Jak w środku tygodnia pobyć na świeżym powietrzu w głębi lasu, bez brania urlopu? Trzeba pojechać jako opiekun dzieci na wycieczkę. Wiem, zaraz powie ktoś, że to też praca i odpowiedzialność, ale gdy dzieci grzeczne, a doświadczenie duże, to i dla siebie można znaleźć chwilę na łonie natury...
Zdarzyło się więc, że pojechaliśmy do ośrodka wypoczynkowego, którego gospodarze organizują świetne zajęcia dla dzieci "Od ziarenka do bochenka".
Nasz prelegent gadał cały czas wierszem, słowo! Dzieciaki zaklinały ciasto drożdżowe by dobrze rosło, lepiliśmy chałki drożdżowe lub bułki, które po upieczeniu zjedliśmy ze smakiem w towarzystwie twarożku z rzodkiewką i masła, wyrobionego pracowicie przez maluchy z wiejskiej śmietany.
Oczywiście, jak to na wsi mieliśmy też okazję poobserwować zwierzęta, bo był tam mini zwierzyniec, a w nim 3 kozy, kucyk, świnie z warchlakami, 2 koty, królik w klatce i papużki faliste. Jedynie krowa była sztuczna, ale naturalnej wielkości i dawała się doić. Zapoznaliśmy się także z wcale nie łatwą budową i obsługą cepa.
Dzień był ciepły, ale nie zaszkodziło posiedzieć przy ognisku i upiec kiełbaski. Dla spalenia kalorii dzieciaki mogły popróbować swych sił w chodzeniu na szczudłach, grze w piłkę, strzelaniu z łuku i w czasie szaleństw na placu zabaw.
Ale największą radochę miały dzieciaki, gdy nasz gospodarz postanowił jedną z pań ochrzcić mąką, by tradycji stało sie zadość i aby pani zbyt czysta nie była. Chyba domyślacie się na kogo padło i tylko szczęście miałam, że pan ludzki był i nie cały kilogram mąki na mnie wysypał, a jedynie symbolicznie poprószył...za to chałka udała mi się znakomicie :-)
Ale nie żałujcie mnie, bo dobrze sie bawiłam :-)
Pięknie wyszłaś na zdjęcia, jaka zgrabna z Ciebie laska :-)
OdpowiedzUsuńA takie wycieczki są bardzo fajne i dzieci uczą się ,
że chlebek jest od ziarenka a nie z automatu z piekarni.
Pozdrawiam cieplutko :-)
No właśnie, mleko od krowy, a nie z kartonu, a świnie są wszystkożerne i lubią błotko.
UsuńKrysiu, dzięki za miłe słowa:-)
Wcale Cię nie żałuję ;) Jak tradycja to tradycja :D Widzę po zdjęciach, że wyprawa bardzo udana i świetnie się bawiliście, a to najważniejsze :) Zapach tego pieczywa czuje u mnie w domku... Bardzo fajne zdjęcia Joasiu :)
OdpowiedzUsuńO tak, pachnące, własnoręcznie zrobione i wszyscy pałaszowali aż miło!
UsuńJakie pyszności! Szkoda, że krowa nieprawdziwa, bo mnóstwo dzieci nie rozumie o co chodzi z mlekiem od krowy. I tak Ci zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńSama sobie zazdroszczę, takie zajęcia fajne byłyby także w wersji dla seniorów :-)
UsuńMoże gospodarz do piwnicy by zaprosił i pokazał jak robi się różne takie fajne rzeczy dla seniorów? I nie tylko pokazał...
UsuńWiesz, niektórzy pracownicy wyglądali, jakby już sporo wypróbowali...
UsuńNo tak z tym cepem to jak z szydełkiem , myślisz że wszyscy wszystko wiedzą a może się okazać że wcale tak nie jest. Powiedzenie jest tylko powiedzeniem a cepa na oczy - nikt nie widział :) ale pieczwko... mmmmm ślinka leci
OdpowiedzUsuńObsługa cepa też nie jest prosta, jak ktoś nie ma wprawy, to krzywdę sobie zrobi lub komuś z boku, wiem, bo próbowałam :-)
UsuńNo i dobrze, nie ma to jak czynnie spędzony weekend.
OdpowiedzUsuńTo akurat nie był weekend, ale takie rodzinne zajęcia weekendowe byłyby fajne:-)
UsuńOj, tylko Ci pozazdrościć figury- lasencja z Ciebie!
OdpowiedzUsuńTeraz jest mnóstwo bardzo fajnych wyjazdów dla dzieci- za moich czasów co najwyżej gnali nas do muzeum w ramach jednodniowej wycieczki.
To teraz będziesz już potrafiła zrobić w domu chałkę na niedzielne śniadanie!
Miłego;)
Nie będę mężowi robić konkurencji, bi nikt takich drożdżówek nie robi jak on. No patrz, miało być o mące, a tu figura, to od dźwigania książek :-)
UsuńCha, cha - wcale Cię nie żałuję, tylko Ci zwyczajnie zazdroszczę takich atrakcji :)
OdpowiedzUsuńA pewnie, dzięki wycieczkom różne ciekawe miejsca poznałam:-)
UsuńJotka obsypana mąką wygrała ;D.
OdpowiedzUsuńAle mi narobiłaś ochoty na ciasto drożdżowe. Dobrze, że grilla miałam wczoraj, bo jeszcze nabrałabym ochoty na niego ;D.
Czyli warto było dać się obsypać, a w razie co, mam przepis na ciasto, które zawsze wychodzi :-)
UsuńAleż super wycieczka, tak to rozumiem:), przynajmniej dzieciaki nie wariowały, tylko się świetnie bawiły, przy okazji się ucząc. Andre Stern,Jasper Juul i Ken Robinson byliby zachwyceni taką edukacją
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, wiedza, integracja, zabawa, umiejętności praktyczne, dotlenienie, samodzielność, ileż tego, prawda?
Usuńchrzest mąką :) a to dopiero :) fajna wycieczka...rzeczywiście doświadczenie musisz mieć spore, że można tak wiele pozytywnych emocji dla siebie z takiej wycieczki wynieść :)
OdpowiedzUsuńCzasami nawet w pracy można się dobrze bawić :-)
Usuńi to jest b. dobra wiadomość :)
UsuńŚwietny dzień :) Sama bym się także dobrze bawiła - ciekawe zajęcia, zwierzątka, wiejska cisza i (mam nadzieję)grzeczne dzieci :)
OdpowiedzUsuńBardzo grzeczne, zaradne, pomysłowe, czasami szkoda, że rodzice nie mogą ich zobaczyć w akcji:-)
UsuńŻałować tylko można, że nie rozpętała się prawdziwa mączna wojna, byłoby jak w Indiach podczas festiwalu barw (nie wiem jak to się fachowo nazywa) to nic, że u was byłoby tylko 12 kolorów wszystkie białe ;)
OdpowiedzUsuńWow, już sobie wyobrażam te białe chmury...ale trochę mąki szkoda:-)
UsuńWierzę, że dobrze się bawiłaś, czasami przy dzieciach można całkiem fajnie spędzić czas (przy ich zajęciach). Z drugiej strony, dorosły pewnie sam z siebie nie wybrałby takiej atrakcji na wolne dni, a tak przy okazji... :-)
OdpowiedzUsuńMoże i nie, ale co roku jeździmy na podobne imprezy do skansenu i nawet nie zauważamy, kiedy mija cały dzień :-)
UsuńSwojego męża niestety nie potrafię na takie rzeczy namówić :-(
Usuń:) chałkę też lubię :) i nieraz piekę
OdpowiedzUsuńKiedyś pójdę w Twoje ślady, a co:-)
Usuńa pójdź - jak już widziałaś - nic trudnego
UsuńNie wiedziałam, że taki mączny chrzest istnieje;) Wyglądasz super, nawet z tą mąką;) Takiego przebywania na prawdziwej wsi tylko pozazdrościć, a dzieci z pewnością zadowolone także;)
OdpowiedzUsuńDzieciakom wszystko się podobało, niektóre pewnie pierwszy raz były w takich okolicznościach przyrody...nawet świnie stanowiły atrakcję:-)
UsuńBardzo fajna sprawa taka wycieczka według mnie. Choć ja to raczej bym się nie pisał w roli opiekuna, bo się nie nadaję za bardzo. :)
OdpowiedzUsuńW tym właśnie cała rzecz. Ale jak to się mówi należy podjąć jedną i męską decyzję w sprawie działki. Trudno się mówi, ale jak mamy się męczyć z tymi syfami z topoli, psami na sąsiednich działkach i kto wie czym jeszcze to lepiej się wypisać z tego biznesu.
Pozdrawiam!
No tak, decyzje trzeba podejmować, nie można odkładać w nieskończoność, jak nie ma do czegoś serca, to lepiej to zostawić.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dzieciaki mogły się czegoś dowiedzieć i nauczyć, a ta obsypana mąką Dziewczyna ze zdjęcia miała udany dzień:)
Pozdrawiam:)
Oj, udany naprawdę, wtedy poczułam się beztroską dziewczyną istotnie :-)
UsuńMam to szczęście, że wieś mam pod nosem. Moją rodzinną. I lubię tam uciekać. Ostatnio coraz częściej. I coraz bardziej wiem, że jednak kiedyś. za ileś tam lat . chciałabym mieć domek na wsi. choć jeszcze rok temu wspomnałam o dużym mieszkaniu w największym mieście :)
OdpowiedzUsuńDo pewnych rzeczy się dojrzewa, ale z kolei w jesieni życia przychodzi lęk, czy dam radę z utrzymaniem domu i czy do lekarza nie będzie daleko...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWycieczka wspaniała i chyba niewielkie koszty takiego wyjazdu.
Wnuki mojej siostry były na tzw. "zielonej szkole", ale koszt - bagatela - 600 zł. Dwoje z jednego domu - to 1200 zł. Nie popieram takich drogich inicjatyw.
Pozdrawiam serdecznie.
Drogie wyjazdy to także duży zarobek dla biur podroży, a dzieciakom czasem wystarczy zabawa na sianie. Kiedyś uczniowie pożalili się, że chcieliby pojechać na wieś lub do lasu, bo ich pani organizuje tylko męczące wycieczki ze zwiedzaniem, dobre może dla dorosłych, ale dla dzieci?
UsuńNie żałuję Cię Asiu bo sama chciałabym być obsypana ,nawet kilogramem maki,to wspaniała sprawa dla cery (tak słyszałam)..Pochodzę ze wsi więc cepy nie są dla mnie nowością,nawet pamiętam ,ze kiedyś dziadek dał mi spróbować sobie "pocepować" ,mało nie zrobiłam krzywdy mojej siostrze.Macie szczęście w Inowrocławiu ,że dzieci takie grzeczne bo nie zawsze takie widuję.Z takimi grzecznymi mogłabym jeździć jako opiekunka nawet codziennie. A mój ulubieniec-Krzyś też był?
OdpowiedzUsuńNie wszystkie są grzeczne, ale jakoś trzeba sobie radzić, a Krzysia tym razem nie było...
UsuńTaki wyjazd na wieś dla dzieci z miasta to prawdziwa radocha. Pewnie niektóre pierwszy raz widziały zwierzęta na żywo:)
OdpowiedzUsuńŚwinki to na pewno, bo cieszyły się największym powodzeniem :-)
UsuńŚlinka ciekła mi cały czas podczas czytania.
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, przeczytałam jeszcze raz i samej mi pociekła...
UsuńNie wiem dlaczego, ale mleko prosto od krówki troszkę mnie zniesmacza.. Jakieś mam opory przed takim mlekiem. Tego z kartonu tak nie odbieram. Dziwnie, prawda?
OdpowiedzUsuńA co do chrzczenia mąką to na pewno dzieciaki miały niezły ubaw! :D
Pozdrawiam, M.
Jak ktoś nie zwyczajny, to i biegunki może dostać, ale masełko pyszne było...
UsuńDlatego dziś się odłączyłem niejako od myślenia o tym wszystkim i na działce siedzieliśmy. Niby nas ciągnie, ale jednak więcej jest na nie jak na razie.
OdpowiedzUsuńNo fakt, sam wiem po sobie jak z tymi badaniami różnymi może być.
Pozdrawiam!
Czas pokaże, jaką decyzję podejmiecie, bo jednak trochę żal...
UsuńJotko, wspaniała wycieczka! Wypoczynek na łonie natury połączony z edukacją - super! Wyglądasz pięknie, można Ci pozazdrościć zgrabnej figury:)
OdpowiedzUsuńI nawet ta mąka nie jest w stanie odjąć Ci uroku:)
No i co ja mam na to powiedzieć? Świeże powietrze i dobry humor wszystkim dodają uroku :-)
Usuńpiękna zabawa i figura :-)... no lecę przez Kanał
OdpowiedzUsuńLataj nisko i powoli ;-)
UsuńJotko, co tam mąka. patrzę na twoją talię i zazdroszczę jak diabli. Ty możesz kilka chałek zjeść z masłem i dżemem na dodatek
OdpowiedzUsuńNo kochana, przecież mój mąż robi najlepszą drożdżówkę na świecie :-)
UsuńŻałuję, że tak rzadko wyjeżdżam z moimi "dziećmi". Można opowiadać cuda-niewidy na wykładach, ale nic nie zastąpi terenu :) PS. Sztuczna krowa? A co to takiego?
OdpowiedzUsuńKrowa podobna do tej z reklamy Milka, tylko czarno-biała i skonstruowana tak, że ma gumowe wymiona do nauki dojenia. Naturalnej wielkości makieta, atrapa - jak zwał, tak zwał.
UsuńJak na razie są inne sprawy do załatwienia niż sprzedaż działki. Poza tym jeszcze można korzystać w lato z niej.
OdpowiedzUsuńNo też tak sądzę, 88 lat to nie byle co.
Tak się zdarza niestety, że w Dzień Sąsiada ktoś zaczyna fikać w jakiś sposób.
Pozdrawiam!
Moje wnuki często wyjeżdżają na takie zajęcia z klasą.
OdpowiedzUsuńIle potem jest opowiadań!!!!
Fajnie się słucha dzieci, widzą czasami więcej i inaczej, niż my...
Usuńświetne zajęcia i piękny czas!!!! Dzieci lubią takie wypady:) Pięknie się prezentujesz taka "oprószona":))) Pozdrawiam już czerwcowo:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście mąka do mnie nie przylgnęła na stałe...dzieciaki bawiły sie świetnie.
UsuńNajważniejsze, że jesteś zadowolona. A teraz mały szczegół - jeśli z warchlakami - to locha (dzika świnia), a jeśli świnia domowa, to chyba z prosiętami. To w końcu które to zwierzęta były? A może i jedne, i drugie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No widzisz, jakie to skomplikowane...ale mam problem, bo niby świnie, ale maluchy przypominały raczej warchlaki...
Usuń