Pojedyncze zdjęcie może wywołać lawinę wspomnień.
Na tym obok, jestem z babcią Stefanią, dla której byłam pierwszą ukochaną wnuczką.
Wiele jej zawdzięczam w różnych wymiarach, ale najważniejsze, że przekazała mi swoją mądrość życiową i wartości, które cenię i staram się stosować cały czas.
A sama życie miała niełatwe. Była zdolną uczennicą, marzyła by zostać nauczycielką, w czym wspierała ją wychowawczyni.
Niestety, czasy były ciężkie, rodzina liczna, więc matka wybiła młodziutkiej Stefie z głowy marzenia o dalszej nauce. Posłano ją do fabryki cukierków, skąd przynosiła do domu jeszcze deputat w postaci wyrobów gotowych.
Gdy poznała mojego dziadka i wyszła za mąż, urodziła troje dzieci, w tym mojego tatę. Cała trójka przychodziła na świat długo, każde dziecko ważyło po 6 kilogramów, a babcia ledwo przeżyła porody.
W czasie wojny dziadkowie mieszkali blisko obozu koncentracyjnego i niejedną noc ukrywali się w piwnicy przed pijanymi oprawcami, a po wojnie przed wyzwolicielami, którzy kradli i gwałcili.
Siostry ojca nigdy nie poznałam, bo zmarła w czasie wojny na zapalenie płuc, a mój tato, jako dziecko, po kilku dniach zimą w piwnicy omal nie stracił wzroku, gdy wybiegł w pełnym słońcu na śnieg. Nic nie widział kilka dni.
Zmartwienie goniło zmartwienie i jeszcze wojna i głód...
W ciężkich powojennych czasach dziadek pracował na kolei, babcia prowadziła dom, ale ponieważ dziadek chorował, dorabiała szyciem ubrań dla okolicznych elegantek. Wiele nocy poświęciła na ten dodatkowy zarobek, ale nigdy nie narzekała, choć sama zachorowała na cukrzycę i łuszczycę. Szyła do rana, zasypiała przy maszynie, a rankiem przygotowywała dla dzieci śniadanie.
Była dla mnie przykładem wspaniałego, dzielnego człowieka, który mimo trudów życia pomaga jeszcze innym. Jeśli ktoś był w potrzebie, to wiedział, że do pani Stefci można jak w dym.
Nieraz ochroniła swoją siostrę i jej dzieci przed mężem alkoholikiem, dzieliła się obiadem, pożyczyła pieniądze na mleko.
Była religijna, ale nie zapatrzona ślepo w kościół i duchownych, miała jednakowy szacunek dla wierzących katolików, jak i Świadków Jehowy. Jako negatywny przykład zawsze podawała sąsiadkę, która codziennie biegała do kościoła i przyjmowała komunię, ale potrafiła skłócić wszystkich ze wszystkimi, a sąsiedzi omijali ją wielkim łukiem.
Uważałam za wielką niesprawiedliwość losu to, że jeszcze pod koniec życia musiała borykać się z chorobą nowotworową.
Ciągle jednak mi jej brak, choć minęło 27 lat od jej śmierci i zawsze gdy spotyka mnie jakaś niedogodność losu, mówię sobie, że wstyd narzekać, bo babcia zniosła o wiele więcej i się nie skarżyła…
Na pewno każdy z nas ma taki przykład dzielności i dobroci w rodzinie...
Wydaje mi się, że jesteś do babci podobna ☺️
OdpowiedzUsuńCzasy, w których żyły nasze babcie łatwe nie były. Raz, że nie mogły realizować swoich marzeń o wykształceniu - najczęściej, dwa, czego się dorobily i chwilą spokoju na świecie była, to za chwilę to traciły. Do tego strach o życie najbliższych, bo wojna, bo lata 50 i komuna...
Piękne wspomnienie o babci napisałaś, Jotko. Dobrze, że je masz ☺️
Tak właśnie było. Gdy urodził się mój syn, to zamiast cieszyć się z prawnuka babcia zachorowała na nowotwór, czyż to nie złośliwość losu?
UsuńNiestety, tak bywa czasem...
UsuńPiękne wspomnienia..dały mi do myślenie..Spokjnych Swiąt i ZDROWIA!!!:)
OdpowiedzUsuńWspomnienia chyba zawsze dają do myślenia i skłaniają do porównań.
UsuńO tak, zdrowia dla nas wszystkich!
Czytając takie życiorysy /przy całym szacunku do osób / w pierwszym odruchu nasuwa mi się pytanie czy to ludzkie życie nie jest czasem za karę ?
OdpowiedzUsuńCzasami mam takie wrażenie, zwłaszcza niektórych paskudnie doświadcza...
UsuńW życiu wielu z nas bardzo ważne były babcie- matka mego ojca mnie wychowała, bo jakoś moi rodzice zupełnie się w tej materii nie sprawdzili. Przeżyła moja babcia dwie wojny światowe i wychowanie mnie - nie wiem co gorsze.Stawiam na to ostatnie. Sama była z wieloletniej rodziny (urodziło się tam jedenaścioro a sześcioro przeżyło do dorosłości) i uznała,że dwoje dzieci to świat i ludzie, wystarczy. Była baaaardzo wymagająca i zupełnie mnie nie rozpieszczała.I jak na kobietę z tamtych czasów- miała bardzo nowoczesne poglądy.
OdpowiedzUsuńMoja rozpieszczała, ale mądrze i chwaliła, dzięki czemu nie wyrosłam na zakompleksioną i zamkniętą w sobie...
UsuńCzytając tak miłe słowa łatwiej przeżyć i te święta i najbliższy czas.
OdpowiedzUsuńTak sobie własnie myślę, co by babcia zrobiła w aktualnej sytuacji...
UsuńO tak
UsuńSpokojnego i radosnego Drugiego Dnia Świąt a właściwie Jego końcówki :*
Czytałam życzenia u Ciebie, ale nie było pola komentarzy...
UsuńŚwiętujmy każdy dzień:-)
Pięknie swoją babcię upamiętniłaś, i jednocześnie dałaś świadectwo tym wszystkim, którzy żyją mitem, że dawniej ludzie byli sobie bliżsi i świat był lepszy. Dawniej i dzisiaj ludzie są różni. Miłego weekendu, jotko :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, każdy czas ma swoje mity i swoich bohaterów, zresztą to nie świat się zmienia, tylko ludzie...
UsuńPiękne wspomnienie o babci.
OdpowiedzUsuńMasz rację, że pojedyńcze zdjęcie może wywołać lawinę wspomnień. Kiedy porządkowałam rzeczy wyprowadzką z Polski właśnie takie wspomnienia nad zdjęciami zabrały mi mnóstwo czasu. Ale o babci (tylko jedną babcie pamiętam, reszta dziadków już nie żyła) niestety nie mam takich przyjemnych jak Ty.
Wszystkiego dobrego :)
Każde zerknięcie do albumu to inna historia i osób nieżyjących przybywa...
UsuńTeż swoją babcię bardzo kochałam i ciągle jest obecna w moim życiu, a już na pewno we wspomnieniach. Zresztą wiesz, bo czytalaś moją wspomnieniową książkę. Serdecznie pozdrawiam i Świąt zdrowych i dobrych życzę.
OdpowiedzUsuńW Twojej książce znalazłam wiele wspólnych z moimi elementów i jest ona źródłem niejednej inspiracji:-)
UsuńPiękne wspomnienie! Z moich dwóch babć znałam tylko jedną, drugą tylko z opowiadań, bo zmarła, zanim się urodziła, ale nie wiem, czy to właśnie nie o niej wiem, paradoksalnie, więcej:) Moja mama całe życie ją wspominała, można rzec, że żyliśmy w jej, babci Oli, cieniu, przy czym im mama starsza, tym inną perspektywę przyjmowała, mówiąc o swojej mamie:) Druga babcia przeżyła 95 lat i co prawda kontakt miałyśmy dość luźny, ale czuję się z nią bardzo związana, hm, podobieństwem, wytykanym mi całe życie przez mamę, jej synową:) Się rozpisałam, masz moc wywoływania skojarzeń:) Pozdrawiam świątecznie 🐣
OdpowiedzUsuńNiektórzy członkowie rodziny funkcjonują jako legendy właśnie, a niekiedy zbieg okoliczności te legendy rozwiewa lub przeciwnie...
UsuńSmacznej święconki:-)
Dzięki:) zdaje sie, ze zgubilam literke "m' :)
UsuńDomyśliłam się:-)
UsuńZdjęcia pomagają zachować w pamięci osoby i wydarzenia,które nigdy nie powinny odejść za mgłę niepamięci
OdpowiedzUsuńCzęsto łapie się na tym, że niby niewiele pamiętam, ale wystarczy zdjęcie lub post u kogoś na blogu i pamięć odżywa...
UsuńPrzypomniało mi się, że mój wujek pracował kiedyś w fabryce czekoladek ("Celestynka") i przynosił do domu ilości hurtowe słodyczy. A najfajniejsza była czekolada w bloku, jeszcze nie uformowana w tabliczki. Gruba i twarda.
OdpowiedzUsuńTo czasy znane mi tylko z opowieści, muzeów i z filmów. Trudno mi jest sobie wyobrazić siebie, jakby to było gdybym urodziła się wcześniej. Kiedy wolność musi chować się przed światłem dziennym, kiedy nie można spełniać marzeń, robić tego co się chce. Żyjemy teraz w luksusowym czasie.
To fakt, w porównaniu z tym, co przeżyły nasze babcie, to teraz luksusowo jest:-)
UsuńCzasem nie wiem, jak komentować Twoje posty, Jotko.
OdpowiedzUsuńMam gdzieś w odmętach blogu wiersz o mojej babuni
w podobnym tonie.
Moja Adelina zawsze szanowała ludzi i ich wyznania,
przyjaźniła się z Żydami, którym z dziadkiem pomagała w czasie
wojennej zawieruchy, szanowała prawosławnych.
Mówiła mi, że wszystko można przetrwać, byle wojny nie było i złych ludzi wokół.
Była bardzo wierzącą agnostyczką - nie chodziła do kościoła, po tym, jak zamordowali w 1946 dziadka, bo kazał głosować 3 X NIE, ale wierzyła w źródło życia i miłości.
Jej miłość wciąż przy mnie jest.
Wielu ludzi traciło wiarę wobec okrucieństwa losu i nic dziwnego, takie ich prawo.
UsuńBo ludzie nie dzielą się na katolików i prawosławnych, ale na dobrych i złych...
Bardzo ciepło i pięknie wspominasz Babcię. Ja pamiętam tylko jedną. Była dla mnie kochaną babcią, choć -podobno- matką zbyt dobrą nie była. Ot, takie skrajności w jednym człowieku ...
OdpowiedzUsuńMoja mam też podobno była lepszą babcią, to opinia nie moja, raczej moich ciotek...
UsuńKochaną i dzielną miałaś babcię Jotko!
OdpowiedzUsuńMama mojego taty zmarła przed moim urodzeniem. A mama mojej mamy nie mogła mieć na nas wpływu, bo na to nie godził się mój tata...
W mojej rodzinie widać jak dziwnie splatają się ludzkie losy.
Moi dziadkowie gdy przyjechali po wojnie z Niemiec, gdzie jako robotnicy najemni u bauera, spędzili z dwojgiem dzieci okupację. No więc gdy wrócili do swojej wioski, to rodzeństwo babci należało już do Świadków Jehowy. Dziadkowie także zmienili wyznanie i naciskali na mamę aby także to zrobiła. Ona jednak wyszła za mąż za gorliwego katolika, który nie życzył sobie aby dziadkowie mieli na nas jakikolwiek duchowy wpływ. Jak byliśmy małymi dziećmi to babcia przychodziła do nas bardzo często, aby pomagać mamie, albowiem było nas pięcioro dzieciaków, ale zawsze wychodziła przed powrotem taty z pracy. Serdecznej więzi z dziadkami nigdy nie mieliśmy, ponieważ jak dorośliśmy to dziadkowie próbowali jednak nakłonić nas do wstąpienia w szeregi Świadków... jest to obowiązek wszystkich członków tego kościoła czy też sekty.
Faktycznie, skomplikowane losy, pomieszane relacje, ale kto powiedział, że ma być łatwo i prosto.
UsuńKażda rodzina ma swoje tajemnice...
Piękny tekst, Asiu. Mówią, że kiedyś było gorzej, ale chyba jednak człowiek liczył się bardziej, gdyby pominąć represje i politykę i jeden od drugiego się czegoś uczył i można było na sobie polegać. Tak jakoś inaczej było pod tym względem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że teraz także znajdziemy pozytywne przykłady, czego sama wielokrotnie doświadczyłam.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńBardzo nostalgicznie dziś u Ciebie:)
Ale kto powiedział, że wspominać można tylko w Wigilię...
Każdy czas jest dobry na przywołanie Bliskich, szczególnie tych, którzy tak wiele znaczyli w naszym życiu.
A te Święta bardziej niż wcześniejsze temu sprzyjają...
Jeszcze raz samych dobroci, Tobie, Jotko, Twojej Rodzinie, i wszystkim tu zaglądającym.
Pozdrawiam:)
Poprzez wspomnienia niejako ich wskrzeszamy, by byli bliżej nas.
UsuńDziękuję w imieniu blogowych przyjaciół:-)
Pięknie to napisałaś i cudownie, że masz takie wspomnienia... Nie każdy ma tyle szczęścia :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie każdy, a szkoda, bo dziadkowie i babcie to niezastąpieni członkowie rodziny...
UsuńPięknie wspominasz babcię. Trochę mi przykro, że ja moich babć prawie nie pamiętam. Jedna zmarła jak miałam 3 lata, druga jak 7.
OdpowiedzUsuńNo tak, w takim wieku niewiele się pamięta, zwłaszcza gdy ma się 3 lata...
UsuńPiękne Twoje wspomnienia o babci,tak było kiedyś że nie wszyscy mieli możliwość skończyć szkołę, jak jedno dziecko kształciło się, to kilkoro musiało na to pracować,a jaką mieli odporność psychiczną, dziś dziecku rozładuje się telefon i jaki to ogromny problem, nieraz o tym rozmawiam z córką.
OdpowiedzUsuńTeraz bardzo młodzi ludzie nie doceniają wielu rzeczy i dobrze, że rozmawiasz, my też staraliśmy się rozmawiać z synem, aby wiedział, że w życiu różnie bywa...
UsuńJa pamiętam obydwie babcie, ale więcej wspomnień zachowałam o tej, która poświęcała nam, swoim wnuczkom więcej czasu. Miała mniej obowiązków i była uosobieniem łagodności i miłości. Wszystkie najcieplejsze cechy, jakie można wymienić o babciach całego świata znajdowałam u Babci Walerci. Żyła 97 lat. Kiedy zmarła, nie mogłam być na jej pogrzebie, ponieważ byłam w zaawansowanej zagrożonej ciąży i odradzono mi uczestnictwo w uroczystości pożegnalnej. Bardzo to przeżywałam. Chciałabym być taką babcią, aby mnie z czułością wspominać.
OdpowiedzUsuńNa pewno tak będzie, czuję to:-)
UsuńDobrze, że są jeszcze wspomnienia, że są zdjęcia, które pomagają je zachować. ;)
OdpowiedzUsuńCzasami zdjęcia to najlepsza kronika, bo pamięć zawodna bywa...
UsuńTrzeba pamiętać o dobrych ludziach, bo własnie nasza pamięc świadczy o tym, że ich zycie nie poszło na marne, nie przeminęło, jakby go nie było, bo nadal są dla nas ważni i niezastapieni. Takim człowiekiem była Twoja babcia Stefa, takim była też moja babcia Gienia. I mama. Obu tych kobiet bardzo mi brak. Częśc ich zyje we mnie, wiem, ale i tak tęsknię...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie serdecznie Jotko i dziekuje za wzruszającą opowieść!
Czasami nieświadomie przekazujemy pewne wartości swoim dzieciom i w ten sposób pamięć poprzednich pokoleń żyje też w naszych dzieciach.
UsuńTakie to były czasy. Nasze babcie nie miały czasu na rozczulanie się nad sobą. Życie ich tez nie oszczędzało. Może właśnie dlatego pozostały tak mocno w naszej pamięci.
OdpowiedzUsuńPodziwiam szczególnie siły psychiczne, tyle miały okazji do załamania, a trzymały się dzielnie...
UsuńCiężkie święta, wspomnienia pomagają przetrwać. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńTo prawda, a niektóre życiorysy podtrzymują na duchu.
UsuńJotko, babcie są cudowne. Mi mojej też brakuje. To już tyle lat.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!! Zdrowia, pogody ducha i cierpliwości. Pozdrawiam cieplutko!
I dla Ciebie wszystkiego najpiękniejszego!
UsuńMam taki przykład, który też już zdążyłaś poznać Asiu , co prawda tylko wirtualnie , ale myśle , że energię mojej cioci już poczułaś 😊 Jej życie tak z boku obserwując - to niekończące się pasmo udręk - dosłownie niekończące się - a jednak... nikt mi tak baterii nie ładuje jak ona, oby jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńOj, tak! My to już inny materiał, pozostaje brać przykład:-)
UsuńJak już kiedyś ustaliłyśmy babcie i mamy miałyśmy podobne. Noszę jej obrączkę od kiedy dała mi go na łożu śmierci. Takie srebrny, "marnej próby" :) jak powiedziała poszerzająca mi ją jubiler...wrrr Obrączki rodziców dałam jednemu z synów.
OdpowiedzUsuńJa też dostałam dziś zdjęcie od Przyjaciółki z jej ślubu, gdzie byłam świadkiem. Szok prawdziwy - to naprawdę ja? To naprawdę my? I jak mogłam zapomnieć, że pierwsza złapałam welon?!
Bo pamięć robi nam psikusy, pojawiają się czarne dziury.
UsuńGdy robiłam porządki w szafach przed remontem, to znajdywałam różne przypominajki, z podróży, z uroczystości...najgorsze są zdjęcia, na których uwieczniono same martwe dusze...
Może i martwe, ale jeśli bliskie i przyjazne, to dobrze je widzieć.
UsuńTo prawda, a ile wspomnień o każdej z tych osób!
UsuńWspaniałe masz wspomnienia związane z babcią, ja niestety ze swoją miałam rzadki kontakt bo mieszkała w drugim końcu Polski, a druga bardzo młodo umarła, wieku 34 lat, więc czasam zazdroszczę ludziom dzieciństwa spędzonego z babcią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
U babci jest słodko, świat pachnie szarlotką - w słowach wiersza nie ma przesady!
UsuńAsiu - mnie też wspomnienia dopadają w świąteczne dni...
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Ciebie
To chyba z braku namacalnej obecności bliskich...
UsuńUściski:-)
Na ogół wspomnienia o „dziadkach” są przesycone czułością i miłością … na ogół. I to się chyba nie zmienia.
OdpowiedzUsuńTak powinno być, chyba że ktoś miał pecha lub nie poznał dziadków w ogóle...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTwoje wspomnienia zainspirowały mnie, jak spędzić dzisiejszy świąteczny dzień. Wyciągam albumy i będę oglądać fotografie z babciami. Może nawet znajdę zdjęcia świąteczne z babcinymi babkami i mazurkami.
Pozdrawiam serdecznie i świątecznie.
O widzisz, dobry pomysł, a na wielu fotkach zastawione stoły:-)
UsuńDobrego lanego poniedziałku:-)
Wspomnienia zawsze wprowadzają mnie w nostalgiczny nastrój, jak pewnie każdego.
OdpowiedzUsuńCiekawie opowiedziane, no i tyle w Tobie szacunku i miłości dla babci. Często ludzie, których życie nie rozpieszcza są najlepszymi, najmądrzejszymi przez nie przewodnikami.
Może kiedyś opowiem historię mojej teściowej...To, co przeszła w swoim życiu dla mnie było nie do uwierzenia, a jednak jest to historia jak najbardziej z realu.
Serdeczności przesyłam :)
Chętnie przeczytam, takie opowieści uczą pokory i pokazują, co w życiu jest ważne:-)
UsuńWspomnienia są cenne. Jednak na swoim przykładzie wiem ,że niekiedy nie wsłuchiwałam się w te wszystkie wspomnienia mamy ,babci. Miałam dwie babcie ,ale wspomnienia i kontakt miałam większy z mamą mamy a nie mamą ojca. Dziwne to było bo jedną miałam obok (z nią kiepski kontakt) a do tej drugiej jako małe dziewczynki jeździłyśmy ( ja z siostrami ) na jakiś czas podczas wakacji.Czas tam spędzony i ciepła ,dobra babcia Frania do dzisiaj pozostaje we wspomnieniach.Niestety też dopadł ja nowotwór,za szybko. Asiu dzisiaj dalej świętujemy,prawda? I tradycyjnie chyba należy spryskać kogoś wodą w ten śmigus -dyngus. Ja pod ręką mam tylko Mietka ,więc będzie tym wyróżnionym.
OdpowiedzUsuńMY lejemy się wirtualnie, nawet w sieci tyle tych pomysłów...
UsuńNawet stare tradycje przybierają nowe formy, nie wiem czy lepsze?
Jotko, to wspaniale, że tak dobrze znasz historię swojej Babci, a jak się domyślam - także całej rodziny. Tak, myślę że masz rację, większość z nas zna przynajmniej kilka rodzinnych historii. Trzeba je przekazywać młodym bo tasz najcenniejszy kapitał. Asiu, ściskam Cię i pozdrawiam świątecznie. Wszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńNo własnie nie całej i żałuję, bo świadkowie odeszli i wiele przepadło.
UsuńDla was także wszystkiego dobrego, nie tylko na święta:-)
Piękne wspomnienie Jotko! Aż łezka mi się zakręciła.. I pomyślałam: jak wówczas ludzie mieli ciężko... Nieporównywalnie ciężej, niż my dziś. A umieli się cieszyć... Dawali wsparcie innym, pomagali i przenosili wartości. Dziś nie wszyscy to potrafią...
OdpowiedzUsuńDzis większość widzi tylko koniec własnego nosa..
Oby nastąpiło otrzeźwienie...
Potrafili, to fakt, może każdy powinien zaznać biedy, by docenić to, co ma...
UsuńDla mnie przykładem takiej osoby, jest babcia mego męża. Zawsze przyjazna, pomocna, gościnna. Była ponad wszystkimi licznymi perturbacjami w rodzinie, które uprzykrzały nam życie. Miała swoje zdanie.
OdpowiedzUsuńPamiętam ostatnie nasze spotkanie. Już domyślała się, że pożera ją rak. Choć sama ledwo chodziła, wciąż chciała nas ugościć najlepiej, jak potrafiła. Serce się kroiło na ten widok. My wiedzieliśmy, że jej dni są policzone, a ona wciąż chciała, byśmy czuli się dobrze w jej domu.
To osoba, której najbardziej mi brakuje, gdy odeszła.
Moja teściowa też była taka osobą, gdy jej zabrakło rodzina męża rozleciała się bezpowrotnie...ale przypłaciła to zdrowiem, niestety.
UsuńMam kilka takich Dobrych Duchów...;o)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, w nich nasza siła!
UsuńCudownie się czytało Twoje wspomnienie
OdpowiedzUsuńDziękuję, Karolinko:-)
UsuńLudzie pokolenia Twojej Babci doświadczeni przez wojnę i lata odbudowy wciąż liczyli, że ich dzieciom i wnukom będzie lepiej. Byli pracowici i dzielni, i szkoda, że czas, na jaki przypadło ich życie często się deprecjonuje.To byli wspaniali ludzie, którzy tak jak Twoja Babcia, umieli przekazać to co najważniejsze: wartości.
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasy były trudne, los pojedynczych obywateli ciężki, a mimo to, przetrwały najważniejsze wartości...
UsuńMasz piękne wspomnienia związane z babcią, Jotko:-) Szczerze Ci zazdroszczę bo sama takich nie mam. Jedna z moich babć odeszła gdy byłam bardzo mała i ledwo ją pamiętam. Z drugą łączyły mnie bardzo chłodne relacje i nie wspominam jej miło ani za nią nie tęsknię.
OdpowiedzUsuńPamiętam obie babcie, ale tylko z jedną miałam bliskie relacje.
UsuńBardzo piękne wspomnienia. Mądra, silna kobieta z twojej babci. Myślę, że oprócz tych okropnych, trudnych rzeczy jakie przeżyła, umiała się też cieszyć. Bo dobre chwile też na pewno się zdarzały. Nie sam trud i cierpienie. W tym życiowym kotle wszystko się miesza. Jestem pewna na 200%, że cię odwiedza i pomaga ;) Może nawet rozmawiacie...
OdpowiedzUsuńChyba odwiedza i podtrzymuje na duchu, bo siłę ducha miała wielką!
UsuńIlość komentarzy dowodzi, jak bardzo potrzebne są takie pozytywne teksty o wspaniałych ludziach. Teraz w porównaniu z dawnymi czasami mamy dobrobyt materialny, ale wielu z nas brakuje kręgosłupa moralnego, a bardzo by sie przydał właśnie teraz. Uściski.
OdpowiedzUsuńLudzie, którzy wiele przeszli potrafią docenić każdy uśmiech losu...
UsuńBabcia to niesamowita instytucja :) wspaniala opowiesc, przepiekne wspomnienia - choc nie wszystkie proste, beztroskie i radosne, ale niosace radosc w morale. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńA tak, bo życie to nie tylko słodkie opowieści, trochę soli i pieprzu musi się pojawić:-)
UsuńBabcię i Dziadkiem być, to wielka odpowiedzialność.
OdpowiedzUsuńDomyślam się tylko, bo jeszcze wnuków nie mam...
UsuńWitaj Jotko
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowo pozostawione na moich stronach. Bardzo ich w tym czasie potrzebuję.
A dzisiejszy Twój wpis przywiał moje wspomnienia. Moja babcia też chciała być nauczycielką, ale wiadomo jakie były czasy przed wojną. Miała trójkę dzieci, chorowała zanim odeszła.... Bardzo mi jej brakuje.
Pozdrawiam nieśmiałymi promykami słońca
Marzenia naszych babć i mam weryfikowało życie, niestety.
UsuńTrzymaj się zdrowo!
Wzruszająca jest Twoja opowieść o babci. Jesteś szczęśliwa, że masz tyle wspomnień związanych z jej osobą. Ja miałam tylko jedną babcię i żadnego dziadka. Matka mojego ojca to jedyna moja babcia,kochała nas na pewno, ale mieszkała daleko, u siostry ojca, bywała u nas bardzo rzadko. Myślę, że to wielka szkoda...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poświątecznie i bardzo serdecznie.
Doceniam to wszystko, zdając sobie sprawę, że nie wszystkim było dane:-)
UsuńTo niesamowite jak jedno zdjęcie może wywołać tyle wspomnień...
OdpowiedzUsuńSama się zdziwiłam, bo nie myślimy o tym na co dzień....
UsuńWygląda na to że Twoja babcia była wyjątkową kobietę :)
OdpowiedzUsuńByła wspaniała, ale nie ona jedna, więcej takich dzielnych kobiet było:-)
UsuńAsiu wzruszyłam się. Zdjęcie piękne. Uwielbiam takie babcie w chustkach, rozczulają mnie.
OdpowiedzUsuńTo dziwne, druga babcia też chodziła w chustce i chustki były inne na co dzień, inne do kościoła...
UsuńDziękuję za ten wpis i opowieść o Twojej Babci. Nasze babcie, prabacie to często przykład pracowitości, pokory i prostoty. Czapki z głów! Czy mam przykład? Tak, mój tata jest bardzo pracowity i pokornego usposobienia... mam od kogo się uczyć. Ale nie uczę się tak dobrze jak powinnam, ciągle za mało... Dziękuję takim ludziom za to żw byli za to że są, jestem wdzięczna,a powinnam być jeszcze bardziej wdzięczna.
OdpowiedzUsuńCzy można być bardziej wdzięcznym?
UsuńSwoim życiem, pisaniem dajesz przykład innym, to świetny spadek po przodkach:-)
Piękne wspomnienia... Ja zawsze płaczę jak wspominam o swojej babuni i też mam podobne zdjęcia, ja mała a babcia w chustynce z pierogami w ręce... Byłam najmłodsza wnuczką i całe moje 22 lata z nią spędziłam :( dla mnie to zdecydowanie za mało ale był to wspaniały czas z najcudowniejszym człowiekiem na ziemi :) dziękuję za wpis...
OdpowiedzUsuńZawsze za mało, ale bądźmy wdzięczni za to, co było:-)
UsuńUściski:-)
Przepiękne wspomnienia. Moja babcia też była z pokolenia wojennego i też wiele przeżyła. Kiedyś Wam napiszę o mojej babci. Prababcia Kasia też była wspaniała dzielną osobą. Całą wojnę była sama z małymi dziećmi. Ściskam Cię mocno Joasiu.
OdpowiedzUsuńOj, to napisz koniecznie, takie historie czyta się jednym tchem:-)
UsuńBuziaki:-)
Piękna historia, Jotko, a babcia bardzo dzielna.
OdpowiedzUsuńKiedyś ludzie mieli w sobie tyle pokory, byli pracowici (Twoja babcia do rana nad maszyną siedziała) i mam wrażenie, że cały czas byli skoncentrowani na dbaniu o innych. Dziś jest odwrotnie.
Wciąż podkreśla się, że kobieta nie może myśleć tylko o dzieciach, że musi mieć czas dla siebie, a mnóstwo kobiet kreuje wizję swojego idealnego życia na potrzeby zdjęć wklejanych do social - mediów.
I wciąż narzekamy, a przecież mamy tak dobrze.
Czym jest kwarantanna z powodu koronowirusa wobec życia w rzeczywistości wojennej? Moja babcia (ma 95 l.) przeżyła Powstanie Warszawskie, nie umie opowiadać o tym bez łez. :(
Nasz babcie i prababcie wiele przeszły, my pewnie nie dałybyśmy rady.
UsuńModel życia i rodziny każdy niechaj wybiera sam, oby czuł się z tym szczęśliwy.
Jotuś, też miałam babcię Stefanię:) Masz rację, jedno zdjęcie potrafi wywołać lawinę wspomnień :)anka
OdpowiedzUsuńTyle podobieństw, jak tu nie wierzyć w magię?
Usuń