja cóż... starzeję się i chyba cierpliwości mi niue starcza... jak by nie było, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodróżniku, Ty na własne oczy oglądasz piękne krajobrazy i nawet jeśli cierpliwości do fotek Ci nie starcza, to piszesz koncertowo, co czytelnicy w pełni doceniają...
UsuńBardzo uprzejmie uogólniasz Jotko, ale to nie wszyscy, to ty masz oko do tych smaczków. Gratuluję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowo, to chyba z tej zachłanności na umykający czas wynika, Iwonko :-)
UsuńZastanawiam się czasami czym było by nasze życie bez aparatu fotograficznego :-D. Ładne zdjęcia
OdpowiedzUsuńCiekawe pytanie, wręcz z pogranicza filozofii :-)
UsuńNależę do osób, które uwielbiają wręcz oglądać zdjęcia. Podobnie jest z ich robieniem.:)
OdpowiedzUsuńJuż nie raz stwierdziłam, że masz duszę fotografa. I na pewno się nie myliłam.
Pozdrawiam.:)
Oj, Kasiu chciałabym o sobie tak myśleć, ale jeszcze jestem ignorantką w tej dziedzinie, ale dziękuję:-)
Usuń